logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Nie pozwólmy się ogrywać Ukrainie

Piątek, 26 maja 2023 (15:31)

Rozmowa z dr. Krzysztofem Kawęckim, politologiem

Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy, Rusłan Stefańczuk, wystąpił przed polskim Sejmem. Wiele mówił o przyjaźni, partnerstwie, o wzajemnej współpracy, o przyszłości, ale słowa „przepraszam” za zbrodnię wołyńską jak nie było, tak nie ma…

– Przewodniczący ukraińskiego parlamentu rozpoczął to swoje wystąpienie tradycyjnie od wyrażenia – jak stwierdził – szczerej wdzięczności polskiemu państwu za pomoc wojskową, wyraził też przekonanie, że wkrótce powstanie koalicja samolotów, w której Polska zajmie czołowe miejsce. Można więc stwierdzić, że nic nowego w tym aspekcie wystąpienia Rusłana Stefańczuka się nie pojawiło. Natomiast rzeczywiście nie było nawet wzmianki o winie czy próbie przeproszenia za ludobójstwo na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Oprócz podziękowania za wsparcie była też mowa o ranach, jakich obecnie doznaje Ukraina, ale polskie rany wciąż niezabliźnione Rusłan Stefańczuk potraktował bardzo pobieżnie…

– Sprawę Wołynia przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy potraktował „bardzo oględnie”, mówiąc, że „rozumiemy wasz ból po stracie bliskich. Wszystkim potomkom ofiar składam wyrazy współczucia”. Proszę zwrócić uwagę, że teraz – a także wcześniej – strona ukraińska w odniesieniu do zbrodni z lipca 1943 roku na Wołyniu nigdy nie użyła słowa „rzeź”, a tym bardziej „ludobójstwo”, tylko mówi o wydarzeniach na Wołyniu.
I takie sformułowanie zostało użyte także w przemówieniu Rusłana Stefańczuka wobec polskich posłów. To pokazuje, że jest ono sformułowaniem obowiązującym w przestrzeni ukraińskiej.

W tym przemówieniu Rusłana Stefańczuka w ogóle nie ma mowy o sprawcach tej zbrodni i wygląda to tak, jakby przedstawiciel państwa ukraińskiego składał nam wyrazy współczucia za czyny, za krzywdy nie bardzo wiadomo przez kogo popełnione…

– To prawda. Wyglądało to rzeczywiście tak, jakby to się działo poza realną rzeczywistością, poza obszarem Ukrainy. Jednocześnie Stefańczuk wyraził wdzięczność tym, którzy – jak powiedział – podtrzymują pamięć o swoich przodkach, jako ostrzeżenie, żeby nic podobnego nie powtórzyło się między naszymi narodami. Innymi słowy przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy wprowadza symetrię w historię zdarzeń. Dlatego można rozumieć, że to współczucie dla potomków ofiar jest także adresowane do potomków ukraińskich wydarzeń na Wołyniu. A więc mamy do czynienia, po pierwsze, z określeniem „wydarzenie”, a nie „ludobójstwo”, i jak pan redaktor słusznie zaznaczył – brakiem wskazania sprawców czy nawet brakiem odniesienia się do tych wydarzeń w wymiarze czasowym, ale również z próbą wprowadzenia symetrii między rzezią na polskiej ludności cywilnej – która została dokonana przez Ukraińską Powstańczą Armię tylko z motywów nienawiści etnicznej – a akcjami polskich oddziałów samoobrony i również samymi akcjami samoobronnymi – niestety nielicznymi – oddziałów Armii Krajowej. Również użyta przez Rusłana Stefańczuka formuła „wybaczamy
i prosimy o wybaczenie” ma mówić o tej symetrii tzw. wydarzeń na Wołyniu, gdzie według Ukraińców obie strony – polska i ukraińska – nie są bez winy i są jak gdyby ofiarami rzekomo bratobójczego konfliktu.

Czy w tej sytuacji ktoś kolejny raz nie próbuje nam mydlić oczu? Co więcej, słowa przewodniczącego Stefańczuka – jak można było zauważyćwystarczają polskim posłom, aby nagrodzić je brawami, i to na stojąco. Czyżby polscy posłowie nie rozumieli, że Ukraina kolejny raz sobie
z nami pogrywa?

– Ukraina zachowuje się tak, a nie inaczej, ponieważ jest wręcz przyzwolenie ze strony polskich polityków na takie działania i taką postawę. Jako dowód można mnożyć różne przykłady z przeszłości odnośnie do testowania reakcji polskiej – właśnie w kwestii ludobójstwa na Wołyniu
 – i w tej chwili słowa chociażby przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy są niestety konsekwencją biernego, nie dość stanowczego zachowania się strony polskiej. Zapewne z satysfakcją na Ukrainie odnotowano słowa wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka, który tuż przed wizytą Rusłana Stefańczuka w Polsce – w reakcji na wypowiedź ambasadora Ukrainy Wasyla Zwarycza w sprawie przepraszania za rzeź wołyńską – powiedział, że nie powinniśmy szukać problemu na siłę. „Teraz nie jest czas na szukanie problemów we wzajemnych relacjach, a skupmy się raczej na tym, żeby wspierać Ukrainę”. Co więcej, przedstawiciel polskiego rządu mówi: nie zajmujmy się tym, bo to nikomu nie sprzyja poza Rosją. Ponadto przed wizytą przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy
w Polsce na chyba najbardziej opiniotwórczym portalu internetowym wspomagającym Prawo i Sprawiedliwość pojawia się np. artykuł czołowego publicysty, który pisze, że po wypowiedzi ambasadora Ukrainy domaganie się prawdy ze strony środowisk czy osób w Polsce – także potomków, którzy pielęgnują pamięć ofiar zbrodni popełnionej na Polakach na Wołyniu przez ukraińskich nacjonalistów – to nic innego jak rzucanie Ukrainy na kolana i skakanie po gardle walczącego o przeżycie naszego wschodniego sąsiada. Takie postawy trudno nazwać inaczej jak przyzwolenie na takie, a nie inne zachowania strony ukraińskiej. Zresztą już po wystąpieniu przed polskim Sejmem przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy szef polskiej dyplomacji prof. Zbigniew Rau – wręcz zachwycony słowami Rusłana Stefańczuka na temat rzezi wołyńskiej – powiedział, że słyszeliśmy to, co chcieliśmy usłyszeć.

Wszystko zależy od tego, czego kto oczekiwał. Na pewno tej opinii nie podzielą potomkowie ofiar zbrodni wołyńskiej…

– Dokładnie. Dlatego myślę, że zachowanie i słowa przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy są – niestety – satysfakcjonujące dla strony rządowej. Natomiast to się rozmija – jak pan redaktor wspomniał – z uczuciami i oczekiwaniami Polaków.

Jak budować wspólną przyszłość? Słyszymy o takich planach – o otwieraniu nowych rozdziałów, ale stary, jakże ważny, nie został zamknięty. Nie ma słowa „przepraszam” za Wołyń, polskie ofiary nie są odnalezione, nie mają godnego pochówku ani upamiętnienia. Czy w tej sytuacji mowa o otwartych granicach Polski dla Ukraińców, a wręcz o unii polsko-ukraińskiej nie jest nieporozumieniem i zwykłą naiwnością?  

– Z całą pewnością nie da się kształtować wspólnej przyszłości, pisać wspólnej historii między narodami i państwami bez uszanowanie pamięci historycznej, bez oddania każdemu tego, co mu się należy. To jest stara formuła, która jest jedną z podstaw pojęcia sprawiedliwości w cywilizacji europejskiej. Niestety, mamy tu do czynienia z sytuacją, że na Ukrainie wzrasta odsetek osób uznających bojowników OUN-UPA za narodowych bohaterów, a pamięć o ludobójstwie polskiej ludności na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej jest po prostu spychana w zapomnienie, relatywizowana. Na taki obraz, taki stan rzeczy zapracowała mocno ukraińska historiografia – polityka również. Z tym, że to jest oczywiście droga donikąd. Trzeba więc nieustannie powtarzać, że to do niczego nie prowadzi. Ale na razie tak to, niestety, wygląda.

Przed nami obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej, czego powinniśmy oczekiwać nie tyle od władz Ukrainy, ale od polskich władz?

– Przede wszystkim wypełnienia przez najwyższe władze Rzeczypospolitej powinności, które przynależą władzy państwowej. Wypełnienia powinności wobec własnych obywateli, tych, którzy zostali w sposób bestialski wymordowani 80 lat temu na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przez ukraińskich nacjonalistów. Także wypełnienia pamięci historycznej z myślą o konstruktywnej współpracy w przyszłości Polski i Ukrainy, i w ogóle stworzenia dobrych relacji sąsiedzkich między państwami i narodami naszego regionu Europy Środkowej i wschodniej. Dlatego sądzę, że ze strony polskich władz powinny zostać postawione konkretne żądania pod adresem Kijowa. Nie możemy tylko ulegać Ukraińcom – tak jak to zresztą powiedział przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefańczuk, który wyraził  Polsce wdzięczność za bezwarunkowe wsparcie dla Ukrainy. Oczywiście to nasze wsparcie jest zrozumiałe, bo niepodległa Ukraina leży też w naszym dobrze pojętym interesie, ale ta nasza pomoc nie może być bezwarunkowa, bo to jest nic innego jak budowanie przyszłości na piasku, bez korzeni, bez podstaw. Co więcej, uważam, że taka nasza bezrefleksyjna postawa to jest wręcz otwieranie jakiejś możliwości stworzenia w przyszłości złych relacji nie tylko między państwami, ale także złych relacji międzyludzkich między Polakami a Ukraińcami, między tymi dwoma narodami.

                 Dziękuję za rozmowę.

 

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl