„Jesteśmy krajem zapewniającym ochronę ludziom, których życie znajduje się w niebezpieczeństwie. To jest zapisane w ustawie zasadniczej (niemieckiej konstytucji – PAP) i nie podlega dyskusji” – powiedział Scholz, broniąc polityki azylowej swojego rządu i zaznaczając, że ta postawa wynika z niemieckiej historii naznaczonej faszyzmem i nazizmem.
Kanclerz zastrzegł, że nie oznacza to, iż „do Niemiec może przyjechać każdy, kto ma na to ochotę”. „Musimy mieć możliwość dokonywania wyboru, kto (do Niemiec) przyjeżdża – kontynuował. – Konieczna jest kontrola, a ten, kto nie może zostać, musi zostać odesłany (do kraju pochodzenia)”.
Kanclerz podkreślił, że liczba nielegalnych imigrantów zatrzymywanych na niemieckiej granicy znacząco wzrosła. Przypomniał, że jego rząd wprowadzi od najbliższego poniedziałku kontrole na wszystkich granicach państwowych. Jak dodał, rząd usprawnił proces deportacji cudzoziemców, którym odmówiono azylu, a także doprowadził do uchwalenia nowych przepisów o azylu w UE. Osoba, która wystąpiła o azyl we Włoszech czy w Portugalii, to tam, a nie w Niemczech, musi pobierać świadczenia – podkreślił.
Scholz ostro skrytykował chadeków za bezczynność wobec kryzysu migracyjnego w przeszłości. „Prawda jest taka, że nie potraficie rozwiązać tego problemu” – mówił. „Potraficie tylko bić pianę, z której nic nie wynika” – dodał, zwracając się do lidera opozycji, szefa CDU Friedricha Merza. Zarzucił mu, że jest „typem polityka, który uważa, że problem migracji można rozwiązać za pomocą wywiadu w gazecie”.
Szef rządu oskarżył lidera opozycji, że podczas rozmów o problemie migracji we wtorek świadomie dążył do ich zerwania. „Uciekł pan gdzie pieprz rośnie!” – krzyczał zwykle bardzo opanowany polityk. Merz uzasadnił przerwanie negocjacji brakiem gotowości koalicji rządowej do zawracania uchodźców z niemieckiej granicy, jeżeli przybywają z innego bezpiecznego kraju UE. Zarzut kanclerza nazwał „haniebnym”.
W Bundestagu Merz powiedział, że Niemcy muszą pozostać krajem „otwartym i przyjaznym wobec cudzoziemców”. Bez imigrantów nie mogłyby funkcjonować szpitale, szkoły, restauracje i wiele firm. „Potrzebujemy tych ludzi […]. Wypowiadamy się jasno przeciwko wrogości wobec cudzoziemców” – podkreślił. Zastrzegł, że liczba imigrantów, którzy nie są zintegrowani w niemieckim społeczeństwie, jest „po prostu zbyt duża”.
Chadek powtórzył, że wszyscy imigranci, którzy chcą wjechać do Niemiec z innego kraju UE, w którym powinni byli złożyć niosek o azyl, muszą być „przynajmniej przez pewien czas” zawracani z niemieckiej granicy. „Jest to prawnie dopuszczalne, praktycznie możliwe, a politycznie wręcz pożądane” – zaznaczył.
Alice Weidel w imieniu Alternatywy dla Niemiec (AfD) przypomniała o niedawnym zamachu w Solingen, gdzie imigrant z Syrii zasztyletował trzy osoby, a kilka innych zranił. Polityka rządu prowadzi do „zniszczenia dobrobytu, deindustrializacji, masowej migracji i utraty poczucia bezpieczeństwa” – oceniła. „Jest pan kanclerzem upadku” – powiedziała do Scholza.
Weidel opowiedziała się za „zamknięciem granic i odesłaniem każdego, kto chce wtargnąć do Niemiec bez prawnego uzasadnienia i dokumentów”. Markus Frohnmaier z tej samej partii powiedział, że zaostrzając kontrole na granicy, rząd nie powinien zwracać uwagi na zastrzeżenia Polski i innych krajów.
Politycy koalicji rządowej potwierdzili poparcie dla Ukrainy. „Będziemy wspierać Ukrainę, dopóki będzie to konieczne” – zapewnił Scholz. Jak dodał, jego rząd będzie równocześnie badał możliwości osiągnięcia „uczciwego pokoju”.
„Wojna Rosji przeciwko Ukrainie jest brutalną, łamiącą prawo międzynarodowe, napastniczą wojną, podczas której codziennie popełniane są najcięższe zbrodnie przeciwko niewinnemu krajowi i niewinnej ludności cywilnej” – powiedział Merz. Szef CDU ostrzegł, że za pomocą „eleganckiej retoryki pokojowej i dyplomatycznej” nie da się skłonić „zbrodniarza wojennego”, jakim jest Putin, do poddania się.
Przedmiotem sporu jest także budżet na wojsko. W praktyce oznacza on okrojenie wydatków na Bundeswehrę – ocenił Johann Wadephul z CDU, zauważając, że ze względu na 2-procentową inflację planowany wzrost wydatków o 1,3 mld euro będzie de facto oznaczał zmniejszenie budżetu. Zapowiadany „epokowy przełom” w polityce obronnej jest w rzeczywistości „fasadą” – dowodził chadecki parlamentarzysta, ostrzegając przed wstrzymaniem procesu dozbrajania niemieckiej armii.
„Powinien się pan wstydzić” – odpowiedział Wadephulowi minister obrony Boris Pistorius z SPD. Przypomniał, że to za czasów kanclerz Angeli Merkel (CDU) doszło do ograniczenia budżetu na wojsko i zmniejszenia liczebności armii. Zaznaczył, że w tym roku wydatki na obronność po raz pierwszy wyniosły wymagane przez NATO 2 proc. PKB, a w przyszłym, wraz ze środkami z funduszu specjalnego, osiągną ponad 75 mld euro.
Pistorius ostrzegł przed narastającym zagrożeniem ze strony Rosji, której armia ma się zwiększyć w 2026 r. do 1,5 mln żołnierzy i będzie zdolna do zaatakowania krajów NATO. „Naszym celem jest wiarygodne odstraszanie” – zapewnił minister. Wskazał na postępy w tworzeniu brygady Bundeswehry na Litwie, gdzie w najbliższym czasie podejmie pracę sztab organizacyjny.
Michael Espendiller z AfD opowiedział się za ograniczeniem zadań Bundeswehry do obrony kraju. Jego zdaniem należy zaprzestać dostaw broni na Ukrainę, gdyż – jak argumentował – sprzęt wojskowy potrzebny jest armii niemieckiej.
Projekt budżetu na 2025 r. przewiduje wydatki w wysokości blisko 489 mld euro.