Jak przyjął Ksiądz wiadomość o śmierci doktor Wandy Półtawskiej?
– Odszedł święty człowiek – to była moja pierwsza myśl. Pani doktor Wanda zrobiła bardzo wiele dla Ojczyzny, Kościoła, kapłanów. Walczyła o życie dzieci nienarodzonych, prowadziła wspaniałe poradnie rodzinne, małżeńskie, godziła i wspierała małżonków. Była człowiekiem głębokiej wiary, wielkiej pokory i cierpienia.
Dane mi było w minioną sobotę, 21 października, być u niej w mieszkaniu w Krakowie z Mszą św., podczas której przyjęła Komunię Świętą oraz namaszczenie chorych. Była jeszcze bardzo świadoma. Troszkę nawet pożartowaliśmy, bo zawsze odznaczała się pogodą ducha, nawet w najcięższych chwilach.
Bardzo się też wzruszyłem. Pani doktor Wanda prawą dłoń miała niewładną, lewą ręką podniosła sobie prawą, by na początku Mszy św. uczynić znak krzyża. Pomyślałem: jak my często byle jak czynimy znak krzyża, a ona – mimo ograniczeń – uczyniła go, i to z wielką wiarą.
Od siedmiu lat raz w miesiącu byłem w domu państwa Półtawskich z Mszą św. Pamiętam, gdy jeszcze żył mąż pani Wandy – pan Andrzej, zawsze na podniesieniu klękał na dwa kolana, mimo starszego wieku i choroby. A dziś tak wielu „dygnie” tylko przed Najświętszym Sakramentem…
Tęskniła za swoimi po tamtej stronie, ale niezłomnie wspierała tych, którzy są tu. Łączyła ją i całą jej rodzinę ogromna przyjaźń z ks. Karolem Wojtyłą, biskupem, kardynałem i Papieżem – św. Janem Pawłem II. Szerzyła jego nauczanie.
Szanowała każdego człowieka. Sama w życiu wiele wycierpiała od młodości. Była ofiarą eksperymentów „medycznych” prowadzonych w niemieckim obozie KL Ravensbrück. Kiedy obóz został oswobodzony, leżała na stosie trupów – uznana za nieżywą.
Zawsze cechowała ją wielka troska o rodzinę.
– Pan Bóg daje nam wyjątkowe znaki na ten czas, gdy widzimy trwającą walkę z rodziną.
Dwa lata temu odbyła się beatyfikacja ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, który mówił: „rodzina ma być Bogiem silna”. Przed miesiącem miała miejsce beatyfikacja rodziny Ulmów. A teraz odeszła doktor Wanda Półtawska, która przez całe życie stawiała na rodziny i wskazywała na powołanie rodzin do świętości. Te wydarzenia odczytuję jako wielkie przesłanie dla nas, współczesnych, w kontekście tego, co mówiła Czcigodna Służebnica Boża s. Łucja, a mianowicie że ostatni bój, jaki będzie stoczony na świecie między królestwem szatana a Królestwem Chrystusa, będzie toczył się w rodzinach i o rodzinę. Trzeba nam to odczytywać jako znaki czasu, żebyśmy umieli – tak jak doktor Wanda Półtawska – walczyć o rodziny.
Ona była otoczona rodziną, swoją fizyczną, ale miała też wielką rodzinę duchową. Wszyscy, którzy ją poznali, chcieli być jej dziećmi – tak jak św. Ojciec Pio miał swoje dzieci, córki i synów duchowych, tak doktor Wanda Półtawska miała ogrom ludzi, którzy byli jej bardzo bliscy i wdzięczni.
Wspomniał Ksiądz, że darzyła wielkim szacunkiem kapłanów.
– Z troską prosiła, aby kapłani byli Chrystusowi, aby wczytywali się w to, co św. Jan Paweł II zostawił. Napierała, wskazywała, aby czytać jego dokumenty. Podkreślała, że Karol Wojtyła – Jan Paweł II wyjaśnił nam wszystko, tylko trzeba czytać jego adhortacje, encykliki, listy, przemówienia.
Powiedziała mi kiedyś: „Pamiętaj, św. Jan Paweł II powtarzał: kapłan musi być radosny, musi cieszyć się kapłaństwem, bo wtedy diabeł od niego ucieka”. To takie bardzo zwyczajne słowa, ale zarazem jakże głębokie.
Drogi Czytelniku! Więcej warto przeczytać w papierowym wydaniu „Naszego Dziennika” dostępnym w punktach sprzedaży prasy lub w wersji elektronicznej TUTAJ.
Zapraszamy!