Na wszystkie możliwe sposoby omawiana jest w mediach w Polsce wypowiedź szefa FBI Jamesa B. Comeya – w której mówił o udziale w holokauście także Polaków – „w ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski i Węgier, wielu innych miejsc, nie zrobili niczego złego”.
Wypowiedź była jak najbardziej oficjalna, miała miejsce na spotkaniu z przedstawicielami środowisk żydowskich w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie w dniu 15 kwietnia, a treść jego przemówienia dopiero w sobotę opublikował „Washington Post”.
Nie była to pierwsza wypowiedź tego rodzaju wysokiego urzędnika amerykańskiego. Przypomnijmy, że w 2012 roku podczas – co znamienne – wręczania przyznanego pośmiertnie Janowi Karskiemu Medalu Wolności (temu, który przedstawił także prezydentowi USA Franklinowi Rooseveltowi dokumenty o holokauście dokonywanym przez Niemców) prezydent Barack Obama przeczytał z promptera, „że ten kurier podziemia AK został przeszmuglowany do getta warszawskiego i polskiego obozu śmierci”.
Później w liście skierowanym do prezydenta Komorowskiego ponoć za tę wypowiedź przeprosił, ba – miał się nawet zobowiązać, że będzie tego rodzaju wypowiedzi zwalczał, ale publicznie żadnych przeprosin jednak nie było.
Po blisko 24-godzinnym namyśle polskie MSZ ustami rzecznika prasowego wezwało ambasadora USA Steve'a Mulla do resortu już w niedzielę po południu i jeden z wiceministrów wręczył mu notę z protestem i wezwaniem do przeprosin.
To minimum tego, co państwo polskie powinno zrobić, ale jednocześnie w mediach mieliśmy wręcz festiwal wypowiedzi polityków Platformy i przedstawicieli rządu Kopacz, którzy bagatelizowali wypowiedź dyrektora FBI, sugerując, że wzięła się ona zapewne z niewiedzy albo też że była najwyżej niemądra.
Królował wręcz w mediach minister w kancelarii premiera Władysław Bartoszewski, który uznał tę wypowiedź za jeden z idiotyzmów, jakich wiele pojawia się na całym świecie, więc nie ma co zawracać sobie tym głowy.
Zadziwiający był brak reakcji na tę wypowiedź uczestniczącego w niedzielę w kampanii wyborczej prezydenta Komorowskiego, którego o to, czy zareaguje, pytał szef jego sztabu wyborczego Robert Tyszkiewicz podczas spotkania z uczestnikami uniwersytetów trzeciego wieku (mina prezydenta na zdjęciach opublikowanych na Twitterze aż nadto wymowna).
Zareagował, i to bardzo dobitnie, kandydat Prawa i Sprawiedliwości europoseł Andrzej Duda, który podczas składania wieńca na terenie niemieckiego obozu koncentracyjnego w Krakowie-Płaszowie, podkreślając, że chodzi o wypowiedź wysokiego urzędnika USA, powiedział między innymi: „Żadna niewiedza historyczna, żadna ignorancja nie może usprawiedliwiać haniebnego obrażania innych narodów. Naziści to nie byli ludzie znikąd, to nie byli kosmici, nazistami byli Niemcy. Oczekuję i myślę, że wszyscy oczekujemy, że jako Polacy zostaniemy przeproszeni w sposób bardzo wyraźny, zdecydowany i czytelny dla całego świata przez pana Jamesa Comeya”.
Ta smutna historia każe przypomnieć z całą mocą posunięcia ostatnich lat rządu Platformy i PSL, bowiem to Polski Instytut Sztuki Filmowej kierowany przez Agnieszkę Odorowicz hojnie pieniędzmi publicznymi wspierał takie filmy jak „Pokłosie” czy „Ida” (nagrodzony ostatnio amerykańskim Oscarem), gdzie bardzo wyraźnie pokazywano uczestnictwo Polaków w mordowaniu Żydów.
Telewizja publiczna z kolei pod światłym kierownictwem prezesa Brauna (z nadania prezydenta Komorowskiego) zakupiła i wyemitowała niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie”, w którym to partyzanci z AK atakują niemiecki pociąg, ale po ustaleniu, że w towarowych wagonach są przewożeni Żydzi, ryglują je i pozwalają, by jechały dalej do jakiegoś obozu koncentracyjnego.
Jeżeli dołożymy do tego odrzucenie w pierwszym czytaniu przez posłów Platformy i PSL przygotowanego przez Prawo i Sprawiedliwość projektu ustawy o ściganiu z urzędu na całym świecie osób przypisujących Polakom udział w holokauście, pokazuje to nastawienie rządzących do tego poważnego problemu.
Brak poważnej polityki historycznej, redukcja nauki historii w szkołach, w tym także w liceach ogólnokształcących, dopełniają tylko tego niezwykle smutnego obrazu.