logo
logo
zdjęcie

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Ewangelia

Niedziela, 8 września 2024 (08:36)

Mk 7,31-37

Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu.

Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.

Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: „Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę”.


Rozważanie

Dotyk Jezusa

W krótkim opisie uzdrowienia głuchoniemego sporo komunikują nam znaki, szczegóły. Pierwszy to gesty: włożenie palców do niesłyszących uszu, dotknięcie śliną języka. Dlaczego pojawiają się tak dziwne gesty? Nawet zakładając istnienie innego kodu kulturowego (niepojętego dla nas), ów „spektakl” nie musiał tak wyglądać. Odpowiedź nie wydaje się trudna: chodzi o komunikację z człowiekiem pozbawionym słuchu i mowy. Tylko tak Jezus mógł wejść z nim w bliską relację. Zamanifestować swoje działanie, „dotknąć” go i przełamać niemoc. Innego sposobu nie było. Istnieje też interpretacja zwracająca uwagę na intymność gestu dotknięcia śliną. Symbolizuje on czułą macierzyńską miłość. To matka przecież niekiedy śliną ociera brud, zaschnięte ślady mleka z twarzy dziecka. W ten sposób daje mu miłość i poczucie bezpieczeństwa.

Ciekawe, że Jezus zanim uzdrowił głuchoniemego, spojrzał w niebo. Gdy wędrujący do Ziemi Obiecanej szemrzący Żydzi byli kąsani przez „węże o jadzie palącym”, antidotum miało być oderwanie wzroku od ziemi i zwrócenie spojrzenia ponad horyzont – właśnie w niebo (por. Lb 21,6-9). Poszerza to pole interpretacji powyższego fragmentu Ewangelii. Duchowa choroba, wewnętrzna ślepota bądź głuchota biorą się z zapatrzenia w to, co li tylko ziemskie – z kontestacji zasad, które niebo symbolizuje. Z oczami wbitymi w ziemię trudno dostrzec i podziwiać piękno świata, jego harmonię, przyczynowość, mądrość Bożych praw. Zauważyć innych. Następuje wewnętrzne skostnienie, paraliż. Okazuje się, że nawet mając zdolność widzenia, człowiek zachowuje się wtedy jak ślepiec. Święty Augustyn pisał w swoich „Wyznaniach”: „Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a tak nowa […]. W głębi duszy byłaś, a ja się po świecie błąkałem i tam szukałem Ciebie, bezładnie chwytając rzeczy piękne, które stworzyłaś. Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą”.

I trzeci aspekt uzdrowienia – tchnienie Jezusa odnosi do momentu stworzenia człowieka: „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” – czytamy w Księdze Rodzaju (por. Rdz 2,7). Jezus daje nowe życie. Otwiera uszy, oczy, przywraca zdolność wielbienia Boga, postrzegania świata takim, jaki jest.

Ks. Paweł Siedlanowski

Nasz Dziennik