logo
logo

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Człowiek nie jest towarem

Wtorek, 12 listopada 2024 (17:26)

Macierzyństwo zastępcze stanowi nowoczesną formę kolonializmu finansowego i ideologicznego.

– Szokujący artykuł „Daily Mail” ujawnia, jak odczłowieczająca jest procedura macierzyństwa zastępczego. Surogatka piła coś, co wyglądało jak alkohol, więc klienci na wszelki wypadek nakazali aborcję. Zgodnie z umową, kobiecie nie wolno opuszczać swojego regionu, mieć nowego partnera seksualnego bez uprzedniej zgody, a latać samolotem wolno jej tylko po konsultacji z lekarzem – informuje Human Life International Polska.

I wyjaśnia, że dziennik „Daily Mail” opisuje historię Marty'ego i Melindy Rangerów. Kariera zawodowa sprawiła, że nie mieli czasu na dzieci. – Zgromadzili jednak wystarczające finanse, żeby przejść na wcześniejszą emeryturę i osiedlić się na Karaibach. Zegar biologiczny tyka jednak nieubłaganie i okazało się, że nie są w stanie począć dziecka w naturalny sposób. Zdecydowali się więc na macierzyństwo zastępcze, korzystając z usług agencji w Kalifornii – podkreśla polski serwis pro-life.

Zaznacza jednocześnie, że podejście klientów, udokumentowane wpisami w mediach społecznościowych od samego początku zdradzało ich nastawienie handlowe: płacą i wymagają. Serwis podkreśla, że ciało surogatki należało wyłącznie do nich. Umowa o macierzyństwo zastępcze może dyktować niemal dowolne ograniczenia. W tym przypadku surogatce nie wolno było korzystać z żadnych używek ani opuszczać kraju. „Krajowe podróże lotnicze są możliwe tylko za zgodą lekarza. Surogatka nie może również opuścić stanu w ostatnim trymestrze ciąży i nie może mieć nowego partnera seksualnego bez uprzedniej zgody” – określono w kontrakcie.

Surogatka, rozmawiała z nimi dwa razy w tygodniu, ale Melinda obserwowała również media społecznościowe kobiety pod kątem jakichkolwiek oznak naruszania przez nią ich długiej umowy. Pewnego dnia zauważyli w Internecie, że pije coś, co wyglądało na napój alkoholowy.

– Wszystko szło dobrze z naszą ciążą zastępczą, dopóki Melinda nie zobaczyła tego Instagrama – stwierdził Marty. – To był dla nas kompletny szok, a kiedy skonfrontowaliśmy się z nią na ten temat, powiedziała, że piła wodę, mnie nie przekonała. Po długich rozważaniach zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie usunąć ciążę w 20. tygodniu. To była bardzo trudna decyzja, ale zaufanie zostało nadszarpnięte i nie byliśmy pewni, do czego jeszcze zdolna jest ta kobieta – uzasadniał.

Rodzice biologiczni nie piszą, że sprawdzili, czy kobieta faktycznie piła alkohol. Nie zrobili też jakichkolwiek testów, czy rzekome jedno spożycie alkoholu zaszkodziło dziecku. Samo prawdopodobieństwo, że mogło się tak stać, zaważyło na ich decyzji o usunięciu ciąży. Produkt musi być bez żadnych skaz, idealny, a jeśli taki nie jest – należy go zutylizować. Tylko w tym przypadku nie chodzi o żaden „produkt”, ale o żywe dziecko, z bijącym sercem. I nie jest to utylizacja, lecz wyrok śmierci – komentuje serwis pro-life.

Obecnie medycyna jest w stanie podtrzymać poza łonem matki rozwój dziecka urodzonego w 22.-23. tygodniu ciąży. Tak niewiele brakowało dwudziestotygodniowemu dziecku. Dla Marty'ego nie miało to jednak znaczenia. Według jego słów „nic się nie stało”, a surogatka otrzymała „dobre wynagrodzenie” za zgodę na aborcję.

Nazywajmy rzecz po imieniu

– Trzeba powiedzieć wprost: surogacja to handel ludźmi. Język ma znaczenie, tak jak w przypadku aborcji; samo słowo niewiele znaczy dla przeciętnego odbiorcy, ale kiedy wyjaśnimy, że chodzi o „zabijanie dzieci przed narodzeniem”, rzecz ma się już zupełnie inaczej. I tak jak zabijanie poczętych dzieci, tak handel tymi dziećmi powinien być całkowicie zakazany i surowo karany – mówi nam Anna Trutowska z Fundacji PRO – Prawo do Życia.

Tłumaczy, że oba zjawiska wyrastają z jednego korzenia: ludzkiej pychy, egoizmu, przekonania, że można być „jak Bóg” – czyli z pierwotnego grzechu, jaki miał miejsce w raju. – Grzech nieposłuszeństwa wobec Boga prowadzi w konsekwencji do upadku rodzaju ludzkiego, rodzi cierpienie i kolejne zło. Jak bardzo zostały oszukane w tym wszystkim kobiety! W raju to Ewa pierwsza posłuchała szatana. Dziś jest tym bardziej upodlona i zdeptana, często wierzy, że aborcja to „jej prawo” i tak jak nie ma żadnych skrupułów, żeby dziecka nie mieć, tak nie ma żadnych skrupułów, by je mieć; nawet za cenę wielkiej krzywdy. A mężczyźni? Powinni być przy kobietach i wspierać je w dobrym; ale oni również upadli, wyzyskują je i wykorzystują. W ten sposób widzimy duchowe tło m.in. surogacji – argumentuje nasza rozmówczyni.

I wskazuje, że zło osiąga swój szczyt, kiedy „zamówiony towar”, żywe dziecko, zostaje zamordowane, bo mogłoby „nie spełniać kryteriów” klientów. Podkreśla, że nie ma większej pychy, a z surogacją trzeba bezwzględnie i stanowczo walczyć.

Powstaje jednak pytanie, jaka powinna być nasza odpowiedź, jako katolików? – Pan Jezus mówi, że nie ma większej miłości, niż kiedy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Odpowiedzią jest miłość, potrafiąca się poświęcać, uznająca Pana Boga za Stwórcę i Zbawiciela, posłuszna. I taka miłość może skierować drogę małżonków, którzy mierzą się z problemem niepłodności w stronę adopcji. Tyle porzuconych dzieci czeka na swoich rodziców. „Kto by jedno takie dziecko przyjął w Imię Moje, Mnie przyjmuje”. Pamiętajmy o tym i zdecydowanie odrzućmy cyniczne kłamstwa o rzekomym „dobrodziejstwie” surogacji – apeluje przedstawicielka Fundacji PRO – Prawo do Życia.

Niewyobrażalna dehumanizacja

Wracając do małżeństwa Rangerów – jeszcze dwukrotnie korzystali z usług surogatek. – Zazwyczaj biedna surogatka staje się na dziewięć miesięcy zakładnikiem bogatych rodziców. Macierzyństwo zastępcze to wielki biznes, z czego Rangerowie świetnie zdają sobie sprawę; wydali ponad 300 000 dolarów, aby uzyskać dwójkę swoich dzieci. Zupełnie nie obchodzi ich to, jak się czuje kobieta, która nosi w swym łonie dziecko, które następnie musi oddać. Nie interesuje ich to, że – jak wykazują badania – surogatki są bardziej narażone na cukrzycę ciążową, nadciśnieniowe zaburzenia ciąży i powikłania krwotoczne po porodzie. Inne badania wykazały, że odbieranie dzieci matce biologicznej (także surogatce) powoduje poważną traumę. Traumę zarówno u kobiety, jak i u dziecka – podnosi HLI Polska.

Krzysztof Kasprzak z Fundacji Życie i Rodzina wyjaśnia, że surogacja i in vitro to dwa biznesy, które sprowadzają dziecko do roli produktu. – Ostatecznie wszystko jest kwestią ceny – w przypadku in vitro można dobierać płeć czy kolor oczu, a w przypadku surogacji dodatkowo dyktować „zastępczej mamie” tryb życia, a nawet zmusić do aborcji. To jest dehumanizacja na poziomie, który trudno pojąć.

W wielu krajach macierzyństwo zastępcze jest już zakazane. O powszechne wprowadzenie takiego zakazu apelował w styczniu tego roku Papież Franciszek. – Wbrew twierdzeniom klinik macierzyństwa zastępczego, nie jest to żadne „dobrodziejstwo” dla przyszłych rodziców, ale bezwzględny wyzysk biednych kobiet przez bogaczy takich jak małżeństwo Rangerów, którzy mają za nic dobro dziecka oraz dobro surogatki, a liczy się tylko zaspokojenie ich pragnienia rodzicielstwa – za wszelką cenę – podsumowuje HLI Polska.

Doktor Piotr Guzdek, familiolog z Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, mówi wprost, że macierzyństwo zastępcze to instrumentalizująca matkę i nienarodzone dziecko forma komercjalizacji prokreacji spełniająca cele eugeniczne. – Takie macierzyństwo staje się projektem handlowym, w którym kobieta zostaje sprowadzona do kategorii inkubatora spełniającego określone kryteria jakości, zaś dziecko produktem wystawionym na sprzedaż, weryfikowanym pod względem biologicznej pełnowartościowi. Poczęte dziecko nie ma wartości samo w sobie, ale jest wyznaczane miarą potrzeb stron kontraktu handlowego. Macierzyństwo zastępcze stanowi nowoczesną formę kolonializmu finansowego i ideologicznego, realizowanego przez kraje wysoko rozwinięte – wyraża ubolewanie nasz rozmówca.

Jacek Sądej

NaszDziennik.pl