Gdy zgodnie z wymogami ustawowymi rząd Prawa i Sprawiedliwości skierował do Sejmu projekt ustawy budżetowej na 2024 rok z deficytem 164 miliardów zł, opozycja grzmiała o rekordowym zadłużaniu kraju. Dziś ówczesna opozycja, kierując projekt budżetu bazujący na projekcie przygotowanym przez rząd PiS, po wprowadzeniu swoich poprawek, dorzuca jeszcze kolejne 20 miliardów zł deficytu. W rezultacie wydatki budżetu państwa w 2024 roku przekroczą dochody o 184 miliardy zł. Choć polskie budżety państwa, jak wykazują dane historyczne, projektowane są bardzo konserwatywnie, to znaczy, że najczęściej deficyt na koniec roku jest niższy od projektowanego, chyba że w trakcie roku występują jakieś zdarzenia, które nie były do przewidzenia, wymagające znowelizowania ustawy budżetowej w trakcie roku, to jednak, tym razem już na obecnym etapie planowania budżetu może być wskazane uwzględnienie jeszcze większej dziury w budżecie. A to za sprawą prawdopodobnego braku wpływów do kasy państwa z zysku Narodowego Banku Polskiego. Między innymi trend wzmocnienia polskiego złotego uprawdopodobnia, że NBP w tym roku zysku nie osiągnie.
Profesor Zbigniew Krysiak ze Szkoły Głównej Handlowej w rozmowie z nami ocenia, że nieuwzględnienie na etapie przygotowania projektu ustawy budżetowej, czego dokonywano w ostatnich dniach, prawdopodobnego braku wpływu z zysku NBP świadczy o braku profesjonalizmu. – Są tak nieprofesjonalni, że do projektu budżetu wstawili dochód 6 miliardów zł z zysku NBP, mimo że dzisiaj już widzimy, że Narodowy Bank Polski z bardzo dużym prawdopodobieństwem odnotuje za ten rok stratę i do budżetu państwa nie wpłaci nic. Niestety, ta sytuacja wskazuje z jak nieprofesjonalnym zespołem mamy do czynienia – ocenia prof. Zbigniew Krysiak.
Projekt przyszłorocznej ustawy budżetowej przyjęty przez rząd Donalda Tuska zakłada, że dochody budżetu państwa w 2024 r. wyniosą 682,4 mld zł, a wydatki mają nie przekroczyć 866,4 mld zł. Deficyt ma więc wynieść maksymalnie 184 mld zł. – Pozwoli na zrealizowanie takich priorytetowych wydatków, jak 30-procentowe podwyżki wynagrodzeń nauczycieli, a przypadku nauczycieli początkujących będzie to 33 proc. Zwiększone o 20 proc. będą wynagrodzenia pracowników państwowej sfery budżetowej, uposażenia żołnierzy i funkcjonariuszy. W budżecie zapewniliśmy także finansowanie programu in vitro w kwocie 500 milionów zł, 180 milionów zł subwencji na działalność Polskiej Akademii Nauk, na dofinansowanie modernizacji domów studenckich przeznaczyliśmy 150 milionów zł, a na sfinansowanie telefonu zaufania dla dzieci 10 milionów zł – mówił w Sejmie podczas pierwszego czytania projektu ustawy budżetowej minister finansów Andrzej Domański.
W kluczowej części projekt przyszłorocznego budżetu opiera się na założeniach przyjętych jeszcze przez poprzednio rządzących. Uwzględnia m.in. środki na waloryzację rent i emerytur od marca 2024 roku oraz na wypłatę trzynastej i czternastej emerytury. Jak również na wypłatę od stycznia świadczenia 800 plus na dziecko. Do końca marca po decyzji rządu Mateusza Morawieckiego przedłużone zostało obowiązywanie zerowej stawki podatku VAT na podstawowe artykuły żywnościowe. Warto jednak przy tym nadmienić, że decyzją już nowej większości w Sejmie, tylko na pierwszą połowę przyszłego roku przedłużono zamrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, co oznacza, że od lipca mogą nas czekać znaczne podwyżki rachunków za prąd. Realizacji przyszłorocznego budżetu towarzyszyć ma wzrost gospodarczy, który w 2024 roku przyspieszy – według prognozy ministerstwa finansów – do 3 proc. przy wzroście gospodarczym w tym roku na poziomie ok. 1 proc. Na przyspieszenie wzrostu miałoby wpłynąć zwiększenie konsumpcji prywatnej oraz wzrost inwestycji. Inflacja w przyszłym roku – według MF – wynieść ma średniorocznie 6,6 proc. W kolejnych latach jest oczekiwane jej spowolnienie do 4,1 proc. – w 2025 r. i 3,1 proc. w 2026 r. Prognozy budżetowe wskazują, że nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w 2024 r. wyniesie 9,8 proc. – to ok. 3 pkt proc. powyżej prognozowanej inflacji. Będzie to m.in. skutkiem wzrostu płacy minimalnej. W przyszłym roku, ze względu na poprawę tempa wzrostu gospodarczego zwiększyć ma się popyt na pracę. Prognozy budżetowe wskazują, że w efekcie przeciętne zatrudnienie w gospodarce narodowej wzrośnie o 1,2 proc., a stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec roku wyniesie 5,2 proc.