Wspomniał swoje święta w domu dziadków w rodzinnej Argentynie, gdzie jego babcia robiła setki włoskich pierożków.
„Mam nadzieję, że Boże Narodzenie rozgrzeje serca tych, którzy cierpią, oraz otworzy i umocni nasze, by zapłonęły z pragnienia pomocy tym, którzy są w potrzebie” – podkreślił Papież w opublikowanym w piątek wywiadzie dla włoskich dzienników „La Repubblica” i „La Stampa”.
Wspominając święta obchodzone w jego rodzinie, pochodzącej z Włoch, wyjaśnił: „Czasem chodziliśmy do cioci, bo w Buenos Aires i w naszej rodzinie nie było wtedy zwyczaju obchodzenia Wigilii tak jak dzisiaj. Świętowało się 25 grudnia rano, zawsze u dziadków. Pamiętam jedną ciekawą rzecz: przyszliśmy kiedyś, a babcia dalej robiła pierożki. Zrobiła ich 400”.
Wyznał, że dobrze przygotowuje się do Bożego Narodzenia, przeżywając mistyczny aspekt Adwentu.
„Kocham kolędy, które są pełne poezji: »Cicha noc«, »Tu scendi dalle stelle«. One niosą pokój, nadzieję, tworzą atmosferę radości z powodu Syna Bożego, który rodzi się na ziemi tak jak my, dla nas” – dodał Ojciec Święty.
Podkreślił, że podczas świąt myśli zawsze o ubogich, zapomnianych, porzuconych, o wykorzystywanych i zniewalanych dzieciach.
„Płacz i złość wywołują we mnie opowieści o chorych dorosłych i dzieciach, które są wykorzystywane. I myślę też o dzieciach, które spędzają Boże Narodzenie w szpitalu; nie ma słów, możemy tylko trzymać się wiary, Boga i pytać go: »dlaczego?«” – akcentował Franciszek. „A rodzice, którzy nie mają dzieci w szpitalu, niech pomyślą o tym, jakie mają szczęście, niech obejmą je mocno i poświęcą im więcej czasu” – zaznaczył.
Papież wyraził uznanie dla pracowników szpitali pediatrycznych.
Pytany o swoje zabawy w dzieciństwie w Argentynie, opowiedział, że grał w piłkę na placu. Jak wyjaśnił, była to piłka z gałganów, która w jego ojczyźnie stała się kulturowym symbolem epoki, obecnym w poezji i filmie.
Franciszek wyznał, że miał przydomek „twarda noga”, bo nie grał dobrze i dlatego stawiano go w bramce.
„Stanie w bramce to była dla mnie wielka szkoła życia. Bramkarz musi być gotowy zareagować na zagrożenie, jakie może nadejść z każdej strony” – zaznaczył. Grał też w koszykówkę.
Jak wspomniał, bardzo dużo czytał z rodzeństwem, bo na to nalegali jego rodzice. Wśród swoich młodzieńczych lektur wymienił książki Jorge Luisa Borgesa i Fiodora Dostojewskiego, poezję Friedricha Hölderlina. Dodał, że jego ojciec recytował na pamięć fragmenty „Boskiej komedii” Dantego.
Papież wyznał, że odczuwa nostalgię, wspominając swoich dziadków, ale nie ulega melancholii. „Może z powodu mojej osobistej formacji nie pozwalam sobie na to, a może też odziedziczyłem charakter po mojej mamie, która patrzyła zawsze naprzód” – zauważył.
Zapewnił, że czuje się dobrze pięć miesięcy po operacji jelita. „Trochę kuleję, bo goi mi się rana po operacji” – wyjaśnił. Zapowiedział, że „jeśli Bóg zechce”, odbędzie następne podróże w przyszłym roku.
Pytany, czy zmienił zwyczaje, odparł: „Nic nie zmieniło się w planie mojego dnia. Zawsze wstaję o godz. 4.00 i zaczynam od razu się modlić. Potem mam różne zajęcia i spotkania, pozwalam sobie na krótką sjestę po obiedzie”.
Na zakończenie Franciszek oświadczył: „Przyszłość świata będzie kwitnąca, jeśli będzie zbudowany, a tam gdzie trzeba – odbudowany, razem. Tylko prawdziwe i konkretne powszechne braterstwo uratuje nas i pozwoli nam wszystkim lepiej żyć”.
„Ale to znaczy, że wspólnota międzynarodowa, Kościół, poczynając od Papieża, instytucje, osoby mające odpowiedzialność polityczną i społeczną oraz każdy obywatel zwłaszcza w bogatszych krajach, nie mogą zapominać o regionach i ludziach słabszych, kruchych i bezbronnych, ofiarach obojętności i egoizmu” – podkreślił Franciszek.