Przed nami Niedziela Palmowa, gdzie będziemy wspominać wjazd Chrystusa do Jerozolimy i krzyki „hosanna”, pamiętając jednocześnie, co stało się w Wielki Piątek. Można to odnieść także do św. Jana Pawła II i ataków na jego osobę?
– Oczywiście. To jest doświadczenie Pana Jezusa, ale też wielu świętych w historii, gdzie entuzjazm, emocje się pojawiają na widok dobra, a gasną w momencie, kiedy pojawia się atak. Ten wzorzec męki Chrystusa, zwłaszcza w całym kontekście politycznym, który wówczas też dotyczył nauczania Pana Jezusa, to jak najbardziej – przez analogię dotyczy też św. Jana Pawła II.
Jeszcze nie tak dawno byliśmy zjednoczeni wokół Jana Pawła II, kiedy do nas mówił, towarzyszyliśmy mu, kiedy odchodził, wreszcie cieszyliśmy się z beatyfikacji i kanonizacji. Dlaczego więc dzisiaj tak wielu z nas dało się zwieść kłamstwom i manipulacjom medialnym?
– Nie tylko dzisiaj ulegamy całej tej psychozie, nagonce, próbom dyskredytacji Papieża Polaka. Człowiek jest słaby i wyłączając rozum, a dając upust emocjom, niestety, ulega rozmaitym wrogim podszeptom. Natomiast nie odpowiedź na pytanie, dlaczego niektórzy ulegają tej presji, jest najważniejsza, bardziej istotna jest odpowiedź – dlaczego ci, którzy odpowiadają za komunikację społeczną, za media, dlaczego oni manipulują. I to jest fundamentalne pytanie. Przypomnijmy, że kiedy Papież Polak żył i tuż po jego śmierci, nikt nie ważył się stawiać tak absurdalnych tez, ferować takich wyroków.
Oprócz „Gazety Wyborczej”, która już w 1991 roku próbowała krytykować Papieża za słowa pouczania nas, jak zagospodarować odzyskaną wolność, i pytała o koszty pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny?
– Mimo wszystko to jednak nie była ta skala, bo wtedy to były raczej próby niuansowania. Natomiast dzisiaj mówimy o próbie podważenia autorytetu, nauczania św. Jana Pawła II oraz o próbach odcięcia polskiego Narodu od nauczania Ojca Świętego. Taki jest cel tych dzisiejszych ataków, więc ich skala w zestawieniu z próbami dyskredytowania osoby Jana Pawła sprzed lat, jest całkowicie nieporównywalna.
Senatorowie PiS chcieli uczcić św. Jana Pawła II i przygotowali stosowną uchwałę w obronie dobrego imienia Papieża. Jak skomentować postawę marszałka Grodzkiego, który nie włączył do procedowania tego projektu uchwały i uzasadniał to w sposób niegodny Polaka. Jan Paweł II nie zasługuje na uszanowanie przez wyższą izbę parlamentu?
– Twierdzenie, że dyskusja nad projektem uchwały ws. obrony dobrego imienia św. Jana Pawła II jest dziś bezprzedmiotowa, tylko pokazuje, że marszałek Grodzki nie rozumie skali postaci, jaką był i pozostaje w naszej historii i jaką rolę w naszych dziejach odegrał św. Jan Paweł II. Ponadto robi to w sposób nieporadny, żeby nie powiedzieć infantylny. Pomijam już fakt, jakie Pan marszałek ma poglądy, i to, co mówi, czy jest uwarunkowane ideologicznie. Motywacja tego typu zachowań jest zupełnie inna – mianowicie Platforma nie chce wystąpić przeciwko swojemu medialnemu zapleczu, jakim jest stacja TVN i „Gazeta Wyborcza”, a z drugiej strony boi się głosować wedle wskazań tychże ośrodków, bo okazuje się, że Polacy mają zupełnie inne zdanie. I to jest powód, natomiast cała reszta, to jest tłumaczenie się. Tłumaczenie, jakim posłużył się marszałek Grodzki, uzasadniając odmowę podejmowania dyskusji i uchwały w obronie czci św. Jana Pawła II, pokazuje brak zrozumienia dla pewnych procesów społecznych, które zaszły od czasów komunizmu do niepodległej Polski.
Do czego może nas doprowadzić szalejący antyklerykalizm i wzmocnienie się postkomunistów i różnej maści lewaków?
– Każda ideologia, każdy z nowoczesnych socjalizmów prowadził do wojny religijnej. I odnosząc się do tych kwestii, też trzeba to widzieć. Tak było z narodowym socjalizmem w Niemczech, który atakując Kościół katolicki, posługiwał się dokładnie tymi samymi metodami. Tu też mamy do czynienia ze zwyrodnieniem czy promowaniem zwyrodnienia na poziomie seksualnym. Z drugiej strony mamy komunizm, a także pierwotny rewolucyjny – nawiązujący jeszcze do Rewolucji Francuskiej – socjalizm liberalny i wreszcie mamy współczesny neomarksizm. Niektórzy uważali, że jeśli będziemy łagodni i nie będziemy wprost krytykować ideologii tej rewolucji, to da się jakoś współżyć z tymi nowymi trendami. Tymczasem okazuje się, że takie myślenie jest błędem, bo Kościół i chrześcijaństwo definiuje się w tych ideologicznych przestrzeniach jako wroga ideowego, a reszta to jest tylko kwestia doboru narzędzi, aby osłabić tak zdefiniowanego przeciwnika. Jeśli jako katolicy w Polsce w końcu to zrozumiemy, to nie będziemy się dziwić, skąd te wszystkie ataki, i będziemy mogli temu przeciwdziałać.
A jeśli nie…?
– Jeśli będziemy naiwni i będziemy liczyć na jakiś ideowy dialog z tym złem, to będziemy raz za razem się rozczarowywać. TVN i „Gazeta Wyborcza” – idąc w zaparte – trzymają się tej kłamliwej retoryki dotyczącej św. Jana Pawła II, ale inne ośrodki się wycofały, a już na pewno wycofują się politycy, widząc, że ten atak okazał się nieskuteczny politycznie, wyborczo i może tylko zaszkodzić w kontekście jesiennych wyborów do parlamentu. Myślę jednak, że kiedy miną wybory, jeśli upłynie trochę czasu, to będzie przygotowywany kolejny atak i to trzeba sobie uświadomić. Tylko naiwni mogą myśleć, że będzie inaczej. Nie będzie, bo mamy wojnę religijną i neomarksistowski socjalizm chce być dla człowieka czymś w rodzaju religii. „Socjalizm jako religia” – jak pisał przed wojną czołowy krytyk komunizmu w II RP Jan Urban, czyli religia, która zbawia tu i teraz poprzez cały system społeczny wyzwalania człowieka od rozmaitych uzależnień. A zatem taka religia ateistyczna idąca w zupełnie odwrotnym kierunku niż ta, którą nam przyniósł Jezus Chrystus. I w tym względzie to, z czym mamy dzisiaj do czynienia – w związku z atakami na osobę i dzieło św. Jana Pawła II, to jest tylko pierwsza bitwa – notabene przegrana przez przeciwników, ale wojna cały czas trwa. Strategicznie wojna toczy się o rząd dusz, a w szczególności o młode pokolenia.
Przyszedł czas, żeby się postawić i powiedzieć stanowcze non possumus?
– To już wypowiedziano. Natomiast nadszedł czas, żebyśmy zaczęli się rozumnie zachowywać i patrzeć, co się dzieje wokół nas. Musimy posługiwać się rozumem, a nie emocjami. Powinniśmy starać się zrozumieć pewne procesy, które się dokonują wokół nas. Co więcej, musimy być konsekwentni, cierpliwi i nastawić się na długofalową wojnę. Wojny kulturowe mają to do siebie, że trwają długo. Tylko teraz jesteśmy przyzwyczajeni do krótkotrwałych procesów i to, co działo się dajmy na to sto lat, dzisiaj można to przeprowadzić w kilka lat. Natomiast w istocie ta walka może trwać długo. I jeśli będziemy rozumieć te wszystkie procesy, ich wieloaspektowość, to wtedy będzie nam łatwiej się im przeciwstawić. Proszę pamiętać, że zamach personalny na św. Jana Pawła II – ten na jego pamięć – się dokonał, natomiast w sensie realnym zamach na nauczanie Papieża Polaka dokonuje się dzień po dniu. Proszę spojrzeć chociażby, co dzieje się w sferze nauczania moralnego, w sferze ludzkiej płciowości, w sferze moralności seksualnej – jak rozmaite ideologie genderystyczne atakują nasze dzieci. Kiedy to się pojawiło, to wielu naiwnie bądź przewrotnie – w zależności od intencji – mówiło, że nic się nie dzieje, że to tylko dyskusja, jakiś nowy trend czy coś w tym rodzaju i nie ma co się denerwować, bo to minie. Ale to też była walka z nauczaniem św. Jana Pawła II, tylko może odnosząca się nie do historii jego życia, ale nauczania, tego, co głosił. Proszę zwrócić uwagę, że ataki były prowadzone nie na „papieskie kremówki”, ale na nauczanie, a tak naprawdę na nauczanie Ewangelii.
Najbliższa niedziela 2 kwietnia to 18. rocznica śmierci Jana Pawła II oraz marsze ku czci Papieża Polaka. Dlaczego powinniśmy wziąć w nich udział?
– Cały pontyfikat Ojca Świętego Jana Pawła II, jego pielgrzymki do Polski, to były nasze narodowe rekolekcje – przemyślane, przemodlone przez Papieża. To on nas przeprowadził przez ten trudny czas, wskazując nam pewną drogę, stawiając także wymagania. Kulminacyjnym momentem tych papieskich rekolekcji – także dla całego świata – była jego choroba, a zwłaszcza czas jego odchodzenia, kiedy dał świadectwo umierania, jak określa to jeden z najpopularniejszych motywów w średniowiecznej literaturze – ars moriendi – sztuka umierania. Ojciec Święty oswajał nas ze śmiercią, z kresem na tej ziemi i pokazał nam, co to znaczy i jak odchodzić do domu Ojca. I pozostał wierny temu, co głosił całe swoje życie. Jednak święci oddziałują nie tylko za swojego życia, ale często jest tak, że jeszcze bardziej oddziałują po śmierci, poprzez swoje orędownictwo, wstawiennictwo u Pana Boga. Można to nazwać nauczaniem zza grobu, bo św. Jan Paweł II pozostawił nam mnóstwo pism, encyklik, przemówień, analiz, rozważań teologicznych, filozoficznych książek, całą swoją twórczość poetycką również. I to się nie podoba wrogom Boga, Kościoła, wrogom człowieka. Chodzi więc o to, żeby przerwać to nauczanie, żeby przerwać te narodowe rekolekcje i oderwać Naród Polski od więzi łączących nas z Janem Pawłem II i de facto odwrócić nas od Pana Boga. I w tym względzie udział w niedzielnych marszach ku czci św. Jana Pawła II jest protestem przeciwko tym wszystkim próbom oderwania naszych dzieci od tak wielkiej postaci historycznej i głębokiego nauczania o Bogu i człowieku, jakie pozostawił nam w spadku św. Jan Paweł II. Zarazem może to być nasze zamanifestowanie przywiązania do Boga i Kościoła. Dlatego – wbrew pozorom – ten cały atak na św. Jana Pawła II może być dla nas szansą przypomnienia sobie jego nauczania – nie kremówek, które są odwołaniem do emocji i spłycają nasz sposób myślenia, ale tego, kim był i pozostaje dla nas nasz Wielki Rodak św. Jan Paweł II. Dlatego za wspomnieniem, za tymi wszystkimi marszami, upamiętnieniami powinno pójść głębokie wczytanie się w to, czego nas uczył św. Jan Paweł II i przekazywanie tego wszystkiego młodemu pokoleniu Polaków.
Dziękuję za rozmowę.