Jak można by skomentować zachowanie Donalda Tuska podczas objazdu Polski, kiedy raz za razem zmienia zdanie?
– Nie śledzę wszystkich kroków Donalda Tuska i tego, co mówi podczas spotkań ze zwolennikami Koalicji Obywatelskiej, ale znając możliwości tego polityka, nie trudno mi jest domyśleć się, jaki jest jego przekaz. Jedno jest pewne – Tusk szamocze się bardzo, i trudno w tych wystąpieniach znaleźć jakąś logikę. W elektoracie, wśród wyborców nawet Platformy, nie widzę, żeby ktoś brał te jego wypowiedzi na poważnie. Dlatego bardziej to przypomina szamotaninę lidera, który stoi na gruncie formacji liberalnej, który, kiedy sam rządził, mówił, że pieniędzy nie ma, mówił o oszczędnościach i konieczności utrzymania dyscypliny budżetowej, który nawet jeszcze niedawno posądzał rząd Prawa i Sprawiedliwości o rozdawnictwo, natomiast teraz, kiedy jest mu wygodnie, to próbuje naśladować PiS właśnie w obietnicach. Jednak biorąc pod uwagę brak wiarygodności, robi to nieudolnie.
Przykładem na to, co Pan Profesor mówi, a jednocześnie w odpowiedzią na postulat PiS odnośnie do podwyższenia świadczenia „500 plus” do kwoty 800 zł, jest propozycja Donalda Tuska, żeby wcielić to w życie już od 1 czerwca br.
– To w stylu Tuska. Tymczasem jeśli ktoś przez lata głosił, że w gospodarce trzeba być odpowiedzialnym, a sam teraz nie respektuje podstawowych zasad czy reguł i nie rozumie – albo tylko udaje, że nie rozumie – że w sferze tak dużych wydatków budżetowych wymaga przygotowania legislacyjnego i finansowego, to tylko daje świadectwo braku odpowiedzialności. To nic innego jak chaotyczna próba ścigania się z PiS na propozycje i obietnice wyborcze. Wygląda to fatalnie. Proszę sobie wyobrazić, że SLD nagle próbuje się ścigać z PiS o to, kto jest bliżej Kościoła i przewodniczący Włodzimierz Czarzasty nagle zaczyna wychwalać np. ks. abp. Marka Jędraszewskiego i tym samym próbować – w tym obszarze – wygrać rywalizację z PiS czy z Suwerenną Polską. Przecież w tym momencie staje się kompletnie niespójny, bo ni stąd, ni zowąd popada w skrajności, a tym samym staje się niewiarygodny. I tak mniej więcej wygląda problem Donalda Tuska, który niby mruga do twardego elektoratu Platformy, że obiecujemy temu motłochowi wszystko, co możliwe, żeby tylko wygrać wybory, ale wydaje mi się, że część wyborców Platformy jest przerażona tą licytacją. Chodzi o to, że oni właśnie dlatego wybierali Platformę, żeby takiej licytacji nie było. Natomiast – w sensie deklaratywnym – Platforma jest teraz o wiele bardziej pisowska na poziomie gospodarczym niż sam PiS. To jest jakaś bardzo nieudolna kopia PiS w tym zakresie, a skoro tak, to zawsze jest lepiej postawić na oryginał niż na marną kopię lub ci, którym się to nie podoba, zaczną szukać jakiejś alternatywy. I te poszukiwania w elektoracie Platformy cały czas trwają.
Czy to może oznaczać odpływ z Platformy mniej radykalnego elektoratu, który nie jest wrogo nastawiony wobec PiS, a Tusk, który miał powrócić do Polski na białym koniu i być tym, który pozbawi prezesa Kaczyńskiego władzy, de facto będzie tym, co rozmontuje Platformę?
– Moim zdaniem tu nie chodzi o samą formację – jej trzon, bo to są karierowicze, ale chodzi o coraz bardziej poirytowany elektorat Platformy, który – jak tak dalej pójdzie, a Konfederacja będzie konsekwentna w swoim liberalnym przekazie – może przekazać swoje poparcie właśnie dla Konfederacji.
Donald Tusk o beneficjentach programu „500 plus”, a więc nie tylko o wyborcach PiS, ale w ogóle o Polakach pobierających to świadczenie, mówi, że to królowie życia, którzy chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili się od wielu, wielu lat. Skąd ta pogarda?
– To karygodne, że Tusk mówi w ten sposób o swoich rodakach, ale proszę zwrócić, że z drugiej strony – zaraz potem powiedział, że da im jeszcze więcej. Z jednej strony mówił to, co myśli jego agresywny elektorat, że nierobom daje się pieniądze. Z tym że nazywanie nierobem matki trójki czy czwórki dzieci jest nieporozumieniem i świadczy o pewnym oderwaniu tego człowieka od rzeczywistości, od realiów życia. Przecież tak naprawdę te matki, czy w ogóle rodzice, wychowując swoje dzieci, pracują od rana do nocy, a więc nie jest to żadne nieróbstwo. Tyle że aby to zrozumieć, to trzeba mieć trochę wyobraźni, której najwidoczniej Tuskowi brakuje. Myślę, że takiej oceny oczekiwał od Tuska jego twardy elektorat, dlatego to powiedział. Natomiast PR-owcy Platformy pewnie skalkulowali, jakie straty ta wypowiedź może przynieść, dlatego za chwilę Donald Tusk i w ogóle politycy tej formacji zaczęli mówić, że dadzą ludziom jeszcze więcej niż obiecuje PiS. I niech ktoś znajdzie jakąś spójność przekazu Tuska i jego politycznych kompanów. Jednego dnia mówi to, a drugiego, co innego – przeciwnego. W końcu wychodzi, że nikt tego, co mówi Donald Tusk nie bierze na serio.
To świadczyłoby, że Platforma ma wewnętrzny problem z określeniem się. A co za tym idzie, czy może dojść do wymiany lidera – słabego Donalda Tuska, na mocniejszego – przynajmniej w odbiorze niektórych – Rafała Trzaskowskiego? Taki manewr zastosowano z Kidawą-Błońską w kampanii prezydenckiej…
– Proszę pamiętać, że Donald Tusk jest silniejszy niż Małgorzata Kidawa-Błońska i nie da się odstawić na bok czy wymienić. Zwróćmy też uwagę, że kiedy na niego naciskano, to włączył do swojej obwoźnej grupy Rafała Trzaskowskiego. Tym samym pokazał, że są niby razem i w ten sposób sprawę załatwił. To jest pierwsza sprawa, a po drugie, w momencie, kiedy kampania nabiera tempa, nie jest wcale proste wymieniać lidera. Ponadto nie jestem pewien, czy Trzaskowski zmieniłby coś na plus w przekazie tej bezideowej formacji.
Z czego bierze się słabość Tuska, który miał poprowadzić Platformę do wygranej z PiS i odzyskania władzy? Tymczasem – jak Pan Profesor zauważył – jest niespójny w swoim przekazie. Czy jest tak bardzo zdesperowany żeby wygrać i to go paraliżuje, a może jest coś jeszcze innego?
– Myślę, że Donald Tusk ma świadomość, że jeśli przegra, to zniknie z polskiej polityki, a nawet – w sensie historycznego przekazu – może być definiowany jako postać, delikatnie rzecz ujmując, niezbyt chwalebna. Platforma ma sondaże dalekie od oczekiwań jej liderów niekoniecznie dlatego, że pojawił się Tusk, bo za Schetyny też nie było najlepiej, a wręcz słabo. Natomiast Donald Tusk o tyle się przydał, że wygasił Polskę 2050 i odebrał Szymonowi Hołowni to, co uważał, że do niego nie należy. I w tym sensie odegrał pewną rolę. Tymczasem szklanego sufitu, przez który próbuje się przebić Platforma, Tusk nie rozbił, co więcej, jeszcze bardziej go wzmocnił.
Co jest przyczyną tego, że Platforma nie zdobywa nowych przyczółków, jeśli chodzi o elektorat, nie zwiększa stanu swojego posiadania?
– Platforma nie zrobiła, nazwijmy to, rachunku sumienia, nie rozliczyła się ze swoich poprzednich rządów. Proszę zwrócić uwagę, że w zachodnich demokracjach po przegranych wyborach, po nieudanej kampanii zwykle robi się rozliczenia, wymienia się liderów, modyfikuje się program, na scenie pojawiają się nowe twarze itd. Natomiast Platforma po dwóch z rzędu przegranych wyborach niczego takiego nie zrobiła. Co więcej, nie stwierdzono, że zostały popełnione błędy, tylko winą za swoją porażkę obarczono PiS, zarzucając formacji prezesa Kaczyńskiego kłamstwa, że jest niedemokratyczna, niepraworządna itd. Tymczasem bez takiego rozliczenia się przed sobą, a zwłaszcza przed wyborcami, jest bardzo trudno o wyborczy sukces. Po drugie, Platforma nie jest formacją samosterowną samą z siebie, ale jest sterowna dwojako. W sensie wewnętrznym ogromny, decydujący wpływ na tę partię mają media. W pewnych kwestiach programowych o ile PiS, powiedzmy, że rządzi, czy ma wpływ na „swoje” media i w istocie kierownictwo tej formacji kieruje pewnym przekazem zaplecza medialnego itd., o tyle stacja TVN i jej podobni sterują Platformą i Donaldem Tuskiem. Taka to jest zależność, co pokazuje, że w tym zakresie gdzie indziej jest ośrodek. Jeśli patrzymy na PiS, że – dajmy na to – czasem ulega wewnętrznej presji, to z pewnością nie jest formacją sterowną – mianowicie, że pomysły na to, co i jak robić, nie płyną z zewnątrz. Natomiast Platforma jest w ogromnej mierze sterowana przez czynniki zewnętrzne. To powoduje, że jest partią wewnętrznie się szamoczącą, a jednocześnie niepotrafiącą samodzielnie przedstawić jakiejś wizji.
Czy zatem Platforma ma przed sobą jakąś przyszłość, czy obciążenia, o których Pan Profesor powiedział, będą balastem coraz bardziej pociągających ją na polityczne dno?
– Platforma jako duża formacja ma pieniądze na działalność i pewnie wciąż będzie je mieć, więc jakąś przyszłość przed sobą mimo wszystko ma. Natomiast Donald Tusk jeśli przegra nadchodzące wybory parlamentarne, to przed nim przyszłości – oczywiście politycznej – nie ma, a zatem będzie to jego polityczny koniec. Nic więc dziwnego, że robi wszystko, żeby się na tej politycznej powierzchni utrzymać, popełniając jednak przy tym gafę za gafą.