Najpierw przy obelisku na środku placu Papież pobłogosławił gałązki oliwne i palmy przyniesione przez wiernych. Następnie rozpoczęła się procesja księży kardynałów i księży biskupów z palmami w dłoniach.
Na końcu jechał Ojciec Święty w odkrytym samochodzie.
Franciszek przewodniczył Mszy Świętej, którą przy ołtarzu sprawował wicedziekan Kolegium Kardynalskiego ks. kard. Leonardo Sandri.
Odwołując się w homilii do słów Jezusa na krzyżu: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”, Ojciec Święty wskazał, że wprowadzają one „w istotę męki Chrystusa,
w kulminację cierpień, które znosił On, aby nas zbawić”. Były to zarówno „cierpienia ciała: od policzkowania po bicie, od biczowania przez koronę cierniową aż po mękę krzyża”, jak i „cierpienia duszy: zdrada Judasza, zaparcia się Piotra, wyroki – zarówno religijne, jak i świeckie, szyderstwa strażników, obelgi pod krzyżem, odrzucenie przez wiele osób, totalna klęska, opuszczenie przez uczniów”. Pozostawała Mu „jedna pewność: bliskość Ojca”. Tymczasem przed śmiercią woła On: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”.
„Oto najbardziej rozdzierające cierpienie, cierpienie ducha: w najbardziej tragicznej godzinie Jezus doświadcza opuszczenia przez Boga” – zaznaczył Franciszek. Uniżenie Jezusa jest więc „skrajne – z miłości do nas Pan cierpi tak bardzo, że trudno nam to nawet pojąć”. Wykrzykuje On „najważniejsze ze wszystkich »dlaczego?«”.
Pytając, dlaczego Jezus posunął się tak daleko, Papież odpowiedział, że „doświadczył [On] opuszczenia, aby nie pozostawić nas zakładnikami rozpaczy i aby na zawsze być u naszego boku”. „Aby każdy z nas mógł powiedzieć:
w moich upadkach, w mojej rozpaczy, kiedy czuję się zdradzony, odrzucony i opuszczony, Ty, Jezu, jesteś tam;
w moich porażkach jesteś ze mną; kiedy czuję się zagubiony i popełniłem błąd, kiedy nie mogę już sobie poradzić, […] w moich »dlaczego?« pozostających bez odpowiedzi, jesteś ze mną” – tłumaczył Ojciec Święty.
Wskazał, że Bóg zbawia nas, wychodząc od naszych pytań: „dlaczego?”, i odsłaniając nam nadzieję. Doświadczając bowiem „skrajnego opuszczenia na krzyżu, nie ulega rozpaczy, lecz się modli i powierza się” w ręce Ojca,
„nie przestaje miłować swoich, którzy zostawili Go samego, i przebacza tym, którzy Go ukrzyżowali”. „Oto otchłań naszego zła zostaje zanurzona w jeszcze większej miłości, tak że wszelkie nasze oddzielenie przekształca się
w komunię, wszelka odległość w bliskość, wszelka ciemność w światło. Szczyt naszej nędzy zostaje objęty miłosierdziem. Oto, kim jest Bóg i jak bardzo nas miłuje. Jak bardzo jesteśmy Mu drodzy, jak wiele Go kosztowaliśmy!” – zwrócił uwagę Franciszek.
Podkreślił, że „taka miłość, cała dla nas, aż do końca,
może przekształcić nasze serca z kamienia w serca z ciała, zdolne do litości, czułości, współczucia”, a „opuszczony Chrystus motywuje nas, abyśmy Go szukali i miłowali
w opuszczonych. W nich bowiem są nie tylko potrzebujący, ale jest On, opuszczony Jezus”.
„Dlatego pragnie On, abyśmy troszczyli się o braci i siostry, którzy są do Niego najbardziej podobni, do Niego
w momencie skrajnego cierpienia i osamotnienia. Bardzo wielu jest dziś »opuszczonych Chrystusów»«. Całe narody są wyzyskiwane i pozostawiane samym sobie; są ubodzy, którzy żyją na skrzyżowaniach naszych dróg, a z którymi nie mamy odwagi wymienić spojrzenia; są migranci,
którzy dla nas nie mają już twarzy, ale są numerami;
są odrzuceni więźniowie, osoby skatalogowane jako problemy. Ale jest też wielu opuszczonych, niewidzialnych, ukrytych »chrystusów«, których odrzuca się w białych rękawiczkach: to nienarodzone dzieci, starcy pozostawieni w osamotnieniu, chorzy, których nikt nie odwiedza, niepełnosprawni, którzy są lekceważeni, ludzie młodzi, którzy odczuwają wielką wewnętrzną pustkę, a których krzyku cierpienia nikt tak naprawdę nie słucha” – wyliczał Ojciec Święty.
Wskazał, że „opuszczony Jezus prosi nas, abyśmy mieli oczy i serca otwarte na opuszczonych”. „Dla nas, uczniów Opuszczonego, nikt nie może pozostać na marginesie,
nikt nie może być pozostawiony samemu sobie; ponieważ, pamiętajmy o tym, odrzuceni i wykluczeni są żywymi ikonami Chrystusa, przypominają nam o Jego szalonej miłości, o Jego opuszczeniu, które wybawia nas od wszelkiej samotności i rozpaczy” – stwierdził Papież.
Pierwsze wezwanie Modlitwy Wiernych odczytano po polsku: „Za Kościół, zrodzony z boku Chrystusa przebitego na krzyżu, aby uczestnicząc z wiarą w obchodach Wielkiego Tygodnia uzyskał łaskę i siłę do naśladowania swego Pana”.
Po Komunii Świętej Franciszek pozdrowił zgromadzonych, zachęcił ich do trwania blisko Jezusa obecnego w osobach cierpiących, odrzuconych, opuszczonych. Pobłogosławił włoską Karawanę Pokoju, która w tych dniach wyruszyła
na Ukrainę wraz z artykułami pierwszej potrzeby, zawożąc „bliskość narodu włoskiego wobec udręczonego narodu ukraińskiego”, oraz symbolizujące pokój gałązki oliwne.
Po końcowym błogosławieństwie Franciszek długo jeździł wśród wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra i na prowadzącej do Tybru ulicy Conciliazione, pozdrawiając
ich i im błogosławiąc.