logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Najdroższa motorówka na świecie

Czwartek, 2 lipca 2015 (20:45)

Z mec. Bartoszem Kownackim, posłem PiS, zastępcą przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej, rozmawia Mariusz Kamieniecki.

W Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni zwodowano dziś pierwszy od 21 lat polski okręt. Czy to powód do dumy, czy może bardziej smutna rzeczywistość i symbol organizacyjnej nieudolności polskiej Marynarki Wojennej i w ogóle przemysłu stoczniowego?

– Polska Marynarka Wojenna i przemysł stoczniowy w Polsce są w fatalnym stanie. To jest symbol, a zarazem smutne zwieńczenie prezydentury Bronisława Komorowskiego. Inicjatywa dotycząca realizacji programu „Gawron” została podjęta w 2001 r., kiedy w okresie 2000-2001 Bronisław Komorowski był ministrem obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka. To przedsięwzięcie miało rozwinąć przemysł stoczniowy w Polsce. Minęły lata, wydatkowano ponad miliard złotych i oto mamy jeden stateczek, którym dziś próbuje się chwalić koalicja PO - PSL. W mojej ocenie, pompa, z jaką dziś odbyło się wodowanie ORP „Ślązak”, jest przesadzona. Może lepiej było to zrobić bez zbędnego szumu medialnego, bo tak naprawdę jest to raczej powód do wstydu dla ekipy obecnie rządzącej Polską. To pokazuje też sposób myślenia obecnie rządzących o polskiej gospodarce, o przemyśle zbrojeniowym i obronności naszego kraju.

Decyzja o odstąpieniu od realizacji programu „Gawron” była słuszna?

– Przede wszystkim nie jest do końca tak, jak się próbuje wmówić społeczeństwu, że nagle zabrakło środków, ale problem jest w tym, że te pieniądze trwoniono. Program na przestrzeni 14 lat pochłonął ogromne kwoty. Dlatego twierdzenie dzisiaj, że program „Gawron” nie wypalił z powodu braku pieniędzy, jest nieporozumieniem.  

14 lat trwała budowa kadłuba nie korwety, a patrolowca, tymczasem Francuzi są w stanie w ciągu 4 lat wybudować dwa o wiele bardziej zaawansowane mistrale…

– Dobrze ktoś określił, że jest to najdroższa motorówka na świecie. Ale to tylko dowodzi niekompetencji i nieudolności ludzi, którzy na przestrzeni lat byli odpowiedzialni za ten projekt, ludzi, którzy najpierw podejmowali decyzję o jego realizacji i którzy ten program wcielali w życie. Jak, to najlepiej widać. Myśląc poważnie o rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego, musimy wyciągnąć wnioski, żeby w przyszłości podobne historie się nie powtórzyły. Nasz przemysł zbrojeniowy ma i może być konkurencyjny na świecie, ma być szansą dla polskiej gospodarki. Tymczasem takie przykłady jak ten mogą być później używane przez ludzi nieprzychylnych Polsce, pojawia się argument, że nie potrafimy sobie poradzić z najprostszymi rozwiązaniami i marnujemy nawet najciekawsze i najkorzystniejsze z naszego punktu widzenia przedsięwzięcia. To jest wina ludzi, którzy za to odpowiadają.  

Pojawiają się różne opinie: jedni mówią, po co inwestować i samemu produkować, bo wystarczy kupić gotowy sprzęt; inni wprost przeciwnie - stoją na stanowisku, że skoro potrafimy i możemy, to powinniśmy dołożyć starań, aby zwłaszcza sprzęt obronny w miarę możliwości był produkowany w Polsce…

– Twierdzenie, że lepiej kupić gotowy sprzęt za granicą, skoro można go wyprodukować w Polsce, jest nieporozumieniem. Wobec tych, którzy wyrażają takie poglądy, powinien zostać zastosowany publiczny ostracyzm. To nic innego jak mentalność państwa kolonialnego, państwa, które z założenia chce być zależne od innych. Przemysł zbrojeniowy to jeden z najbardziej dochodowych interesów, który może być kołem zamachowym gospodarki, i każdy, kto tylko ma takie możliwości, stara się z tego korzystać i rozwijać tę dziedzinę. W tym zakresie powinniśmy korzystać z doświadczeń największych państw świata i uczyć się rozwijać tę najbardziej innowacyjną gałąź przemysłu. Stworzony potencjał można będzie wykorzystać w innych gałęziach przemysłu już niekoniecznie obronnego. Bez własnego przemysłu obronnego nie można się czuć bezpiecznym. Dlatego wszystko, co jesteśmy w stanie wyprodukować, powinniśmy produkować u nas. W innym wypadku zawsze uzależniamy się technologicznie od innych, także jeśli chodzi o dostawy sprzętu, jego modernizację czy nawet serwisowanie. Jeżeli mielibyśmy pójść tą drogą i całkowicie uzależnić się w kwestiach zakupów sprzętu obronnego od innych, i nie dotyczy to tylko Marynarki Wojennej, to lepiej w ogóle zrezygnować z własnej armii. To z kolei byłoby niedorzeczne i absurdalne. Podstawą, elementem systemu bezpieczeństwa państwa i rozbudowy i funkcjonowania armii musi być własny potencjał obronny. Przykładem są niemieckie czołgi Leopard, których serwisowanie będzie nas kosztowało krocie.

W Pańskiej ocenie jaki jest stan Marynarki Wojennej?

– Polska Marynarka Wojenna jest w fatalnym stanie. Owszem, są plany odbudowy potencjału i mam nadzieję, że zostaną one zrealizowane. To jeden z bardzo ważnych elementów systemu obrony, obrony defensywnej, który u nas praktycznie nie istnieje. Z tym mamy do czynienia od wielu lat. Koalicja PO - PSL rządzi od ośmiu lat i te perspektywy upadku polskiej Marynarki Wojennej były dobrze znane. Strona rządowa była świadoma powagi sytuacji i mogła odpowiednio zareagować. Ta modernizacja, z którą mamy teraz do czynienia, czego przykładem jest dzisiejsza – robiona z pompą prezentacja ORP „Ślązak” – jest zwyczajnie spóźniona. Błędem i przykładem nieudolności tej ekipy było też przeniesienie po blisko 70 latach dowództwa Polskiej Marynarki Wojennej z Gdyni do Warszawy.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl