logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Uzależnieni od pożyczek

Czwartek, 23 października 2014 (17:21)

Aktualizacja: Czwartek, 23 października 2014 (18:42)

Z Januszem Szewczakiem, głównym ekonomistą SKOK, rozmawia Rafał Stefaniuk

Bank centralny alarmuje, podając zatrważające informacje, że inwestorzy zagraniczni coraz większą część zysku wyprowadzają z Polski. Z czego wynika obecny poziom ekonomiczny naszego kraju?

– Jesteśmy półkolonią gospodarczą. Mamy właściwie wysprzedany majątek narodowy, praktycznie cały majątek narodowy. Nie mamy własnego przemysłu, własnych przedsiębiorstw o międzynarodowym znaczeniu poza małymi wyjątkami takimi jak Solaris, PESA czy KGHM. Pamiętajmy, że KGHM jest już tylko w 30. proc. własnością Skarbu Państwa. Prawie w 70 proc. nie posiadamy już własnego sektora bankowego. To jest dziś własność kapitału zagranicznego, który osiąga nad Wisłą gigantyczne zyski. Jesteśmy też w olbrzymi sposób uzależnieni od kapitału zagranicznego. Kwota polskiego zadłużenia zagranicznego to dziś blisko 370 mld dolarów. Jesteśmy zakładnikiem uzależnionym od stałej kroplówki, czyli pożyczania pieniędzy, od zagranicznych wierzycieli. Corocznie koszt obsługi długu w budżecie państwa to blisko 40 mld złotych, na co idą wszystkie podatki Polaków ściągane w ramach podatku PIT.

Według NBP, poziom uzależnienia Polski od kapitału zagranicznego dwukrotnie przewyższa poziom uznawany przez Komisję Europejską za bezpieczny. Osiągnął wskaźnik 70 proc. w relacji do PKB.

– Jest to realna groźba bankructwa Polski. Może to nastąpić w każdej chwili, jeśli znacząco wzrosną koszty tego pożyczania. Jest to też takie uzależnienie Polski i polskiej gospodarki jak narkomana od kolejnej dawki narkotyku. Na przyszły rok musimy w ramach potrzeb pożyczkowych brutto pożyczyć aż 155 mld złotych. To jest rekordowa kwota. Więc te wszystkie opowieści o zielonej wyspie, o tych świetlanych sukcesach gospodarczych 25-lecia można włożyć między bajki. Tak naprawdę widać, że jesteśmy na łasce naszych wierzycieli i tych, którzy kupują polskie obligacje – bo obligacje to również nowe długi. Warto zwrócić uwagę na to, że jesteśmy drugim krajem na świecie po Malezji tak szalenie uzależnionym od dopływu obcego kapitału i zagranicznych pożyczek.

Dlaczego pomimo zysków zagraniczne firmy decydują się na zmniejszenie poziomu inwestycji w Polsce?

– Zmniejszają się inwestycje w Polsce, ponieważ kryzys wraca do strefy euro w nowym wymiarze, o wiele groźniejszym. Zagraniczne firmy i banki naprawdę zarabiają nad Wisłą krocie. Co roku transferują za granicę łącznie jeżeli chodzi o sektor finansowy, produkcyjny, usługowy od 70 do 80 mld złotych. Te pieniądze wyjeżdżają z Polski nieodwracalnie.

Jakie mechanizmy trzeba zastosować, aby zmniejszyć transfer tych pieniędzy z Polski?

– Trzeba by doprowadzić do sytuacji, żeby obecna władza nie faworyzowała zagranicznych podmiotów gospodarczych, zwłaszcza banków, i przestała tępić te małe i średnie podmioty gospodarcze działające jeszcze w kraju oraz polskie lokalne podmioty finansowe. Bo to nierówne traktowanie jest bardzo widoczne. Konieczne jest też skuteczne opodatkowanie niektórych zagranicznych struktur gospodarczych czy finansowych w Polsce. Najlepszym przykładem są wielkie sieci handlowe czy banki zagraniczne. Podmioty te skutecznie manipulują kosztami i tak naprawdę skutecznie unikają płacenia podatków. Wielkie sieci handlowe bodajże w 2013 r. przy obrotach rzędu 130 mld zapłaciły zaledwie 700 mln zł podatków. Taką skalę opodatkowania chciałby mieć każdy polski przedsiębiorca na poziomie ułamka procenta. Jest wiele tych sposobów. Kluczowe jest jednak, żebyśmy mieli takiego gospodarza w kraju, który dba przede wszystkim o interes narodowy, a nie próbuje zniszczyć to, co jeszcze czuje i myśli po polsku.

Istotny jest również spadek aktywów polskich za granicą.

– Działające polskie podmioty mają coraz mniej możliwości finansowych. Związane jest to ze wzrostem fiskalizmu polskiego państwa. Pamiętajmy, że cały czas rośnie problem zadłużenia. W tej chwili na masową skalę są emitowane obligacje korporacyjne, czyli firm. To są też nowe długi. Przypomnijmy, mamy prawie 1 bilion długu publicznego i ponad drugie tyle długu zagranicznego, nie wspominając już  o długu prywatnym, który też zbliża się do 1 biliona złotych. W sumie mamy więc prawie 2-3-bilionowe zadłużenie w złotych. Zaś polski PKB wynosi tylko 1,7 biliona złotych. Sytuacja jest więc na skraju bankructwa i każde poważniejsze zjawisko kryzysu może przyspieszyć naszą niewypłacalność.

Dlaczego tak trudno skutecznie konkurować polskim firmom za granicą?

– Kraje Europy Zachodniej, UE dbają o własnych przedsiębiorców, podatników, o własny interes narodowy, własny przemysł i handel i utrudniają tam, gdzie mogą, działania konkurencjne. My możemy jedynie konkurować z nimi tanią siłą roboczą i niską ceną, bo mamy jeszcze własną walutę – polskiego złotego. Gdybyśmy mieli euro, to byśmy nie sprzedali połowy tego, co nam udaje się obecnie wyeksportować. Sytuacja jest więc alarmująca.

Dziękuję za rozmowę.

Rafał Stefaniuk

NaszDziennik.pl