Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”.
Jezus odpowiedział: „Pierwsze jest: ’Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą’. Drugie jest to: ’Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego’. Nie ma innego przykazania większego od tych”.
Rzekł Mu uczony w Piśmie: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary”.
Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.
Rozważanie
Pierwsze jest: Słuchaj!
Pytanie uczonego w Piśmie było merytorycznie uzasadnione. O ile uznawano 613 przykazań tworzących Prawo, istniała zgoda co do ich podziału na „małe” i „wielkie”, różne były opinie na temat ich „ważności”. Odpowiadając, Chrystus cytuje Księgę Powtórzonego Prawa (Pwt 6,4n, por. Kpł 19,18), z której jasno wynikało: Bóg jest pierwszy. On jest godzien miłości ponad wszystko, a zaraz za Nim powinna być miłość do człowieka. Nie ma co do tego wątpliwości. Dopowiedzenie żydowskiego nauczyciela tylko rozwinęło pierwotną myśl, stąd Chrystusowa pochwała.
Wydaje się jednak, że w proklamowanym dziś fragmencie Ewangelii zawarta jest głębsza myśl. „Pierwsze jest: słuchaj…” – zaczyna Jezus. Aby pójść za Nim, najpierw trzeba usłyszeć Jego głos, wołanie (mamy w języku polskim słowo „powołanie” – odpowiedź człowieka, który usłyszał „wołanie” i podjął się realizacji tego, co nastąpiło „po” nim). Bez tego narażamy się na niebezpieczeństwo pomyłki, deformacji, potraktowanie własnych wyobrażeń jako Jego woli.
Dlatego w Kościele takim pietyzmem otacza się modlitwę adoracji, kontemplacji – tym większym, im cała rzeczywistość wokół nas zdaje się coraz głośniej krzyczeć, wypełniać nas sobą, zatruwać serce i umysł. Aby usłyszeć Pana Boga, najpierw trzeba wyjść „poza obóz” i wejść do „namiotu spotkania”, odciąć się od napierającego hałasu, by rozmawiać z Nim „twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem” (por Wj 33,1-11). „Nastroić” się na Niego – zejść na „poziom serca”. Usłyszeć Boskie „Ty” i zbliżyć się do niego ze swoim ludzkim „ja”. Dopiero w tym momencie, otwierającym na działanie Ducha Świętego, odsłaniającym tajemnicę Boga, Jego miłości, jesteśmy w stanie odnaleźć sens wszystkiego, co stanowi naturę Bożego synostwa, naszego wybrania, odkryć fakt, iż „skoro jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (por. Rz 8,14-17). Zrozumieć, na czym polega chrześcijaństwo.
Cała reszta stanie się wtedy prostą tego konsekwencją.