logo
logo

Ochrona zdrowia

Zdjęcie: M. Kulczyński/ PAP

Akredytacja zagrożona

Piątek, 27 października 2017 (01:30)

Polskim uczelniom medycznym grozi utrata amerykańskiej akredytacji.

Tym samym narażałoby to je na możliwość zablokowania dochodowego kształcenia studentów z zagranicy.

Wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin wyraził swoje obawy po analizie poziomu kształcenia na polskich uczelniach, której dokonał Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych. Ocenił on ponad 930 instytucji naukowych (przede wszystkim chodzi o wydziały uczelni wyższych), z których 47 otrzymało ocenę A+, czyli najwyższą, a 147 – C, a więc najgorszą (reszta dostała A lub B). W gronie tych najsłabszych uczelni znalazł się Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny w Radomiu (tylko jeden jego wydział otrzymał kategorię B, a pozostałe – C).

Gowina i KEJN zaniepokoiło i to, że w tym roku akademickim na UTH uruchomiono nowy kierunek – lekarski, w ramach Wydziału Nauk o Zdrowiu i Kultury Fizycznej. I choć siłą rzeczy nie mógł być on jeszcze oceniony, to jednak minister się obawia, czy nie podzieli losu innych jednostek radomskiej uczelni i przy kolejnej ocenie nie otrzyma noty C. Tymczasem bardzo ważne jest to, aby poziom dydaktyki i badań naukowych na kierunku lekarskim był odpowiednio wysoki (najlepiej na poziomie A) – nie tylko ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, ale i ze względu na akredytację amerykańską, która co jakiś czas musi być odnawiana.

– Wystarczy, by jedna uczelnia w Polsce nie sprostała na kierunku lekarskim wyśrubowanym wymogom amerykańskim, a cały kraj traci akredytację – powiedział wicepremier Jarosław Gowin. – Sprawa jest poważna i wykraczająca swoim znaczeniem poza Radom – zaznaczył.

Amerykańska akredytacja jest bardzo ważna, gdyż pozwala na łatwą nostryfikację za granicą, w zasadzie na całym świecie, polskich dyplomów lekarskich, a dzięki temu nasze uczelnie kształcą też rzeszę słuchaczy medycyny na studiach anglojęzycznych. Obecnie takich osób jest na wszystkich uczelniach prawie 7 tys. A ponieważ płacą one za naukę, to uniwersytety medyczne chętnie prowadzą takie studia dla obcokrajowców. Jeśli jednak tej akredytacji byśmy nie mieli, wtedy zapewne zdecydowana większość anglojęzycznych studentów zrezygnowałaby z nauki u nas, wybierając inne kraje europejskie.

Drogi Czytelniku,

cały artykuł jest dostępny w wersji elektronicznej „Naszego Dziennika”.

Zapraszamy do zakupu w sklepie elektronicznym

Krzysztof Losz

Nasz Dziennik