Warto zaznaczyć, że w marcu ubiegłego roku Rada UE przyjęła nowe przepisy o redukcji emisji CO2 z nowych samochodów osobowych i dostawczych (w latach 2030--2034 emisje z nowych samochodów osobowych miały spaść o 55 proc., a z dostawczych o 50 proc.). Natomiast od 2035 roku wszystkie nowe samochody osobowe
i dostawcze mają być zeroemisyjne. „Ten cel zostanie utrzymany” – przekonywała von der Leyen.
Wizje polityczne zderzają się jednak z możliwościami konsumentów. – Pani von der Leyen dobrze wie, że popyt na samochody elektryczne słabnie, że tradycyjny przemysł motoryzacyjny, ten spalinowy, odpowiednio się broni poprzez coraz lepszą produkcję silników. Jednak jej wypowiedzi stanowią formę ukłonów w kierunku środowisk zielonych i lewicy. Ona po prostu wszystkim obiecuje wszystko – zwraca uwagę w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Bogdan Rzońca, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Jak wynika z doniesień, jeszcze w zeszłym roku Bjorn Annwall, dyrektor handlowy Volvo, obiecywał, że po 2030 roku producent samochodów nie „sprzeda na całym świecie ani jednego samochodu”, który nie będzie w pełni elektryczny. Natomiast od przyszłego roku z oferty miała zniknąć większość spalinowych modeli. Tymczasem dyrektorzy zarządzający marką Volvo musieli zrewidować swoje stanowisko.
Doktor inż. Bogdan Sedler z Fundacji Naukowo-Technicznej w Gdańsku podkreśla, że ludzie najzwyczajniej w świecie wyrażają dezaprobatę za pomocą portfela. – Tak jest
w przypadku normalnej wymiany handlowej. Czego na przykład nie można powiedzieć o tzw. Zielonym Ładzie, który na siłę wpycha nam Unia Europejska. Natomiast jeśli chodzi o koncerny samochodowe, to muszą się liczyć z akcjonariuszami i przychodami – tłumaczy nam dr Bogdan Sedler.
Dodaje, że w efekcie mamy zmniejszoną sprzedaż „elektryków”, zalew samochodami (na razie) elektrycznymi przez Chińczyków. – Przemysł europejski zresztą popełnia samobójstwo z powodu wysokich cen energii, Zielonego Ładu i tych różnych szaleństw ekologicznych. To wszystko jest promowaniem utopii – podnosi specjalista.
Przyznaje też, że hybrydy spełniają swoją funkcję. – Te samochody ładują akumulatory w trakcie jazdy, szczególnie po mieście, przy hamowaniu, i jest tu pewna oszczędność – wskazuje dr Bogdan Sedler.
Oczywiście należy pamiętać, że Daleki Wschód już dawno postawił na napędy wodorowe, które będą coraz tańsze.
– Jest to tylko kwestia skali produkcji. A skoro kraje tamtego regionu przygotowują rozwój tej technologii i na nią stawiają, to coś w tym musi być – przekonuje nasz rozmówca.
Uzasadnia przy tym, że Chiny rozwijają elektromobilność, przynajmniej dzisiaj, bo są prawie monopolistami, jeżeli chodzi o produkcję metali ziem rzadkich i mają monopol cenowy i surowcowy.
Natomiast Bogdan Rzońca zwraca uwagę, że kiedy dojdzie do głosu eurorealizm, to utopijne tezy trzeba będzie zweryfikować. Ocenia, że już teraz widać, że ta narracja łagodnieje. – W tej chwili mówi się w pierwszej kolejności
o obronności Unii Europejskiej, o przemyśle obronnym
i tworzeniu bezpieczeństwa europejskiego, a na drugim planie znalazł się Zielony Ład. To dowodzi, że nierealistyczne zielone idee pękają. Poza tym myślę, że koszt produkcji zielonej energii jest tak ogromny, że nie wytrzyma konkurencji z tradycyjną energetyką chińską, indyjską czy amerykańską – zauważa polityk.
Zwraca uwagę, że nadzieję budzi rosnący realizm. – Siły konserwatywne są coraz silniejsze i jest to pewna nadzieja dla Europy. Lewica, liberałowie, zieloni mają nieprawdziwy pomysł na gospodarkę. Odpowiednie podejście w tym zakresie mają siły eurorealistyczne. Te siły będą dominowały w przyszłości, jeśli w ogóle możemy mówić
o tym, żeby Unia konkurowała z Chinami czy ze Stanami Zjednoczonymi – puentuje nasz rozmówca.