Prezydenta straszono, że jeśli podpisze ustawę o badaniu wpływów agentury rosyjskiej w Polsce, to zamknie sobie drogę do międzynarodowej kariery po zakończeniu kadencji. Andrzej Duda jednak się nie zawahał…
– Argumenty, jakie padały ze strony przeciwników ustawy powołującej państwową komisję ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022, były charakterystyczne dla mentalności obozu opozycyjnego. Znamy teksty rozmów i słowa, jakie padały na nagraniach od „Sowy”, kiedy rozmówcy o Donaldzie Tusku mówią, że marzy mu się, aby odseparować się
od odpowiedzialności za Polskę, pójść do Brukseli i być „dużym misiem”. Próby wywierania presji na prezydenta, owszem, były, ale Andrzej Duda się nie wahał i bardzo szybko podpisał ustawę. Wydaje się, że nie tylko dlatego, że chciał z siebie zdjąć presję. Pamiętajmy też kontekst,
że te wydarzenia związane z ustawą, komisją, to wszystko dzieje się przed 4 czerwca. To z kolei prowokuje pewne napięcia i w jakimś stopniu modeluje scenę polityczną
w kontekście zapowiadanego przez Tuska marszu opozycji w Warszawie.
Czy kampania wyborcza i marsz opozycji
4 czerwca będą oscylowały wokół ustawy
i komisji, która w tej chwili jest torpedowana przez przeciwników rządu?
– Do wakacji ten temat na pewno będzie bardzo mocno drążony. Proszę pamiętać, że to jest walka na symbole, której towarzyszą też ogromne emocje. Chodzi o to,
że 4 czerwca co innego symbolizuje w perspektywie Tuska, a co innego w perspektywie sprawujących władzę. Otóż
dla Tuska i jego zwolenników 4 czerwca to data częściowo wolnych wyborów z 1989 roku. Te wybory były w istocie potwierdzeniem pewnego układu, jaki został zawarty podczas obrad przy okrągłym stole. To był układ lewicy post-PZPR-owskiej z „Solidarnością”. Potem był on wielokrotnie potwierdzany m.in. w głosowaniu w nocy
z 4 na 5 czerwca 1992 roku nad odwołaniem rządu premiera Jana Olszewskiego. Przekaz był taki,
że nie dopuszczamy prawicy do rządzenia Polską,
do rozstrzygania ważnych spraw, które mogłyby godzić
w interesy elit i ktokolwiek próbowałby rozmontować
ten układ, musi odejść. I duża część ludzi związanych
z PZPR, ZSL lub SD, ale też z lewicą solidarnościową,
tzw. michnikowszczyzną, cały czas marzy, żeby wróciły tamte dawne czasy. Marzą się im dawne elity, dawne blokady dla „niedemokratycznych” sił, czyli nie z ich układu. Patrząc z punktu widzenia komisji, która ma zbadać wpływy agentury rosyjskiej na polskie elity,
ma ona uderzyć w rząd PO – PSL oraz w Tuska i Pawlaka. Pamiętajmy, że wpływy rosyjskie w Polsce to także czas sowiecki, co bardzo irytuje dawnych PZPR-owców, postkomunistów, dzisiejszą lewicę, bo albo oni sami
bądź ich ojcowie czy promotorzy mieli dużo na sumieniu, biorąc pod uwagę kontekst tego, co działo się w czasach komunistycznych. Nie jest przecież tajemnicą,
że wysługiwali się obcemu mocarstwu. Dlatego Tusk widzi, że komisja jest doskonałym pretekstem, by przy pomocy mediów, które go popierają, rozpętać histerię i skupić
na sobie uwagę opinii, tego układu czy tych wyborców,
tak aby doprowadzić do stworzenia jednej listy wyborczej,
o której marzy.
A z punktu widzenia Prawa
i Sprawiedliwości?
– Wydaje się, że PiS dobrze zdiagnozowało, iż badanie wpływów rosyjskich oraz skupienie uwagi wokół Tuska
– w kontekście wojny, jaka trwa za naszą wschodnią granicą – że może na tym wygrać. Nawet jeśli pewne emocje się skumulują wokół marszu 4 czerwca, to jednak druga część – siły patriotyczne – skupią się na PiS
i być może ta konfrontacja przetrwa do wyborów,
a już na pewno do wakacji.
Skoro mowa o emocjach, to jak Pan odebrał wpis Tomasza Lisa:
„znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora”?
– Widać, że totalno-opozycyjny hejt i wrogość do PiS części celebrytów mają się dobrze. Nie wiem, czy tego typu wpisy należy w ogóle brać pod uwagę i traktować je poważnie. Przy całej dezaprobacie do tego typu postawy to przejaw emocji i gra na emocjach. Obóz opozycyjny nie będzie walczył na merytoryczne programy, tylko na emocje, które mają skupić przy nich jak najwięcej przeciwników obecnej władzy. Dlatego im bliżej wyborów, im frustracja po ich stronie będzie narastać, tym więcej można się spodziewać tego typu postaw, zachowań, prób zdezawuowania partii rządzącej. Nie spodziewajmy się jednak merytoryki.
Jaka mogła być skala lobbingu rosyjskiego
w Polsce? Wiadomo, że Rosja na lobbing
w skali Europy wydawała setki milionów euro?
– Ogromna skala zależności od wpływów rosyjskich jest
nie tylko w Polsce. Znamy uwikłania choćby czołowych polityków niemieckich, francuskich, austriackich, którzy byli kupowani przez rosyjskie służby i po zakończeniu kariery politycznej byli czy są na pasku Władimira Putina
w rozmaitych spółkach rosyjskich, zarabiając duże pieniądze. Jeśli zaś chodzi o Polskę, to powiedzmy sobie otwarcie, że Tusk robił dokładnie to, co Niemcy, tym samym wpisując się w kontekst polityki niemieckiej. Skoro Niemcy prowadziły politykę prorosyjską, Tusk to niejako kopiował, bo on i cała ta opcja rządząca chcieli być jak Niemcy. Trzeba też powiedzieć, że po stronie koalicji PO
– PSL nie było innego pomysłu na prowadzenie polityki.
Ale tak jak wspomniałem, nie jest to problem tylko Polski, ale jest on o wiele, wiele szerszy.
Skąd bierze się krytyka decyzji o powołaniu komisji nie tylko ze strony opozycji
w Polsce, ale także ze strony Komisji Europejskiej i departamentu stanu USA? Swoją dezaprobatę wyraził ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Mark Brzezinski.
– Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to pamiętajmy,
jaka opcja rządzi w Waszyngtonie. To są politycy lewicowi, którzy w jakiś sposób sympatyzują z obozem lewicowo-
-liberalnym w Polsce, więc reagują tak a nie inaczej.
Jeśli bierzemy pod uwagę kontekst europejski, to oni, przybierając taką, a nie inną postawę, w jakimś sensie siebie ratują. Nic dziwnego, że wyrażają taki, a nie inny, pogląd charakterystyczny dla zachodniej Europy.
Czy komisja powinna powstać na poziomie europejskim, o co apelował prezydent Andrzej Duda? Agentura, którą dyryguje czy dyrygował Putin, jest przecież wszędzie?
– Zdecydowanie taka komisja powinna powstać i zbadać wpływy Putina na elity europejskie. Mamy aferę katarską
w PE, warto, żeby zbadać także kierunek moskiewski.
Niestety, trudno się spodziewać, żeby elity europejskie zdecydowały się na taki krok i powołały komisję, a nawet jeśli to obawiam się, że może mieć to karykaturalną formę, bo zbyt duże interesy i ważni ludzie są w ten proceder zamieszani czy uwikłani.
Krytykę komisji wyraził unijny komisarz
do spraw sprawiedliwości Didier Reynders, który podał w wątpliwość jej praworządność, nie wykluczył, że to może się zakończyć interwencją KE.
– To pokazuje, że zaczyna się kolejny atak na Polskę
i możemy mieć próby torpedowania komisji przez organy europejskie, które absolutnie nie mają prawa, żeby się mieszać w wewnętrzne sprawy państwa członkowskiego.
To pokazuje, jak funkcjonuje UE rządzona przez lewicową większość. Inna sprawa, że strach ma wielkie oczy,
bo przecież taka komisja, która ma powstać w Polsce, nikogo nie skaże, nikomu też nie zabroni kandydować
– nie o to w tym chodzi. Dlatego są to strachy na lachy wywołane przez totalną opozycję w Polsce, która, broniąc swoich interesów, chce do tego zaangażować niechętne rządowi Zjednoczonej Prawicy unijne władze. Oczywiście możemy się spodziewać ze strony Brukseli jakichś ataków – przynajmniej werbalnych, ale nie należy się tym przejmować i robić swoje zgodnie z polskim prawem
i polskim interesem.
Mimo prób storpedowania komisję uda się stworzyć, czy opozycja, mimo że dzisiaj odżegnuje się od swojego udziału,
jednak zgłosi swoich kandydatów?
– Nie sądzę, żeby siły opozycyjne zasiliły skład tej komisji. Dlatego przyjęła strategię, żeby samą ideę, ale też wszystkie ustalenia komisji podważać. Tak jak zamiast Trybunał Konstytucyjny mówią, że to trybunał mgr Julii Przyłębskiej, podobnie będą chcieli zdezawuować państwową komisję ds. badania wpływów rosyjskich
na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022. Jaka opozycja, takie metody.
Chyba trudno się też spodziewać, żeby przed komisją stanął Donald Tusk?
– To czy Tusk stanie przed komisją, jeśli zostanie wezwany, nie ma znaczenia. To, co się dzieje, ma znaczenie polityczne jako element gry przedwyborczej. Z jednej strony PiS będzie pewnie pokazywało dokumenty,
a z drugiej strony Platforma czy w ogóle opozycja będzie
to podważała, ale nie na poziomie racjonalnym, tylko na poziomie histerii emocjonalnej. Tusk zapewne się nie stawi na przesłuchanie przed komisją, ale kwestia obiektywizmu nie będzie tu miała większego znaczenia.
W ocenie ekspertów stopień uwikłania elit rządzących w Polsce we współpracę z Rosją mógł być przerażający.
– Być może, w końcu żyjemy w kraju, który przez dziesięciolecia był w orbicie wpływów Moskwy. Różne zależności, powiązania, uwikłania mogą mieć charakter bardzo rozległy. Na razie oprócz tego, że tak było,
więcej szczegółów nie znamy. Tym bardziej trzeba
to zbadać i wyjaśnić.