logo
logo

Zdjęcie: facebook.com/wojciech.polak/ Inne

Święto dewiacji, które nie ma nic wspólnego ze sportem

Niedziela, 28 lipca 2024 (17:21)

Rozmowa z prof. Wojciechem Polakiem,
historykiem, zastępcą przewodniczącego Kolegium IPN

Jak odebrał Pan Profesor ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu,
w szczególności bluźnierczą parodię Ostatniej Wieczerzy, d
rwiny z tego, co dla każdego chrześcijanina stanowi najwyższą wartość. Z czym mamy do czynienia?

– Elementów antychrześcijańskich podczas ceremonii otwarcia XXXIII Igrzysk Olimpijskich w Paryżu była cała masa. Z jednej strony niewiarygodnie tandetne widowisko, parodia Ostatniej Wieczerzy, z udziałem drag queens nawiązująca do słynnego obrazu autorstwa Leonarda
da Vinci, do tego z satyrem przypominającym zdeprawowanego, znanego z rozpusty i homoseksualnych ekscesów cesarza Heliogabala, a ponadto elementy satanistyczne, demoniczne, nawiązujące do lgbt i gender. To wszystko robiło fatalne wrażenie. Tak naprawdę przekroczono pewne granice. To było pierwsze w historii otwarcie igrzysk olimpijskich, które poszło – i to w takim stopniu – w rozmaite ideologiczne, satanistyczne motywy. Z ekranu wynurzały się czaszki, dzieci w tunelach, symbole śmierci, jeździec bez twarzy na białym koniu, co też miało nawiązywać do jakichś apokaliptycznych wizji. A do tego apoteoza rewolucji francuskiej, śpiewające postacie
z obciętymi głowami, w tym zgilotynowaną królową Francji Marią Antoniną – wszystko to razem wywoływało wrażenie jakiejś tęczowej makabry. Oglądałem wiele uroczystości inauguracji począwszy Igrzysk Olimpijskich w Meksyku
w 1968 roku i zawsze zawierały one pozytywny przekaz, elementy łączące, jak przyjaźń, rywalizacja, ale w duchu sportowym fair play, której celem jest pogłębianie współpracy, niekoniecznie zwycięstwo. Często pojawiało
się wiele motywów regionalnych, charakterystycznych
dla danego kraju, w którym odbywają się igrzyska, np. występy ludowe, tańce, czyli elementy promujące dany region, jego kulturę ze znanymi postaciami, aktorami itd. Tak było chociażby w Londynie w 2012 roku, gdzie
w materiałach reklamowych promujących igrzyska olimpijskie wzięli udział Królowa Elżbieta II, Miś Paddington, Jaś Fasola czy James Bond, a więc pojawiły
się elementy, które identyfikują dany kraj, elementy rozpoznawalne, które można zaaplikować społeczności międzynarodowej, a ta zawsze przyjmie je z uśmiechem 
– to wszystko razem służy promowaniu gospodarza igrzysk. Tymczasem w Paryżu uderzono w elementy demoniczno-satanistyczne, a do tego antychrześcijańskie.

A może współczesna Francja właśnie taka jest? Skoro nie odnosi się do swojej historii, do chrześcijańskich korzeni, to nic dziwnego, że idzie w kierunku rewolucji kulturowej…

– Aż chce się przywołać słowa św. Jana Pawła II: „Francjo, najstarsza córo Kościoła, co zrobiłaś ze swoim chrztem”. Słowa te są wciąż aktualne. Natomiast władze francuskie od jakiegoś czasu lubią podkreślać swoją świeckość, rozdział Kościoła od państwa, co we Francji jest rozumiane w sposób skrajny, można wręcz rzec, że bolszewicki.
Jeśli nawet chcieli zaznaczyć tę swoją odrębność, świeckość i nie nawiązywać do jakże pięknej i bogatej chrześcijańskiej tradycji, to mają wiele elementów francuskich związanych z historią, tradycją, kuchnią, obyczajem, osiągnięciami tego kraju, które mogli pokazać
i na tym bazować. Tymczasem widać, że uparli się, że będą epatować świeckością – i to w skrajnym bolszewickim ujęciu. Widać, że to wszystko zostało zaplanowane,
a scenariusz właściwie na każdym kroku podkreślał,
że walczą z Kościołem, z Kościoła szydzą. Przekaz tej ceremonii polegał na promocji ruchów lgbt, elementów demonicznych, tak jakby ktoś to zaplanował i postanowił zrealizować w sposób przemyślany, celowy. To, co mówię, brzmi może spiskowo, ale takie wrażenie się odnosi po obejrzeniu transmisji z Paryża. Tego rodzaju występy transmitowane na cały świat to nie jest coś przypadkowego, to musiało być zaplanowane
w najdrobniejszych szczegółach i uzgodnione na wszystkich szczeblach. To źle świadczy o rządach elit francuskich, co można rozszerzyć także na rządy i elity innych państw, które są tak zacietrzewione, tak zdeprawowane, że dla nich walka z chrześcijaństwem
– i to przy każdej okazji – staje się wręcz celem działania
i programem do zrealizowania. To musi budzić i budzi uzasadnione przerażenie.

Ci, którzy nie godzą się z wizją świata przedstawioną przez Francuzów, są stygmatyzowani. Komentator neoTVP Przemysław Babiarz został zawieszony
za stwierdzenie, że zaprezentowany przez organizatorów utwór Johna Lennona „Imagine”
nawiązuje do komunizmu. Władza Tuska płynie z prądem…

– Rzeczywiście piosenka Johna Lennona „Imagine” zawiera przesłanie bardzo silnie antychrześcijańskie. Jest tam mowa o świecie bez nieba, bez Boga, bez narodów, bez religii, ale według przekazu organizatorów ceremonii otwarcia ma to być wizja przyszłości, która ma ogarnąć wszystkich. Przemysław Babiarz, który deklaruje się jako człowiek wierzący, który traktuje religię bardzo poważnie, w sposób celny na antenie skomentował tę piosenkę, mówiąc, że „świat bez nieba, narodów, religii to jest wizja tego pokoju, który wszystkich ma ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety”. W odpowiedzi wczoraj Telewizja Polska wydała komunikat o zawieszeniu Babiarza
w obowiązkach, że nie będzie już komentował wydarzeń
ze scen sportowych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Może warto zacytować fragment tego komunikatu uzasadniający decyzję TVP: „Wzajemne zrozumienie, tolerancja, pojednanie – to nie tylko podstawowe idee olimpijskie,
to także fundament standardów, którymi kieruje się nowa Telewizja Polska. Nie ma zgody na ich łamanie”. Przyznam, że nie wiem, gdzie w komentarzu Przemysława Babiarza były elementy o nietolerancji godzące w pojednanie – było wręcz na odwrót. Tak czy inaczej Babiarz pewnie wróci do Polski i zdaje się straci pracę, co jest tylko ze szkodą dla kibiców, bo trudno dzisiaj znaleźć lepszego komentatora wydarzeń sportowych. Jak widać, czystki w TVP przejętej przez „koalicję 13 grudnia” się nie skończyły i idą dalej.  

Ataki na chrześcijaństwo, symbole religijne, Kościół, kapłanów są coraz częstsze i coraz bardziej brutalne. Może czas najwyższy zostawić na boku grzeczność, żeby w imię tolerancji przypadkiem kogoś nie urazić,
i pokazać tym rewolucjonistom, że nie godzimy się na szydzenie z Pana Boga, wiary, Kościoła, i zacząć otwarcie występować przeciwko obrażaniu wartości chrześcijańskich. Druga strona nie ma żadnych hamulców i jeśli nie ujrzy ściany,
to będzie parła dalej?

– I to trzeba robić. Trzeba organizować manifestacje sprzeciwu. My, katolicy świeccy, jesteśmy gotowi do wszelkich działań w imię obrony naszej wiary i wartości chrześcijańskich, jesteśmy nawet gotowi ponosić konsekwencje czy ofiary, ale musimy mieć przewodników. Na naszym czele musi iść Kościół hierarchiczny i taki jest porządek rzeczy. Nie ma na co czekać, jeżeli w Polsce wytacza się najcięższe działa przeciwko religii, jeżeli usuwa się już częściowo religię ze szkół, ograniczając do jednej lekcji tygodniowo, to widać wyraźnie, że nauka religii
w polskich szkołach jest do likwidacji. Nie jest wliczana
do średniej ocen, katecheza jest przesuwana na ostatnie lekcje. Co więcej, „koalicja 13 grudnia” wraca do likwidacji Funduszu Kościelnego, o czym ostatnio mówił marszałek Szymon Hołownia, co też jest uderzeniem po kieszeni nas, katolików. Jeśli zamyka się kapłanów do więzienia, tak jak ks. Michała Olszewskiego, jeżeli za wypowiadanie poglądów w duchu konserwatyzmu, poglądów chrześcijańskich, tak jak w przypadku redaktora Babiarza, wylatuje się z pracy, to jest to forma cenzury i de facto prześladowania za wypowiadane poglądy. Można jeszcze wymieniać
wiele innych przykładów, elementów działań antychrześcijańskich, co samo w sobie jest walką
z chrześcijaństwem realizowaną przez administrację państwową w duchu lewicowo-liberalnym.

Wobec żenującego spektaklu otwarcia igrzysk olimpijskich protestują Episkopat Francji i francuska prawica, a w Polsce?

– W Polsce Kościół na razie milczy, a powinien protestować i mobilizować wiernych do działania. Wierni mówią, że inicjatywa w obronie wartości chrześcijańskich powinna wyjść właśnie od hierarchii kościelnej. Do tej pory nie
było zdecydowanego sprzeciwu, jakiegoś listu pasterskiego w sprawie likwidowania lekcji religii w szkołach, w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego, nie było też żadnej wypowiedzi Konferencji Episkopatu Polski w sprawie aresztowanego ks. Michała Olszewskiego. Tymczasem ja
i miliony wiernych w każdą niedzielę czekamy na słowo naszych pasterzy, na komunikat Konferencji Episkopatu Polski, tak jak to było w latach osiemdziesiątych
i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Biskupi byli też stanowczy, kiedy zaprotestowali wobec działań ówczesnych komunistycznych władz, kiedy w odpowiedzi na ogłoszony w 1953 roku dekret Rady Państwa o „tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych”, który władzy komunistycznej dawał prawo kontrolowania Kościoła oraz unieważnienia nominacji
m.in. biskupich. W odpowiedzi na próby podporządkowania Kościoła komunistom polscy biskupi wypowiedzieli stanowcze: „Non possumus!”. Takiego jasnego stanowiska oczekujemy dzisiaj od naszych pasterzy, kiedy władza chce ingerować w sprawy Kościoła, życie wiernych. Tego jak dotąd nie ma i to też jest niepokojące.

Czy bez Kościoła hierarchicznego jesteśmy w stanie się zorganizować i przeciwstawić  tej ideologii rewolucyjnej przejawiającej
się także w „opiłowywaniu katolików”?

– Absolutnie nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Kościół jest potężnym spoiwem, zwłaszcza dotyczy to nas, Polaków,
bo w innych krajach wygląda to inaczej. Natomiast
w Polsce Kościół jest spoiwem ludzi wierzących, ludzi myślących w duchu tradycyjnym, konserwatywnym, patriotycznym, a przede wszystkim chrześcijańskim.
W Polsce miłość do Ojczyzny oraz pokłady zdrowego rozsądku w kwestiach m.in. ekonomicznych, społecznych wynikają z chrześcijaństwa. Przeciwstawiamy się różnym posunięciom wymierzonym w tradycyjną rodzinę, walczymy o to, żeby polskie społeczeństwo było zdrowe, normalne i to wynika z poglądów chrześcijańskich,
z katolickiej nauki społecznej. To, że staramy się, aby polska gospodarka znajdowała się przede wszystkim
w polskich rękach, żeby się rozwijała, żeby zapewniała miejsca pracy, żeby w ramach życia gospodarczego było także miejsce na elementy solidaryzmu społecznego,
to wszystko wynika z chrześcijańskiej wizji gospodarki
i świata. Tutaj Kościół jest bardzo potrzebny. Stąd Kościół powinien wrócić do swojej aktywności społecznej,
którą wykazywał jeszcze w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, a nawet w dziewięćdziesiątych, kiedy tak bardzo zdecydowanie wypowiadał się na temat bezrobocia. Dzisiaj wielu Polaków bardzo liczy na Kościół, zwłaszcza
w sytuacji, kiedy rząd Tuska demoluje państwo, kiedy gospodarka zaczyna się zwijać, gdy rośnie bezrobocie, pojawiają się zwolnienia grupowe jak w PKP Cargo, gdy wielu rodzinom szczególnie w obliczu podwyżek cen
energii grozi katastrofa. Katastrofa grozi też państwu,
bo zatrzymywane są inwestycje, które mogły napędzać polską gospodarkę, przynosić dochody i uniezależniać
nas od naszego zachodniego sąsiada. Wobec niszczenia państwa w różnych obszarach potrzebny jest protest społeczny w imię zasad chrześcijańskich. Tutaj niezbędna jest rola Kościoła, rola bardzo znacząca. Owszem, czasem pojawiają się jakieś wypowiedzi poszczególnych biskupów, Komisji Episkopatu, która się zbiera w kilkuosobowym gronie i wyda list, który nawet ciężko znaleźć w internecie, ale nie o to tu chodzi. Od tego jest kościelna ambona, po to jest niedzielna Msza Święta, aby stanowisko Kościoła jasne, klarowne wypowiadane przez naszych hierarchów wybrzmiewało w murach świątynnych i zapadało w serca wierzących. Na to czekamy.

             Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl