Ks. bp Muskus o św. Franciszku
Stygmaty są znakami miłosierdzia, znakami życia zanurzonego w Bogu i Jego miłości – mówił ks. bp Damian Muskus OFM, który przewodniczył Mszy św. odpustowej we franciszkańskiej parafii Stygmatów św. Franciszka z Asyżu w Krakowie.
– Na Alwerni ciało Franciszka stało się ikoną Ukrzyżowanego, ikoną miłości – mówił w 800. rocznicę stygmatyzacji Biedaczyny z Asyżu.
Krakowski biskup pomocniczy podkreślał, że dla św. Franciszka Ewangelia nie była „księgą moralności ani kodeksem etycznym”, ale żywym Słowem, które przemienia serce.
– Nie wybierał sobie najbardziej wygodnych i pasujących fragmentów, nie dostosowywał Ewangelii do siebie i świata, który go otaczał. Przeciwnie – on stawał się Ewangelią przez to, że był jej całkowicie posłuszny, przyjmował ją bez żadnych warunków. Nie manipulował słowem, po prostu nim żył – zaznaczył ks. bp Muskus.
Jego zdaniem życie św. Franciszka z Asyżu mówi, że istotą chrześcijaństwa jest naśladowanie Chrystusa. Przytaczając słowa: „Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”, wyjaśniał, że Jezus w zamian za życie niedoskonałe, wypełnione ludzkimi dążeniami, chce ofiarować życie prawdziwe, wypełnione Jego miłością.
– Krzyż, który podejmujemy, oznacza więc gotowość na utratę tego wszystkiego, do czego jesteśmy w życiu przywiązani, co jest dla nas ważne. To gotowość do takiego przekroczenia siebie, własnej wygody i komfortu, by z ufnością iść tam, gdzie chce nas doprowadzić Pan – mówił biskup franciszkanin.
Jak dodał, św. Franciszka Jezus zaprowadził na Alwernię, gdzie Biedaczyna otrzymał widzialne znaki cierpienia Zbawiciela.
– Na Alwerni Ojciec Franciszek, upodabniając się do umiłowanego Pana, stał się nowym człowiekiem. Ta nowość życia wiele go jednak kosztowała. Stygmaty nie były łatwym darem. Stygmaty stały się wyzwaniem. Rany bolały, trudno je było ukryć przed ciekawskimi oczami, czasami trudno było z nimi żyć. Jednak był to dar miłości, która tym cierpieniom nadawała sens i znaczenie. Pozwalał mu doświadczyć niespotykanej dotąd bliskości z Jezusem – wyjaśniał ks. bp Muskus.
Przywołał słowa Papieża Franciszka, który nazywa stygmaty „sakramentem miłości”. – Gdy spotykamy ludzi naznaczonych cierpieniem, spotykamy Boga. Gdy sami nosimy na ciele lub w duszy znaki cierpienia, możemy zanurzyć się w Jego miłosierdziu, jak mówi Franciszek, odrodzić się, stać się nowym człowiekiem – komentował.
Zdaniem ks. bp. Muskusa święto Stygmatów św. Franciszka z Asyżu mówi o umiłowaniu pokory i o tym, że „życie w cieniu wielkich i ważnych wcale nie jest uwłaczające”. – Życie w ciszy i ukryciu, umiłowanie ostatnich miejsc na uczcie nie jest oznaką porażki. Ostatni dla świata stają się pierwsi dla Boga – stwierdził.
Podkreślał ponadto, że jest to święto, które przynagla do tego, by czuć się odpowiedzialnym, jak Biedaczyna, za odbudowę Kościoła i jego ewangeliczną przemianę, za „uczynienie wszystkiego, by Kościół miał twarz Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, a nie oblicze ludzi panujących nad światem, żądnych poklasku i nawet w Ewangelii szukających przede wszystkim siebie”.
– Święty Franciszek już osiem wieków przekazuje Kościołowi prawdę, że miłosierdzie i współczucie uratują świat, że bliskość z cierpiącymi łagodzi ból, że nie ma takiej ciemności na ziemi i w ludzkich sercach, których nie rozproszy światło miłości Zmartwychwstałego – podsumował duchowny.
APW, KAI