Pseudoekolodzy nie ustają w ideologicznym dążeniu do rewolucyjnych zmian w rolnictwie i tym razem próbują doprowadzić do zakazu hodowli klatkowej w ogóle. Czyli nie chodziło tylko o norki?
– Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Znamy systemy działania tych organizacji, dlatego udało nam się zablokować najbardziej szkodliwe z ich pomysłów, i nie chodzi jedynie o próby likwidacji poszczególnych gałęzi gospodarki rolnej, ale także o status, jaki chcieli sobie zapewnić ustawami przedstawiciele organizacji antyhodowlanych.
Jaki to miał być status?
– Przecież ci ludzie domagali się większych kompetencji kontrolnych, niż mają policja i prokuratura razem wzięte. Wchodzenie bez ograniczeń na teren prywatnych posesji bez żadnych zgód, odbieranie zwierząt właścicielom na podstawie swojego widzimisię, zagwarantowanie sobie wyłącznego prawa do prowadzenia schronisk dla bezpańskich zwierząt i wiele, wiele innych. Na szczęście przejrzeliśmy ich. Dziś żadnemu szanującemu się politykowi nawet do głowy nie przyjdzie, aby chociażby stanąć przy aktywistach, którzy jeszcze nie tak dawno chcieli swoimi działaniami zniszczyć życie setkom tysięcy naszych rodaków.
Chociaż udało się Pańskiemu zespołowi obronić branżę futerkową i możliwość uboju zwierząt na potrzeby religijne, to jednak ataki nie ustały.
– Oczywiście, że nie! Wręcz przeciwnie. Pod nóż aktywistów idą kolejne sektory. Tym razem jedna z organizacji domaga się zakazu hodowli klatkowej wszystkich zwierząt. Nie tylko futerkowych. To oznacza, że lada moment – i to już na poziomie Unii Europejskiej – będą próbowali wprowadzić zakaz hodowli klatkowej drobiu. Byłby to potężny cios przede wszystkim dla polskich producentów, ponieważ to właśnie my, Polacy, jesteśmy największym eksporterem drobiu. Nieprzypadkowy jest też czas zbierania podpisów do polskiego ministra rolnictwa o wprowadzenie zakazu hodowli m.in. drobiu klatkowego. Właśnie teraz około 20 polskich podmiotów zajmujących się drobiem rozpoczęło starania o powrót na chiński rynek. Oczywiście, aktywiści będą się wypierać, że nie ma to żadnego związku, ale dobrze znamy te metody. Ataku powinien spodziewać się również polski sektor produkcji wołowiny.
Dlaczego?
– Bo również prowadzimy starania, aby móc eksportować mięso wołowe do Chin. Nasze rodzinne gospodarstwa także produkują wołowinę i bardzo dobrze znamy ten rynek.
Drogi Czytelniku,
cały artykuł jest dostępny w wersji elektronicznej „Naszego Dziennika”.
Zapraszamy do zakupu w sklepie elektronicznym.