logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Pokrętna postawa Niemiec

Wtorek, 24 stycznia 2023 (20:50)

Aktualizacja: Wtorek, 24 stycznia 2023 (21:03)

ROZMOWA z prof. Piotrem Grochmalskim, ekspertem
ds. spraw bezpieczeństwa i geostrategii.

Spotkanie szefów obrony państw NATO w Ramstein nie przyniosło rozstrzygnięcia w sprawie dostarczenia czołgów Leopard Ukrainie. Mówił o tym nowy minister obrony Niemiec Boris Pistorius. W jakim świetle stawia to Berlin?

– Słowa Pistoriusa podczas konferencji prasowej były wewnętrznie sprzeczne, ale obfitowały też w niebezpieczne akcenty. Przede wszystkim stwierdził on, że zdanie Niemiec podzielają także inne państwa. To świadczy – tak to rozumiem, że Niemcy w sposób aktywny próbowały zablokować projekt przekazania leopardów Ukrainie. Przy czym nie ma to większego znaczenia, bo są oni producentem i istnieje pewna twarda formuła prawna, jeśli chodzi o dysponowanie tym sprzętem. Nic więc dziwnego, że pytanie w kwestii samej decyzji było skierowane wprost do władz w Berlinie, a nie do innych państw, które ewentualnie mogą użyczyć czołgów Leopard. Tak czy inaczej postawa Niemiec jest klasycznie pokrętna, mamy tu przykład niemieckich zasad i szkoły – mianowicie mówić jedno, robić drugie. Ponadto w samym przekazie jest wiele niebezpiecznych sygnałów. Postawa Niemiec w sprawie leopardów, gra na czas, zwodzenie sojusznika pustymi słowami – to doskonały sygnał dla Władimira Putina: rób swoje, a my hamujemy działania Zachodu.

Mimo presji Niemcy wciąż kluczą…

– Ta postawa Berlina jest zdumiewająca i Niemcy w dalszym ciągu próbują mówić, że są za, a nawet przeciw. Warto też zwrócić uwagę na mowę ciała ministra Pistoriusa – ujawniała ona, że po prostu kłamał. Co więcej, miał tego świadomość, co przejawiało się w jego zachowaniu, mimice, zdenerwowaniu. Pytania dziennikarzy – bardzo proste: co jeśli Polska przekaże swoje leopardy – zbywał niemiecką manią wielkości. Widać to było np. w stwierdzeniu, właśnie wobec Polski, że nic nie jest dane raz na zawsze, co można było odczytać jako formę groźby – tak to odebrałem. Generalnie działania Niemiec mają pokazać, że jest pęknięcie w NATO, co w sposób oczywisty służy Rosji. Ale to zdeterminuje jeszcze większą presję i konsolidację grupy państw wokół USA i Polski.

Czy taka postawa, jaką obserwujemy, jest spójna z polityką Niemiec?

– Tak, to jest spójne z interesami Berlina, czyli budowaniem osi niemiecko-rosyjskiej. Przypomnę, że pakt Ribbentrop-Mołotow to był pakt zbrodni i oba państwa do roku 1941 realizowały ten sam projekt ludobójstwa wobec Narodu Polskiego. Oba państwa miały przygotowane listy elit Rzeczypospolitej do wymordowania i dokonywały tych zbrodni. Ten ludobójczy sojusz zawarty w 1939 roku, umownie nazwany od zawartego wówczas dokumentu paktem Ribbentrop-Mołotow, dotyczył radykalnej zmiany przestrzeni geopolitycznej, stworzenia zupełnie nowej mapy Europy. Dzisiaj jest podobnie. Putin chce wysadzić w powietrze istniejący układ geopolityczny. A z tego, co ujawnił Boris Johnson, były premier Wielkiej Brytanii, wynika, że Niemcy grały na szybką i zwycięską wojnę Rosji. I możemy sobie wyobrazić, jak wyglądałaby dzisiaj mapa świata, gdyby do tego doszło – zwłaszcza jeśli sobie uświadomimy, że Niemcy przygotowywały się do realizacji takiego scenariusza. Jak widać, ambicją Berlina było narysowanie, stworzenie nowej rzeczywistości geopolitycznej, bo Rosja, jako strona zwycięska, dyktowałaby warunki Europie. Berlin liczył, że Moskwa uznałaby zwierzchność Niemiec nad Europą. Przypomnijmy też sobie, jakie warunki Europie i światu przedstawił w swoim ultimatum Putin. W zasadzie oznaczało to cofnięcie granic NATO do okresu po rozpadzie ZSRS, a więc de facto zniszczenia Sojuszu, bo nie byłby w stanie zagwarantować bezpieczeństwa państwom Trójmorza. Jest zasada, że zwycięzca dyktuje warunki, i można przypuszczać, iż wówczas Niemcy przedstawiłyby taką niby-racjonalną strategię, zgodnie z którą w świetle zakończonej wojny należy przyjąć warunki rosyjskie, bo Ukraina jest już spacyfikowana. Osadzony tam marionetkowy rząd zawarłby z Rosją nowe porozumienie, które oznaczałoby faktyczną aneksję Ukrainy. Wobec powyższego – w zamyśle Niemiec – trzeba by było przystać i zaakceptować ten fakt i zbudować nowe relacje z Rosją – taką, jaką ona jest, a tym samym otworzyć jej dalszą drogę do aneksji. I mniej więcej tak by to wyglądało. Tyle tylko, że tego typu wojna oznaczałaby katastrofę dla państw wschodniej flanki oraz potężny cios w struktury NATO, a sam Sojusz okazałby się niewiarygodny. W związku z tym Niemcy prawdopodobnie zaproponowałyby nowy projekt bezpieczeństwa europejskiego oparty na Rosji.

Prorosyjska postawa Berlina chyba nie jest zaskoczeniem?

 –Wygrana Ukrainy to geopolityczna katastrofa nie tylko dla Putina, ale także dla Berlina. Co więcej, wówczas także Białoruś odejdzie od przegranej Rosji i stanie się częścią Trójmorza. Ciężar całej Europy przesunie się do tego regionu. Stąd ta frustracja kanclerza Scholza na początku wojny, gdy Rosja zaczęła dostawać baty i runął mit wielkiej putinowskiej armii. Dzisiaj Niemcy przyparte do ściany decydują się na manifestację odrębności swojej wizji geopolitycznej w Europie, bo inaczej tego nazwać nie można.

To chyba pokazuje, że niemiecko-rosyjski plan współpracy gospodarczej wcale nie upadł, a Berlin czeka na zakończenie wojny i powrót do relacji z Moskwą?

– Oczywiście. Niemcy w relacje z Rosją zainwestowały dziesięciolecia ciężkiej pracy – praktycznie od socjaldemokratycznego kanclerza Willy’ego Brandta. Najbardziej skorumpowaną partią poddającą się wpływom rosyjskim jest niemiecka socjaldemokracja, a Olaf Scholz jeszcze w 2021 r. mówił, że Rosja jest strategicznym partnerem dla Niemiec. Innymi słowy Berlin nie widział wizji przyszłej Europy bez ścisłej współpracy z Rosją i nadal jej nie dostrzega. To nie jest tak, że Niemcy przebudowują swoją koncepcję, ale aktywnie wciąż próbują dać szansę Putinowi. Proszę zwrócić uwagę, że jeśli Niemcy od początku tej wojny zachowałyby się tak jak Polska, jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, to Rosja ewidentnie już dawno przegrałaby tę wojnę. Natomiast to hamowanie w różnej formie, sypanie piasku w szprychy, udawanie, że dajemy Ukraińcom sprzęt, a faktycznie jest to spóźnione i w małej ilości, a broń jest niesprawna, psuje się i wymaga natychmiastowej naprawy, to ta postawa przypomina drogę przez mękę, jaką przechodziła Polska podczas prób modernizacji leopardów. Jest to temat na osobną rozmowę, ale pokazuje, jak Niemcy podchodzą czy podchodziły do takich spraw. I dzisiaj słyszymy, że minister obrony Niemiec Boris Pistorius zleca obliczenie, ile czołgów posiadają Niemcy – w 11. miesiącu wojny, kiedy Kijów od początku w pakietach kierowanych do Niemiec mówi o leopardach. Dzieje się to w sytuacji, kiedy Niemcy wrzucili do budżetu 100 mld euro na rozwój armii, kiedy trwa walka, aby zbudowany w kooperacji niemiecko-
-francuskiej czołg przyszłości zdominował wyposażenie armii państw europejskich. W tym momencie ogłaszanie, że trwa liczenie czołgów, że Niemcy nie wiedzą, ile ich posiadają i w jakim są stanie technicznym, zakrawa na kpinę i traktowanie opinii międzynarodowej w sposób niepoważny.

 

Swoją drogą kim jest Boris Pistorius, nowy minister obrony Niemiec, który w przeszłości krytykował sankcje na Rosję?

– Pomijając fakt, że do niedawna żoną Pistoriusa była czwarta żona Gerharda Schrödera, można powiedzieć, że nowy minister obrony RFN to polityczne dziecko Schrödera – podobnie zresztą jak Olaf Scholz. Przypomnę też, że Schröder, były kanclerz Niemiec, to człowiek, od którego nazwiska – nie bez powodu – pochodzi termin „schröderyzacja”, czyli korumpowanie przez Rosję europejskich elit, co zresztą stało się też pewnym problemem badawczo-naukowym. Co ciekawe, ten proceder odbywał się na oczach Niemców, ale sam Schröder nie doczekał się dotąd żadnego procesu za to, co zrobił. Człowiek, który pod koniec sprawowania urzędu kanclerskiego, wykorzystując publiczne środki, zawarł kontrakt finansujący Nord Stream 1, a po zakończeniu kadencji natychmiast znalazł zatrudnienie w rosyjskich spółkach gazowych, wciąż jest nietykalny. Zresztą Merkel, która dowiedziała się o tym pół roku po tym, jak sprawowała urząd, gdy Rosja zwróciła się do niej o te pieniądze, nie tylko nic nie zrobiła w tej sprawie, ale sama stała się gorącym orędownikiem rosyjskich pieniędzy i projektu Nord Stream.

Jak duża może być skala korumpowania elit nie tylko niemieckich?

– Ogromna. Mechanizm korumpowania elit niemieckich był jednym z kluczowych elementów realizowanych przez Rosję w wojnie z Zachodem i z Unią Europejską. Skala brudnych pieniędzy, które przenikały do Berlina, Wiednia czy Londynu, była ogromna i doprowadziła do wielkich zniszczeń instytucji demokratycznych. Setki miliardów dolarów zostały w ten sposób wyprane na Zachodzie i na ich bazie Putin stworzył tysiące firm, które od środka rozsadzały Europę. Przez pryzmat skorumpowanych polityków Rosja pokazuje, że właściwie każdy jest do kupienia. Zresztą Putin w wąskim gronie mówił wielokrotnie, że Zachód za pieniądze bez problemu sprzeda swoją wolność i demokrację. A teraz Niemcy w Ramstein pokazały, czym dla nich jest bezpieczeństwo Europy, bo są dogadani z Rosją. To jest niepojęte, ale takie są fakty. To pokazuje, kim tak naprawdę są Niemcy i jak definiują swoje interesy. Widać to także po reakcji na żądanie reparacji przez Polskę – i czyni to państwo i naród, który napadł w sposób brutalny i bezwzględny, dokonał ludobójstwa na niespotykaną skalę. Dzisiaj mamy kontekst innego ludobójstwa – na Ukrainie. Takie zachowanie czyni Niemców współwinnymi tego, co Putin robi na Ukrainie. A jeszcze niedawno Niemcy ukazywały siebie jako wzór moralności w Europie.

Chyba więc nie ma wątpliwości, że Niemcy wykorzystują trwającą wojnę do realizacji swoich interesów i budowania projektu superpaństwa europejskiego?

– Z jednej strony przekonują, że w obliczu wojny konieczna jest głębsza integracja, a z drugiej pokazują, że liczy się tylko interes i bezpieczeństwo Berlina. Warto mieć świadomość, że Moskwie chodziło o zwycięstwo, które byłoby porażką nie tylko Ukrainy, ale całej Europy, a w konsekwencji doprowadziłoby do radykalnej przebudowy świata. W tym kontekście postawa Berlina cofa nas do innej rzeczywistości, tym bardziej należy wyciągnąć mądre wnioski z dotychczasowych lekcji, jakich Berlin udzielił Europie. Co więcej, Niemcy podważają wysiłek wielu państw. Zatem cały czas mamy brutalną, bezwzględną grę niemiecką i podkreślanie przez Pistoriusa, że muszą się jeszcze zastanowić nad przekazaniem czołgów Ukrainie, wziąć wszystkie za i przeciw. To brzmi fatalnie. Gdzie był Berlin, kiedy m.in. Polska przestrzegała przed realizacją projektu Nord Stream, że jest to projekt nie gospodarczy, ale polityczny, podporządkowujący Europę Moskwie? Dzisiaj mamy ludobójstwo na Ukrainie, a po drugiej stronie niemiecki spokój, żeby zważyć wszystkie racje. Był Auschwitz, jest Bucza. O jakich racjach mówi Berlin?

Zwlekanie Niemiec pozwala Rosji odbudowywać potencjał. Słyszymy, że na Syberii Rosja ma tworzyć 2-milionową armię?

– Niemcy dotychczas hamowały wsparcie dla Ukrainy i robią to nadal. Ale determinacja Zachodu jest ogromna i kolejny wielki pakiet wsparcia militarnego trafi do Kijowa. Sądzę, że presja okaże się na tyle silna, iż Niemcy w obliczu katastrofy wizerunkowej i realnej utraty pozycji politycznej się ugną. Nie ma jednak wątpliwości, że dały cenny czas Putinowi. Tak czy inaczej ostatecznie dla Berlina liczy się twardy interes w budowie niemieckiego imperium.

Jeśli do tego dodamy strategię Niemiec wobec Polski, to cała ta budowla układa się w całość?

– Działania wobec Polski to osobny rozdział niemieckiej polityki. To my obnażamy działania i intencje Berlina i dlatego jesteśmy atakowani na gruncie Unii Europejskiej. Do tego należy dodać ujawnione informacje na temat stopnia skorumpowania Parlamentu Europejskiego, nie zapominając, że wśród najsilniejszych lobbystów w łonie Unii Europejskiej był rosyjski Gazprom. Jeśli tak niewielkie państwa jak Katar czy Maroko mogły korumpować europarlamentarzystów, to można sobie wyobrazić, jaki wspólny wpływ na podejmowane przez europarlament i w ogóle przez Unię Europejską decyzje miały Niemcy i Rosja.

Możemy się spodziewać, że ten wątek wyjdzie podczas trwającego śledztwa?

– Ta wiedza jest powszechna. Nie jest tajemnicą, że Gerhard Schröder, były kanclerz Niemiec, jeździł z walizkami rosyjskich pieniędzy po świecie i korumpował polityków. Zaczął od partii socjaldemokratycznych. Powstały prace naukowe opisujące zjawisko i mechanizm tzw. schröderyzacji – czyli instytucjonalnego korumpowania wysokich urzędników. Rosja prowadziła z Europą wojnę hybrydową. Bronią atomową, jaką wykorzystywał w niej Putin, była korupcja użyta jako broń strategiczna. Schröder, były premier Finlandii Paavo Lipponen, były kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel są także symbolami skutecznej maszyny korupcyjnej Kremla, która masakruje demokracje europejskie i ośmiesza unijny dyskurs o praworządności. Każdy z nich w spektakularny sposób dał się kupić Putinowi. Do nich dołączali przed wojną następni – była szefowa austriackiego MSZ Karin Kneissl, gorąca zwolenniczka Nord Stream 2, weszła w skład Rady Dyrektorów koncernu Rosnieft, gdzie zasiadał już Schröder, a były szef francuskiego rządu François Fillon został nominowany do zarządu rosyjskiego państwowego koncernu naftowego Zarubieżnieft. I to jest tylko czubek góry lodowej. Rosjanie stosowali przy tym podwójną strategię – zachętę pieniężną albo szantaż materiałami agenturalnymi. To znaczy dawano wybór, albo dana osoba będzie współpracować, dobrze zarabiając, i będzie żyć spokojnie, albo materiały kompromitujące będące w posiadaniu rosyjskim ujrzą światło dzienne. Ta metoda była stosowana z powodzeniem i przynosiła Rosji oczekiwane rezultaty. Wystarczy się tylko przyjrzeć kulisom Nord Stream 1, żeby się dowiedzieć, w jaki sposób Rosjanie uzyskiwali potrzebne zgody poszczególnych państw na realizację tego projektu. I dzisiaj nawet po wybuchu wojny na Ukrainie nie dość, że Schröderowi nie spadł włos z głowy, to jeszcze była kanclerz Angela Merkel nadal mówi, że trzeba się dogadywać z Moskwą.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

Nasz Dziennik