Wiosną 1943 r. dowództwo AK otrzymało informację,
że przez Warszawę przejeżdżają transporty więźniów
z niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Lublin (Majdanek), które są kierowane do niemieckiego obozu zagłady Auschwitz. Prawdopodobnie okrężna trasa wynikała z faktu, że w Warszawie dołączano partię więźniów skierowanych do obozu. Pojawił się pomysł ich odbicia. Po rozpoznaniu wykonanym przez pchor. art. Jerzego Zymsa „Wolskiego” wytypowano niewielką stację kolejową Celestynów, położoną 32 km na południowy wschód od stolicy.
„Dojazd do stacji był dogodny, a teren zalesiony. »Wolski« ustalił, że w Celestynowie pociąg z więźniami zawsze się zatrzymywał, a tzw. więźniarka była doczepiana na końcu składu, co ułatwiało wykonanie akcji. Sprzyjającą okolicznością był także fakt, że zawiadowca stacji był Polakiem. Około 300 m od stacji znajdował się komisariat granatowej policji oraz trzyosobowy posterunek wartowniczy. Przed akcją zarekwirowano samochody ciężarowe do ewakuacji odbitych więźniów oraz transportu broni. Kilkanaście godzin przed akcją, 19 maja rano, Tadeusz Zawadzki »Zośka« oraz Sławomir Maciej Bittner »Maciek« udali się do Celestynowa na rekonesans. Pojechali tam osobowym Oplem Olympią, którego zdobyto w dniu Akcji pod Arsenałem” – powiedział Rafał Brodacki.
Aleksander Kamiński opisał w „Kamieniach na szaniec” niemiecki wagon policyjny do przewozu więźniów:
„Jest [...] podzielony mocnym przepierzeniem na dwie części. W jednej, większej, mieszczą się transportowani więźniowie, w drugiej wygodnie podróżuje konwój, rekrutujący się z najgorszych gestapowskich kanalii. Wewnętrzne drzwi z przedziału konwojentów do przedziału więźniów zamykane są na dwie zasuwy i tęgi zamek. Wyjście dla więźniów prowadzi tylko przez przedział konwoju. Dwa małe okienka towarowego wagonu są jedynie na użytek eskorty. W przedziale więźniów okienka są szczelnie zabite deskami, nie dochodzi tam ani światło, ani powietrze”.
Z relacji uczestników wiemy, że wagon był opancerzony grubą blachą, a w okienku przedziału eskorty była założona siatka zabezpieczająca przed wrzuceniem granatów.
W Archiwum Akt Nowych zachował się szkic więźniarki wykonany przez konspiratorów.
Wykonanie zadania zlecono oddziałowi dyspozycyjnemu Kedywu Komendy Głównej AK „Motor 30”, w którym znaleźli się harcerze Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Dowódcą był kpt. Mieczysław Kurkowski „Mietek”, a jego zastępcą był pchor. Zawadzki „Zośka”. Obserwatorem
z ramienia dowództwa był cichociemny kpt. Adam Borys „Pług”. „Grupy Szturmowe (GS) Szarych Szeregów składały się z pełnoletnich, uformowanych już emocjonalnie harcerzy, dojrzałych do udziału w akcjach bojowych
i dywersyjnych. Pierwsza i udana akcja odbicia więźniów pod Arsenałem w marcu 1943 r. udowodniła, że GS są pełnowartościowymi oddziałami bojowymi AK. Obok stopni wojskowych równolegle używano w nich stopni harcerskich. Powstał składający się z harcerzy Oddział Specjalny »Jerzy« ppor. Ryszarda Białousa” – zwrócił uwagę Brodacki.
19 maja 1943 r. o godz. 22.30 konspiratorzy byli już na stanowiskach, jednak pociąg z Lublina wjechał na stację Celestynów dopiero ok. godz. 1.45. W pobliżu stał transport wojskowy z żołnierzami Wehrmachtu, co mogło utrudnić, a nawet uniemożliwić przeprowadzenie działań.
„Większość uwolnionych pochodziła z terenu Lubelszczyzny. Reprezentowali oni różne grupy społeczne, zawodowe
i wiekowe. Byli wśród nich przedwojenni żołnierze oficerowie WP, rolnicy, leśnicy, nauczyciele. Wielu należało do AK i Batalionów Chłopskich, ale był również członek komunistycznego PPR i Komendy Obrońców Polski, osoby należące do innych ugrupowań politycznych i wojskowych. Znamy nazwiska wszystkich uwolnionych” – wskazał Brodacki.
„Akcja »Celestynów« jest dziś nieco zapomniana,
a przecież powiodła się, bo więźniowie odzyskali wolność. Pod Arsenałem »Zośka« i jego druhowie w środku okupowanej Warszawy uwalniali swojego kolegę Jana Bytnara »Rudego«. Dwa miesiące później na małej stacji odbili 49 nieznanych sobie, obcych osób. Dla całego społeczeństwa, ale i dla Niemców Celestynów był sygnałem, że Podziemne Państwo Polskie nie zostawia więźniów na pastwę okupanta i, gdy tylko to możliwe, upomina się o nich i uwalnia ich. To był psychologiczny aspekt. Dla »Zośki« miało to też osobiste znaczenie – zdał praktyczny egzamin z dowodzenia w warunkach walki
i zyskał stopień podporucznika AK. Akcja pod Celestynowem pokazała, że harcerze z Grup
Szturmowych są odważnymi i skutecznymi żołnierzami Polski Podziemnej” – podsumował historyk.