– Masowe odbieranie dzieci przez władze Norwegii nie zakończy się, jeśli nie zmieni się tam system społeczny. A ten nie zmieni się bez silnej presji międzynarodowej – mówi „Naszemu Dziennikowi” Tomáš Zdechovský, czeski eurodeputowany. Polityk od kilku lat śledzi nadużycia norweskiego urzędu ds. opieki nad dziećmi Barnevernet (BV).
W sprawy tego rodzaju zaangażował się z powodu głośnego przypadku Czeszki mieszkającej w Norwegii Evy Michalákovej, której BV odebrał dzieci. Obecnie jego archiwum liczy 1400 podobnych bulwersujących przypadków. Zajął się także sprawą Silje Garmo, Norweżki, która złożyła wniosek o azyl w Polsce dla siebie i swojej córki Eiry. Kobieta uciekła z kraju, w przeciwnym wypadku straciłaby dziecko. Zdechovský uważa jej sprawę za precedensową, ponieważ dotyczy rodowitej Norweżki, wykształconej i zamożnej, podczas gdy dotychczas najgłośniejsze były sprawy rodzin obcokrajowców, imigrantów czy też osób bardzo ubogich.
System kłamstw
– Kiedy słyszę opowieść Silje, widzę, że jest to niemal kopia setek innych spraw, które znam. Taka jest oficjalna polityka państwa norweskiego. BV jest instytucją skrytą, nieprzyjazną. Jedne rzeczy mówi publicznie, a inne rodzicom, cały czas kłamie. Ten system jest wręcz niewiarygodnie zepsuty – przekonuje czeski polityk. Stoi on na czele nieformalnej grupy ponad 70 eurodeputowanych z kilkunastu krajów i kilku różnych grup politycznych, którzy uważają, że masowego łamania praw człowieka w Norwegii nie można dalej tolerować.
Drogi Czytelniku,
cały artykuł jest dostępny w wersji elektronicznej „Naszego Dziennika”.
Zapraszamy do zakupu w sklepie elektronicznym