logo
logo

Dziś w
„Naszym
Dzienniku”

Zdjęcie: fot. Adobe Stock/ Inne

Kryzys liczony w euro

Środa, 21 grudnia 2022 (02:25)

Aktualizacja: Środa, 21 grudnia 2022 (08:09)

Część słabszych gospodarczo państw unii walutowej wskutek polityki Europejskiego Banku Centralnego notuje u siebie nawet 2,5-krotnie wyższy wzrost cen niż niektórzy bogatsi członkowie strefy euro.

Najpierw kryzys wynikający z zatrzymania na wiele miesięcy gospodarek w ramach walki z koronawirusem,
a chwilę potem rozpoczęty jeszcze w ubiegłym roku kryzys energetyczny oraz zawirowania gospodarcze wynikające
ze skutków wojny na Ukrainie weryfikują politykę gospodarczą i pieniężną. Kumulacja wszystkich niekorzystnych dla gospodarki okoliczności w ostatnich tylko 2-3 latach poskutkowała już potężnym wzrostem cen w gospodarkach państw na całym świecie, a inflacja we wszystkich rozwiniętych gospodarczo krajach bije rekordy nienotowane od dziesięcioleci. Z jednej strony na trwający wzrost cen wpływały wyższe koszty energii czy gazu, jak również rzucenie na rynek znacznych środków w ramach tzw. tarcz antykryzysowych mających wspierać gospodarki w czasach lockdownów. Z drugiej strony banki centralne reagowały na szybowanie cen podwyżką stóp procentowych mającą z kolei studzić inflację. Nie wszystkie kraje dysponują jednak instrumentem stopy procentowej. Wspólnie główne stopy banku centralnego ustalane są np. w strefie euro. I o ile Narodowy Bank Polski na rosnącą inflację reagował już na jesieni ubiegłego roku – rozpoczynając cykl 11 podwyżek stóp procentowych do poziomu najwyższego od 20 lat, a przy tym nie brakowało ekonomistów oceniających, że jest to już i tak spóźniona reakcja, o tyle Europejski Bank Centralny (EBC)
o pierwszej podwyżce stóp w strefie euro zdecydował dopiero w lipcu. A do tej pory EBC tylko trzy razy podwyższał stopy.

Skorzystali najbogatsi

Unia walutowa nie tylko nie uchroniła państw członkowskich od rekordowego wzrostu cen – obecnie
w strefie euro notowana jest najwyższa inflacja w historii, ale również nie pogodziła interesów państw członkowskich. W ten sposób z jednej strony mamy np. Francję, Hiszpanię czy Maltę, gdzie wyliczana przez unijny Eurostat inflacja zharmonizowana (obliczana we wszystkich krajach UE według tej samej metody) wyniosła w skali roku
w październiku br. odpowiednio 7,1 proc., 7,3 proc.
i 7,4 proc., a z drugiej strony mamy Estonię z inflacją
na poziomie 22,5 proc., Litwę z 22,1 proc. i Węgry oraz Łotwę, gdzie wzrost cen wyniósł odpowiednio 21,9 proc.
i 21,7 proc.

Ekonomista, poseł do Parlamentu Europejskiego
dr Zbigniew Kuźmiuk w rozmowie z nami ocenia, że wyjątkowa wstrzemięźliwość EBC w operowaniu stopami procentowymi wynika z przyłożenia różnej wagi do skutków podwyżek stóp dla poszczególnych gospodarek państw strefy euro. – Nie ma wątpliwości, że bardzo późna i ostrożna reakcja EBC jest spowodowana głównie tym, żeby bardzo mocno nie zaszkodzić takim krajom, jak Grecja, Włochy, Hiszpania czy Portugalia, dla których wysokie stopy oznaczałyby bardzo poważne problemy
z obsługą długu publicznego. Są one bowiem wyraźnie bardziej zadłużone – wskazuje. Część państw członkowskich strefy euro, która z kolei ma stosunkowo nieduże zadłużenie, w tym państwa bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia, którym wyższe stopy nie komplikowałyby obsługi zadłużenia, ale za to wydatnie pomogłyby w walce ze wzrostem cen, wyraźnie dostały rykoszetem od polityki EBC. Od miesięcy bowiem państwa bałtyckie notują najwyższe poziomy wzrostu cen w całej Unii Europejskiej. – Te kraje, które prowadzą niezależną politykę pieniężną – w tym np. amerykańska Rezerwa Federalna, Angielski Bank Centralny i także my w Polsce – podejmują decyzje
o podwyżkach stóp procentowych. Strefa euro podwyżką zareagowała dopiero latem tego roku, choć problem zaczął się już zimą roku poprzedniego, i wykonała zaledwie trzy ruchy na stopach, które wciąż zostają znacznie niższe
w porównaniu do stóp w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii – dodaje dr Zbigniew Kuźmiuk.

Rekordowa inflacja dotknęła też np. Holandię – 16,8 proc. w październiku br., czy Niemcy – 11,6 proc. W przypadku Polski inflacja zharmonizowana wyniosła w październiku 16,4 proc. Inflacja zharmonizowana wyliczana jest przez Eurostat w trochę inny sposób niż inflacja konsumencka publikowana np. przez Główny Urząd Statystyczny.
W obecnej praktyce podawana przez Eurostat inflacja zharmonizowana wskazuje na niższy wzrost cen niż inflacja konsumencka, która np. w Polsce wyniosła w październiku 17,9 proc. w skali roku. W strefie euro inflacja zharmonizowana w październiku wyniosła 10,6 proc., co jest rekordowo wysokim wynikiem w historii istnienia euro. I choć według wstępnych danych w listopadzie br. wskaźnik ten obniżył się do 10 proc., to jednak – jak wynika np.
z prognoz Komisji Europejskiej – nie wieszczy to, że państwa Unii Europejskiej czy strefy euro mają już szczyt wzrostu cen za sobą.

Centralne planowanie nie popłaca

Polityka gospodarcza prowadzona przez rządy
w poszczególnych państwach jest komplementarna
w stosunku do polityki monetarnej banku centralnego.
W sytuacji gdy jeden bank centralny decyduje o polityce pieniężnej dotyczącej kilku krajów o różnym poziomie rozwoju, będących w innej sytuacji, ta komplementarność się rozjeżdża. Zwraca na to uwagę w rozmowie z nami prof. Zbigniew Krysiak ze Szkoły Głównej Handlowej.
– Ustalanie polityki monetarnej we Frankfurcie blokuje rządom możliwość stosowania takich komplementarnych narzędzi i rozwiązań. O ile żaden z krajów indywidualnie nie jest w stanie wpłynąć na inflację wynikającą ze wzrostu cen gazu i ropy na rynkach światowych, o tyle poprzez ruchy na stopach procentowych na swoim obszarze gospodarczym byłby w stanie wpływać na ograniczenie inflacji w tej części, która wynika z czynników wewnętrznych. A to skutkowałoby także redukcją inflacji
w innych państwach – zaznacza. Profesor Zbigniew Krysiak zauważa bowiem, że wskutek wyjątkowo wstrzemięźliwej – jeśli chodzi o podwyżki stóp procentowych – polityki EBC zwiększa się także inflacja w Polsce. Jest ona bowiem do nas importowana – np. w cenach różnego rodzaju półproduktów. Nasz rozmówca wskazuje, że mimo pojawiających się analiz, także w Niemczech, że funkcjonowanie strefy euro wpłynęło na obniżenie nominalnego PKB w całej unii walutowej, to trudno realnie przewidywać, że strefa euro się rozpadnie. – Bez wątpienia jednak wymaga reformy. Przede wszystkim powinno dojść do przywrócenia roli banków centralnych w poszczególnych krajach. Powinny one mieć możliwość ustalania stóp procentowych w ramach swojego obszaru ekonomicznego. To ma swoje uzasadnienie ekonomiczne – ocenia. Nasz rozmówca akcentuje, że chociażby obligacje rządowe poszczególnych państw członkowskich strefy euro mają różne ratingi, ryzyko czy odmienne oprocentowanie,
a wszystkie są obligacjami w euro i we wszystkich tych krajach obowiązuje taka sama stopa procentowa banku centralnego. Zaznacza przy tym, że o ile analogiczna sytuacja ma uzasadnienie np. do obligacji przedsiębiorstw, o tyle już w przypadku obligacji rządowych powinna występować spójność między tzw. stopami wolnymi
od ryzyka w danym kraju a stopą procentową banku centralnego. – Jeżeli np. stopy procentowe w Polsce rosną, to automatycznie emitowane obligacje w złotym są oprocentowane z referencją do stóp procentowych czy
w powiązaniu ze stopami procentowymi ustalonymi dla danej strefy ekonomicznej. Umożliwienie bankom centralnym w strefie euro decydowania o wysokości stóp przywróciłoby pewną suwerenność zarządzania gospodarką na danym obszarze. Ma też swoją logikę, bo gdyby
np. na Litwie mogli ustalić stopy procentowe na poziomie wyższym niż teraz w strefie euro, to mieliby niższą inflację – dodaje prof. Zbigniew Krysiak.

Brak euro nas uratował

Możliwość stosowania suwerennej polityki pieniężnej przez bank centralny była szczególnie pomocna w czasie kryzysu wywołanego konsekwencjami lockdownów. – Wtedy to Narodowy Bank Polski swoją polityką doprowadził do tego, że mogliśmy sprzedać nasze obligacje na 200 mld zł
i wesprzeć tymi środkami przedsiębiorstwa i pracowników. Bez działań banku centralnego nie byłoby to możliwe,
gdyż w budżecie nie było takich pieniędzy – przypomina
dr Zbigniew Kuźmiuk.

Drogi Czytelniku,

cały artykuł jest dostępny w wersji elektronicznej „Naszego Dziennika”.

Zapraszamy do zakupu w sklepie elektronicznym

AB, AK, „Nasz Dziennik”

Nasz Dziennik