logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: / Inne

Bezprawie władzy Tuska

Piątek, 9 sierpnia 2024 (09:35)

Z prof. Wojciechem Polakiem, historykiem, zastępcą przewodniczącego Kolegium IPN, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Rząd Donalda Tuska nie uznaje legalnego Trybunału Konstytucyjnego, Rządowe Centrum Legislacji nie publikuje jego wyroków. Widać wyraźnie, że „koalicja
13 grudnia” nie zamierza respektować orzeczeń Trybunału?

– To jest kolejna odsłona bezprawia, które w Polsce zaczęło panować po objęciu władzy przez Donalda Tuska. Rządzący powołują się na uchwałę sejmową z 6 marca br. „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015-2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego”, tyle że uchwała w odróżnieniu od ustawy nie ma mocy prawnej. Powołują się także na głos Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 2021 roku, że prezes Julia Przyłębska nie
ma uprawnień do kierowania Trybunałem, a trzech tzw. sędziów dublerów nie jest sędziami Trybunału. Swoją drogą ten rząd podważa wszystko, co nie jest mu na rękę, stąd też nie uznaje czy podważa legalność Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, twierdząc, że to nie jest niezależny sąd. To są działania bezprawne wpisujące się w to, co Tusk robi od momentu objęcia władzy w Polsce, co jest niczym innym, jak lekceważeniem i łamaniem prawa. Tusk z pomocą ministra Adama Bodnara stosuje nieprzystające do rzeczywistości prawnej interpretacje, wręcz łamańce prawne, żeby przeprowadzać własne projekty. Co do publikowania wyroków TK, to rzeczywiście zaprzestali ich publikacji
w Dzienniku Ustaw i Monitorze Polskim, co jest w gestii rządu. Prezes Przyłębska odpowiedziała na te działania rządu publikacją orzeczeń na stronie internetowej Trybunału Konstytucyjnego. Kto wejdzie na tę stronę, może zobaczyć, że pojawiła się tam długa lista uchwał
i wyroków Trybunału.

Rząd Tuska to podważa?

– Ten rząd podważa wszystko, dlatego będzie to podważał. Na razie nie ma innego wyjścia. Przygotowywany jest projekt ustawy stwierdzającej nielegalność powołania członków TK, w myśl której członkowie tego konstytucyjnego organu mieliby zostać usunięci,
a wyroki pięć lat wstecz zostałyby uznane za nieważne.

Prezydent Andrzej Duda nie podpisze
tego rodzaju ustawy?

– Dlatego wywołało to furię i niegrzeczne zachowanie Tuska, według którego prezydent, jeśli zależy mu na dobru państwa polskiego, bezwzględnie powinien to zrobić. Próba obalenia TK będzie miała jedynie charakter demonstracji, bo wiadomo, że prezydent takiej ustawy nie podpisze. Swoją drogą trzeba stwierdzić, że Trybunał Konstytucyjny jest w tym momencie ostatnią deską ratunku przed nadużyciami „koalicji 13 grudnia”. To tam prezydent kieruje rozmaite ustawy – także te, które zostały uchwalone
w czasie, gdy nie uznawano statusu posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Prezydent wychodzi
z założenia, że Sejm powinien procedować w pełnym składzie, a skoro dwóm posłom uniemożliwia się uczestniczenie w pracach Sejmu, to wszelkie działania legislacyjne tej izby w niepełnym składzie są nieważne,
co zresztą potwierdził Trybunał Konstytucyjny. Obserwuję to wszystko z ogromnym niepokojem, bo działania władzy Tuska to pogrążanie kraju w otchłaniach autorytarnych.
To ma znamiona systemu totalitarnego, który zupełnie
nie liczy się z prawem, łamie prawo i Konstytucję.

Niewykluczone, że totalna władza powoła własny skład TK, a wtedy jednym
z pierwszych wniosków byłaby delegalizacja Prawa i Sprawiedliwości?

– Być może władza Tuska dąży do tego. Natomiast nie zrobią tego, jeśli prezydentem RP jest Andrzej Duda,
a inaczej niż ustawowo nie można tego zrobić. O przyjęciu ustawy Sejmu bez podpisu prezydenta na razie nie ma mowy.

Tusk i jego ekipa sprawiają wrażenie,
że wszystko im można, skoro stosują
prawo tak, jak oni je rozumieją?

– Ta ekipa może dokonać bardzo brutalnej uzurpacji. Zresztą już kilka takich przypadków miało miejsce – czy
to przy bezprawnym przejęciu TVP, czy w ogóle mediów publicznych, czy Prokuratury Krajowej. Zdaje się, że Donald Tusk i jego ekipa liczą na to, że w przyszłym roku wygrają wybory prezydenckie, że na fotelu prezydenta RP usadowią swojego człowieka i wtedy będą mogli sobie uchwalać, co tylko zechcą. Mają większość sejmową, senacką, a ich prezydent klepnie wszystko, co mu podłożą do podpisu. Dlatego ekipie trzymającej władzę chodzi przede wszystkim o to, żeby przy pomocy Państwowej Komisji Wyborczej pozbawić PiS pieniędzy, co utrudni działalność i uniemożliwi przeprowadzenie jakiejkolwiek kampanii wyborczej.

Kto – zdaniem Pana Profesora – wystartuje w wyborach prezydenckich: Trzaskowski
czy może Tusk sam siebie wystawi, w końcu jego ambicje sięgają wyżej niż tylko funkcja premiera?

– Do tej pory na giełdzie kandydatów Koalicji Obywatelskiej najwyższe notowania miał Rafał Trzaskowski, ale widać wyraźnie, że ostatecznie to nie on, ale Donald Tusk będzie kandydatem na prezydenta RP.
Nie trzeba się interesować polityką, żeby dostrzec, że Tusk widzi prezydenturę jako ukoronowanie swojej politycznej kariery. Rafała Trzaskowskiego pewnie wyśle do Brukseli na unijnego komisarza lub innego ważnego urzędnika Komisji Europejskiej. Z Szymonem Hołownią w ogóle się nie liczy, bo dla niego nie jest to żaden przeciwnik. Używając porównania z boksu, nie jest to zawodnik wagi ciężkiej,
a jedynie wagi papierowej, co najwyżej muszej. Podobny lekceważący stosunek ma do Władysława Kosiniaka-
-Kamysza. Zatem Donald Tusk chce zostać prezydentem
i robi wszystko, żeby zająć najwyższy urząd w państwie.
W tej chwili mamy działania związane z próbą pozbawienia PiS środków na działalność. Jeśli chodzi o Państwową Komisję Wyborczą, to powinna ona oceniać sprawozdania finansowe poszczególnych komitetów wyborczych, partii politycznych. Skoro te zostały przeprowadzone zgodnie
z prawem, to nie ma się do czego przyczepić. Tusk, Bodnar i jeszcze kilku innych przeciwników PiS stwierdzili, że rząd premiera Mateusza Morawieckiego organizował rozmaite imprezy, które – w ich ocenie – można zaliczyć do działań kampanii wyborczej i w ten sposób miało zostać złamane prawo. Na tej podstawie chcą odebrać PiS dotację przysługującą partiom politycznym. Tymczasem wiemy,
że każdy rząd, jaki by nie był, prowadzi działalność, żeby pozyskiwać sympatię społeczną i niekoniecznie ma to związek z kampanią wyborczą. Po prostu każdy rząd chce być popularny w oczach ludzi i tak samo robił rząd koalicji PO – PSL. Dzisiaj w sposób zupełnie nieuprawniony różne formy działania rządu Zjednoczonej Prawicy zostały uznane za element kampanii wyborczej, za nadużycie itd. 
To w sposób propagandowy jest nagłaśniane w przejętych przez Tuska mediach publicznych i w stacjach komercyjnych sympatyzujących z „koalicją 13 grudnia”.

Decyzji Państwowej Komisji Wyborczej jeszcze nie ma. Politycy PiS liczą na to,
że sprawa zostanie przeprowadzona
w sposób przyzwoity?

– Tak, Państwowa Komisja Wyborcza odroczyła ogłoszenie decyzji o miesiąc – do końca sierpnia. Natomiast osobiście nie liczyłbym na to, że sprawa zostanie załatwiona
w sposób przyzwoity, demokratyczny. Moim zdaniem
nie zostanie. Tym samym PiS zostanie odebrana dotacja finansowa przysługująca partiom politycznym. Prezes Jarosław Kaczyński już stwierdził, że jeśli do tego dojdzie, to będzie to koniec demokracji w Polsce i de facto uniemożliwienie w praktyce PiS przeprowadzenia kampanii przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi,
bo do tego potrzeba pieniędzy – i to niemałych. Tusk w ten nieczysty sposób chce sobie zapewnić prezydenturę.

Odebranie PiS subwencji przez Państwową Komisję Wyborczą otworzyłoby nowy niespotykany dotąd rozdział walki politycznej…

– To, co się stanie, jeśli dotacja rzeczywiście zostanie PiS odebrana, to będzie pierwszy krok do delegalizacji tej formacji politycznej, do czego Tusk zmierza. Jeśli rządzący obecnie w Polsce będą mieli swojego prezydenta, to bez problemu zdelegalizują PiS. Tak może się zdarzyć, bo
w systemie dyktatury nikt nie będzie się liczył z żadnymi normami, z żadnymi przepisami prawa czy obowiązującymi zwyczajami. Dlatego w ten sposób PiS zostanie zniszczone i jeśli doszłoby do tego, to w Polsce powoli zacznie się kształtować podziemie polityczne. Zatem będziemy mieli tajne pisma, tajny obieg wiadomości, powstaną struktury chroniące ludzi przed aresztowaniami z przyczyn politycznych, będą lokale, gdzie ludzie niewygodni
dla władzy będą się ukrywali, a więc tak jak to było za komuny w stanie wojennym. Do tego będzie drugi obieg informacji, lekcje, podczas których dzieci będą się uczyły prawdziwej historii, bo w szkołach jej nie poznają. Powoli zacznie być budowane społeczeństwo alternatywne, tak jak to było po 13 grudnia 1981 roku. Wtedy były powielacze prymitywne w porównaniu z dzisiejszymi możliwościami, bo każdy ma dzisiaj swoją prywatną drukarnię na biurku
– myślę o drukarce, gdzie wydrukowanie tysiąca ulotek
to jest tylko kwestia zakupu tuszu i kilku ryz papieru. Możliwości są większe i podziemie będzie z nich korzystało. Zawsze jest tak, że jeśli siłą się tłumi wolność słowa, jeśli się łamie zasady prawa, zasady demokracji, która jest pewną grą, na którą się umówiliśmy, i jeśli te zasady są deptane, jeśli łamane jest prawo, jeśli się niszczy opozycję, co jest typowe dla systemów autorytarnych czy wręcz totalitarnych, to skutki tego będą opłakane.

Co na to wszystko opozycja?         

– Przyznam, że dziwi mnie postawa PiS, którego politycy
z nadzieją patrzą na decyzję PKW, że będzie to decyzja korzystna. W mojej ocenie nie będzie. Oczywiście PiS odwoła się do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, tyle że rząd Tuska jej nie uznaje. Dlatego minister finansów dostał sugestię, że jeżeli nawet wspomniana instancja orzeknie, że PiS dotacja się należy, to Rada Ministrów i tak tej decyzji nie wykona. Cytując bohaterów kultowego filmu „Miś” Stanisława Barei, można powiedzieć: „Nie mamy pańskiego płaszcza
i co nam pan zrobi”. Wszystko to spowoduje, że jedynie organizowanie struktur podziemnych, alternatywnych będzie miało sens.

Jest jeszcze prezydent Andrzej Duda.
Czy jego aktywność wobec poczynań
rządu Tuska jest adekwatna?

– Aktywność prezydenta Dudy pozostawia wiele do życzenia. Myślę, że prezydent mógłby w takich sprawach zacząć się wypowiadać m.in. poprzez orędzia, zwracając uwagę, że to, co robi „koalicja 13 grudnia”, także naciski na Państwową Komisję Wyborczą, ataki na Trybunał Konstytucyjny, na Sąd Najwyższy, że to wszystko jest łamaniem prawa i Konstytucji RP. Przecież prezydent ma prawo wystąpić po godz. 20.00 w mediach publicznych
z orędziem i to jest jego uprawnienie. Jest pytanie, dlaczego prezydent tego nie robi. Dlaczego np. raz
w tygodniu nie komentuje tego, co się dzieje w Polsce, tego łamania prawa, które jest na porządku dziennym? Przecież ta władza stosuje metody typowe dla Białorusi
czy Korei Północnej – dlaczego prezydent nie zabierze głosu?

Może prezydent jest na wakacjach?  

– Być może, ale jeśli nawet założyć taki scenariusz,
to te wakacje strasznie długo trwają. Prezydent miał czas
i okazję, żeby już wcześniej w różnych sprawach zabierać głos. Tymczasem jest milczenie… To wywołuje uczucie beznadziejności u ludzi o słabszej konstrukcji psychicznej, którzy są zawiedzeni. Zastraszenie, bo wszystko tu opiera się na strachu, jest jedną z metod działania tego rządu. Przykładem jest zwolnienie dyrektorów zakładów wschodniego i centralnego PKP Cargo, którzy nagłośnili,
że Niemcy z Deutsche Bahn przyjechali do Polski i zaczęli spisywać majątek spółki, licząc pewnie na szybkie przejęcie. To pokazuje, że po rządami „koalicji 13 grudnia” wszyscy powinni siedzieć cicho, a strach powinien rządzić naszymi poczynaniami. Również wypowiedź Tuska na temat aresztowanego i przetrzymywanego w więzieniu
ks. Michała Olszewskiego oraz dwóch pracownic resortu sprawiedliwości, że o żadnych torturach nie ma tu mowy,
a kto by mówił inaczej bądź pisał, będzie miał sprawę
w sądzie. Czy to jest wolność słowa? Myślę, że to ma spowodować, żeby ludzie zaczęli się po prostu bać i nie próbowali podejmować żadnych działań dla dobra Polski, dla dobra swoich firm czy pracowników, bo będą ich czekać szykany. 

               Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl