logo
logo

Zdjęcie: M.Marek/ Nasz Dziennik

Drugie podejście do obozu NKWD

Środa, 29 maja 2013 (02:09)

IPN rozważa wznowienie śledztwa w sprawie bezprawnego pozbawienia wolności i życia obywateli polskich w obozie NKWD w Rembertowie. Dochodzenie zablokowali Rosjanie, odmawiając przekazania dokumentów.

Sprawę umorzono 7 lat temu.

– Można dziś wrócić do śledztwa ze względu na zażalenia. Prokurator referent jest w kontakcie z jednym z pokrzywdzonych, trwa jeszcze uzgadnianie czynności do wykonania, planowane są pewne rzeczy. Żeby móc podjąć decyzję, czy są podstawy do podjęcia śledztwa, musi zostać uzupełniony materiał dowodowy – tłumaczy prokurator Marcin Gołębiewicz, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie.

Zgodnie z ustawą o IPN, mimo że sprawcy zbrodni nie żyją, śledztwo można kontynuować.

– Jesteśmy zobowiązani do wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy i ustalenia pokrzywdzonych, to jest wprost przewidziane w ustawie o IPN, w części dotyczącej pionu śledczego – dodaje prokurator.

Alfred Grabowski, jeden z żyjących jeszcze byłych więźniów obozu NKWD nr 10, od lat stara się o wznowienie sprawy i rozpoczęcie prac ekshumacyjnych na terenie 2. Regionalnej Bazy Logistycznej w Rembertowie, gdzie znajdował się obóz. Mężczyzna był naocznym świadkiem mordów dokonywanych przez Sowietów na polskich żołnierzach; grzebano ich w pobliskim zagajniku.

– Pierwszy raz byłem przesłuchiwany przez Prokuraturę Generalną w 1992 roku. Zażądałem wówczas od pani prokurator Marii Grabskiej-Taczanowskiej wizji lokalnej. Byliśmy na terenie obozu 2 września 1992 r., z mojej izby w baraku z dawnego obozu było nas wtedy sześciu – relacjonuje Alfred Grabowski.

Ostatecznie śledztwo umorzono w 2006 r., ale nie wszystko jest stracone.

– Miejsce pochówku naszych żołnierzy jest do ustalenia. Grzebano ich 50-80 metrów wzdłuż dzisiejszego wału ziemnego na terenie jednostki, w 1945 r. przebiegającego wzdłuż baraku, w którym nas więziono – mówi Alfred Grabowski. Szczegółowe informacje, w tym plany obozowych budynków, trafiły na biurko prokuratora Pawła Karolaka.

Szansa na dowody

Wskazywanie miejsc pochówku żołnierzy było wcześniej w tym postępowaniu podejmowane. Przypuszczalnie takie próby będą kontynuowane, ale dopiero po jakimś uszczegółowieniu, po uzyskaniu możliwie pełnego materiału, na który jest szansa – zapewnia prokurator Gołębiewicz.

Sprawą eksploracji terenu dawnego obozu NKWD w Rembertowie zainteresowany jest prof. Krzysztof Szwagrzyk, kierujący pracami poszukiwawczo-ekshumacyjnymi na powązkowskiej Łączce.

– Moim obowiązkiem, jako pełnomocnika prezesa IPN do spraw poszukiwań nieznanych miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego, jest zbadanie także tego miejsca. Jeżeli żyje świadek, mogę w krótkim czasie uruchomić procedurę, żeby z tym panem udać się na miejsce dawnego obozu, zrobić wizję lokalną i udokumentować już w tej chwili to wszystko, co ma do przekazania, by ślad po tym miejscu nie zaginął – deklaruje historyk. Procedura poprzedzająca odkrywki jest jednak długa.

– W całym kraju prowadzimy badania poszukiwacze miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Tych miejsc mamy niezwykle dużo, one muszą być wcześniej odpowiednio przygotowane – opowiada Szwagrzyk.

Wykopaliska poprzedza kwerenda źródeł pisanych, mówionych czy fotografii lotniczych.

– Po takich działaniach historycznych, badawczych przystępujemy do drugiego etapu, czyli prac nieinwazyjnych za pomocą georadaru, sondy Foerstera itd. Z chwilą, kiedy uzyskujemy wyniki tych prac, możemy dopiero podjąć decyzję, co dalej, czy istnieje szansa na realizację, czyli na konkretne działania ziemne, czy też takiej szansy nie ma. Staramy się określić obszar, koszty, a to wszystko wymaga czasu – zastrzega badacz.

Rosjanie utrudniają

Podstawą do wszczęcia śledztwa w sprawie bezprawnego pozbawienia wolności oraz pozbawienia życia obywateli polskich w obozie NKWD nr 10 w Rembertowie, w okresie 1944-1945, w lipcu 1991 r. były zeznania więźniów. Mijały lata, a sprawa tkwiła w martwym punkcie. 31 grudnia 1996 r. śledztwo zawieszono. Wznowiono je 4 lata później, 15 listopada 2000 r., po rozpoczęciu działalności Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie.

W toku śledztwa prokuratorzy zwrócili się do Centralnego Archiwum Wojskowego, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, Urzędu Ochrony Państwa, Archiwum Wschodniego, Dowództwa Warszawskiego Okręgu Wojskowego, rosyjskiego Państwowego Archiwum Wojskowego, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej, Państwowego Archiwum Federacji Rosyjskiej, Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN i Związku Sybiraków.

Wnioski o ujawnienie dokumentacji, która mogła być podstawą działań procesowych, spełzły na niczym. Prokuratorzy uznali, o czym informują w postanowieniu o umorzeniu śledztwa 31 października 2006 r., podpisanym przez prok. Pawła Karolaka, że potrzebne materiały mogą znajdować się w archiwach rosyjskich.

Wnioski z prośbą o pełną dokumentację dotyczącą okoliczności zorganizowania, zasad funkcjonowania, osób osadzonych i kierujących obozem oraz zakończenia jego działalności kierowano do Federacji Rosyjskiej trzykrotnie.

Z korespondencji prowadzonej między więźniami Rembertowa a władzami w Moskwie wynika, że w archiwach na terenie Federacji Rosyjskiej istnieją dokumenty potwierdzające tożsamość osób wywiezionych w głąb Związku Sowieckiego, a zawarte w nich dane wskazują, że w trakcie deportacji prowadzono ścisłą ewidencję zesłańców, miejsca i czasu ich pobytu na terytorium ZSRS, okoliczności i przyczyn zgonu oraz miejsca pochówku.

Dokumentacja taka znajduje się m.in. w Państwowym Archiwum Okręgu Swierdłowsk i Centrum Przechowywania Zbiorów Historycznych i Dokumentalnych w Moskwie. Niestety, wszystkie wnioski o pomoc prawną Rosjanie zbagatelizowali.

Na pierwszy wniosek, przesłany za pośrednictwem Ministerstwa Sprawiedliwości 14 stycznia 1992 roku, Rosjanie lakonicznie odpowiedzieli po roku.

30 września 1996 r. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zwróciła się bezpośrednio do prokuratora generalnego Jurija Skuratowa z prośbą o przesłanie dokumentacji bądź udzielenie wyczerpującej informacji w tym przedmiocie.

Z pisma załączonego do akt rosyjskiej Prokuratury Generalnej wynika, że w „archiwach FSB nie natrafiono na dokumenty potwierdzające fakt zakładania obozów przez NKWD na terytorium Polski”. Ostatni wniosek strona polska skierowała do Moskwy 28 lutego 2005 r.; i tym razem odmówiono nam informacji, argumentując, że „danych takich nie ujawniono”.

Piotr Czartoryski-Sziler

Nasz Dziennik