W „Gościu Niedzielnym” został zamieszczony wywiad z redaktorem Tomaszem Krzyżakiem poświęcony reakcjom ks. kard. Karola Wojtyły na nadużycia osób duchownych wobec nieletnich. Redakcja twierdzi, że publikacja jest obroną postawy św. Jana Pawła II. Gdy czyta się materiał „Kardynał Wojtyła wyprzedzał epokę”, odnosi się zupełnie inne wrażenie. Jak to ujął prof. Janusz Kawecki: wywiad ten zalicza się do publikacji napastliwych wobec św. Jana Pawła II.
Z czego wypływa tak diametralnie różna ocena tego wywiadu?
– Jeśli o mnie chodzi, uważam tezę prof. Kaweckiego za jak najbardziej uzasadnioną. Zwróćmy uwagę choćby na pytanie: „Czy kardynał Karol Wojtyła jako arcybiskup krakowski zachował się jak trzeba w sprawach duchownych dopuszczających się przestępstw pedofilii?”. Co to znaczy „jak trzeba”? Czymś innym jest pytanie o fakty, czymś innym o opinię. Być może byłoby ono uzasadnione, gdyby nie było procesu kanonizacyjnego Karola Wojtyły. Proces ten odbył się również po to, by także co do tych kwestii nie było żadnych wątpliwości. Jeżeli sugerujemy jakieś niejasności w tej kwestii, to musi się pojawić pytanie o rzetelność tego procesu. I tak dalej… Na tym właśnie polega „sianie zamętu”.
Poza tym, jeśli o odpowiedź na to pytanie prosimy dziennikarza, który już niejednokrotnie publikował nieprawdziwe informacje na temat Kościoła katolickiego, to pojawia się kwestia wiarygodności.
Mówi Pan o nieprawdziwych informacjach. Jakieś przykłady?
– Przypomnijmy choćby artykuł „Polski początek Franciszka”, opublikowany 3 kwietnia 2013 roku na łamach „Rzeczpospolitej”. Tomasz Krzyżak poinformował w nim czytelników, że Papież podjął kilka ważnych „decyzji personalnych dotyczących Kościoła nad Wisłą”. Obwieścił wówczas, że nowym metropolitą wrocławskim został arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, a nowymi biskupami pomocniczymi w Warszawie: ks. Wojciech Bartkowicz, rektor warszawskiego Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego, oraz ks. Janusz Bodzon, kanclerz Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Wszystkie te informacje były nieprawdziwe.
W październiku 2014 roku Tomasz Krzyżak opublikował artykuł „Ksiądz pedofil złamał zakaz”, w którym – podając dane personalne jednego z księży diecezji płockiej – pisał o nim jako „ukaranym za pedofilię”. Tyle tylko, że wspomniany w artykule kapłan nigdy przez żaden sąd nie został skazany z art. 200 Kodeksu karnego. Postępowanie sądowe zostało bowiem umorzone po tym, jak sąd stwierdził, że wspomniany kapłan nie dopuścił się czynów o charakterze pedofilskim. Mało tego, w aktach tej sprawy jest opinia biegłego psychologa stwierdzająca jednoznacznie, że ksiądz pedofilem nie jest. Była to zatem informacja nieprawdziwa.
Na początku 2019 roku zarówno na łamach „Rzeczpospolitej”, jak i „Stacji7” Tomasz Krzyżak z zapałem propagował działalność Fundacji „Nie lękajcie się”, założonej przez Marka Lisińskiego. Gdy niedługo potem stało się głośno o oszustwach tego ostatniego, nagle stwierdził, że jego działalność „od początku budziła kontrowersje”. Dlaczego więc wcześniej o tych kontrowersjach nie pisał?
Nie tak dawno w artykule „Wszystkie ofiary księdza Stanisława S.”, opublikowanym w lutym 2021 roku na łamach „Rzeczpospolitej”, przekonywał: „Zasłużony i znany ksiądz wykorzystywał seksualnie małoletnich”. Było to nie tylko wprowadzenie czytelników w błąd, ale publiczne pomówienie. „Lektura materiałów zgromadzonych przez prokuraturę jest porażająca, nie jestem w stanie zacytować choćby zdania z zeznań tych dzieci” – stwierdza w tej samej gazecie. Nawet to nie było prawdą, ponieważ w tym procesie w roli oskarżycieli księdza nie występowały żadne dzieci, tylko dorosłe osoby… Żaden sąd nie orzekł winy kapłana w tej sprawie. 30 listopada br. Sąd Rejonowy w Zwoleniu orzekł, że ks. Stanisław Sikorski nie złożył fałszywych zeznań, oświadczając, iż nigdy nie dopuścił się nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Czy tak bardzo „zainteresowany” tą sprawą Tomasz Krzyżak poinformował o tym wyroku swoich czytelników?
Ciekawe jest to, że przed dziennikarstwem Tomasza Krzyżaka już w maju 2013 roku na łamach „Naszego Dziennika” ostrzegał ks. prof. Waldemar Chrostowski…
– Tak. Odnosząc się do wyssanych z palca informacji „wiodącego specjalisty ’Rzeczpospolitej’ w zakresie spraw religijnych i kościelnych”, w artykule „Kościół na celowniku” znany biblista ks. prof. Waldemar Chrostowski napisał: „Sensacje red. Krzyżaka są niezwykle niebezpieczne. Oprócz wprowadzania w błąd opinii publicznej powodują zamęt i wykopują przepaść w Kościele”.
W poniedziałek Andrzej Grajewski na stronie internetowej „Gościa Niedzielnego” opublikował tekst „Oskarżeni wbrew faktom. Odpowiadamy na insynuacje »Naszego Dziennika«”. Zarzucił nam tendencyjność i stronniczość w omówieniu wywiadu z Tomaszem Krzyżakiem. Panu też się dostało, między innymi za sugestię, że wywiad ten „wpisuje się w sianie zamętu”…
– Pan Andrzej Grajewski nie zgadza się z moją opinią na ten temat i ma do tego prawo. Tyle tylko, że – jakby dla ukazania mojej rzekomo irracjonalnej postawy – stwierdził, iż dwa lata temu „zasłynąłem” wypowiedzią na antenie Radia Maryja, że „w sprawach o pedofilię lub zaniedbania w jej zwalczaniu biskupi pod naciskiem mediów na siłę szukają w swoich diecezjach księży, których można oskarżyć o pedofilię”.
Jest to odniesienie do mojej wypowiedzi na antenie Radia Maryja w dniu 22 lutego 2020 roku. Powiedziałem wówczas, że „pewne instytucje powiązane z instytucjami kościelnymi preparują dowody” winy „konkretnych księży czy biskupów”. Odpowiadając na pytanie prowadzącego, doprecyzowałem, że chodzi o adwokatów, którzy „reprezentowali sekretariat Konferencji Episkopatu Polski, a okazali się zwykłymi hochsztaplerami”, którzy tak prowadzili sprawy, by uznać danego księdza za winnego, nawet jeżeli on był niewinny. Mówiąc o modzie na „walkę z pedofilią”, w myśl której „każdy powinien znaleźć jakiegoś księdza przestępcę”, powiedziałem wówczas (jest nagranie audycji) dokładnie tak: „Jeżeli tego księdza nie ma, więc zdarzają się sytuacje i mamy dowody w Kościele polskim, to biskup szuka na siłę takiego przestępcy”.
Jak widać, mowa tu nie o biskupach, jak stwierdził pan Andrzej Grajewski, lecz o „biskupie”. To istotna różnica. Zresztą zanim powiedziałem to na antenie Radia Maryja, publicznie poruszyłem tę sprawę w pytaniu do Prymasa Polski podczas konferencji prasowej w Płocku 26 września 2018 roku.
Pan Grajewski nie zwrócił uwagi na zawarty w zacytowanym wcześniej zdaniu istotny zwrot: „mamy dowody”. Otóż mówiłem wówczas o ówczesnym biskupie płockim i sprawie oszustwa Marka Lisińskiego, założyciela Fundacji „Nie lękajcie się!”. Jeszcze zanim Papież Franciszek całował go po rękach, „dowody” te przedstawiłem osobiście w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski, a później opowiedziałem o nich w książce „Pedofilią w Kościół. Oblicza kłamstwa”, która ukazała się w kwietniu 2019 roku. Prawdziwość tych „dowodów” potwierdził Sąd Apelacyjny w Łodzi wyrokiem z 11 października 2021 roku. Rozumiem, że pan Andrzej Grajewski nie zapoznał się z uzasadnieniem sądu w tej sprawie…
Czy pozostawianie tendencyjnych pytań bez odpowiedzi, „gdybanie”, sygnalizowanie jakichś „wątpliwości” nie wpisuje się w lewacką nagonkę na św. Jana Pawła II? Czy nie jest wzbudzaniem właśnie zamętu głównie w środowisku katolickich czytelników?
– Stawianie pytań nie jest niczym złym. Przeciwnie: przy próbie zrozumienia rzeczywistości jest konieczne. Rzecz w tym, komu, w jaki sposób i w jakim celu je stawiamy. Analogicznie jest w przypadku odpowiedzi, czyli kto odpowiada, w jaki sposób i w jakim celu…
Czyż niezastanawiający jest fakt, że w obecnych dyskusjach o świętości Jana Pawła II najwięcej mają do powiedzenia ludzie, którzy nie mieli nic wspólnego z Papieżem z Polski, a nawet nie znają jego nauczania? Dlaczego nie wsłuchujemy się w to, co mają do powiedzenia prawdziwi świadkowie jego życia i działalności?