Trójmiasto uczciło pamięć żołnierzy wyklętych
Przy symbolicznych grobach "Inki" i "Zagończyka" na cmentarzu garnizonowym w Gdańsku kilkaset osób uczciło pamięć żołnierzy wyklętych. W Gdyni kilkaset osób wzięło udział w marszu pamięci ulicami miasta.
Karol Nawrocki z gdańskiego oddziału IPN powiedział zgromadzonym w Gdańsku, że obchodzone po raz trzeci święto jest poświęcone wszystkim żołnierzom, dla których 1945 rok nie był końcem wojny, a "był początkiem krwawej walki z nowym okupantem Polski, armią sowiecką, NKWD i ich agendami na ziemiach polskich, Ludowym Wojskiem Polskim oraz UB".
Powiedział, że w czasie walk z komunistami w polskich lasach, miastach, a także w więzieniach zginęło ok. 20 tysięcy osób. - Powinniśmy ich nazywać „żołnierze niezłomni”, bo byli odporni na siłę obu totalitaryzmów - mówił.
Z kolei kapitan Witold Dobrowolski ze Stowarzyszenia Organizacji Kombatanckich w swoim wystąpieniu ocenił, że "niewykluczone, iż działalność żołnierzy wyklętych, obok Powstania Warszawskiego, AK i Polskiego Państwa Podziemnego spowodowała, że Stalin zrezygnował z urządzenia z Polski siedemnastej sowieckiej republiki w ramach ZSRR".
"Inka" to pseudonim Danuty Siedzikówny - straconej w wieku niespełna 18 lat sanitariuszki. "Zagończyk" to pseudonim st. sierż. Feliksa Selmanowicza. Oboje należeli do 5. Brygady Wileńskiej AK i byli podkomendnymi mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Oboje zostali rozstrzelani w Gdańsku 28 sierpnia 1946 roku.
JD, PAP