– Byłem już zdecydowany na utworzenie koła, liczba posłów jest wystarczająca. Mogłem też odejść i zostać posłem niezrzeszonym, jednak po długiej, prawie dwugodzinnej rozmowie z Kaczyńskim podjąłem decyzję, że na razie pozostaję w klubie PiS, choć byłem zdeterminowany, żeby z tego klubu wystąpić – tłumaczył Jan Krzysztof Ardanowski.
– Doszedłem do wniosku, że rozbicie w tej chwili Zjednoczonej Prawicy, chociaż pozostaję przy swoim zdaniu odnoście ustawy „Piątka dla zwierząt”, gdy jest problem covidu, masywnych protestów różnych grup społecznych, byłoby nieodpowiedzialnością – powiedział.
– Wyjaśniłem, że część informacji, na których prezes Kaczyński zbudował swoje przekonanie o znikomym wpływie zakazów na polskie rolnictwo, jest nieprawdziwa i ktoś go wprowadza w błąd – podkreślił były minister rolnictwa.
Jak mówił, chodzi m.in. o to, że zakaz uboju rytualnego bydła dotknie 350-400 tys. gospodarstw, przede wszystkim rodzinnych, a nie tylko niewielkiej ich grupy. Nie ma też możliwości stosowania masywnych, wiele lat trwających odszkodowań za wygaszoną produkcję; rynek unijny nie „wchłonie” nadmiaru wołowiny pochodzącej z uboju „tradycyjnego” z Polski. Polska nie może konkurować z krajami Ameryki Południowej, pozostaje nam eksport mięsa „halal” na rynki, które takiego właśnie potrzebują.
Ardanowski podkreślił, że choć zostaje w klubie PiS, nadal będzie przeciwny ustawie „Piątka dla zwierząt” i będzie mówił wszystkim o jej szkodliwości i konieczności zaprzestania prac nad tą ustawą.