Karol Marks urodził się w rodzinie szanowanego adwokata z Trier, który w roku 1824 przeszedł z judaizmu na luterański protestantyzm – najprawdopodobniej z racji oportunistycznych. Karol, mając wówczas 6 lat, przyjął chrzest luterański. Fryderyk Engels też przyszedł na świat w rodzinie protestanckiej (ojciec był właścicielem fabryk tekstylnych), ale o proweniencji pietystycznej. Obydwaj mieli pełną świadomość kontynuacji linii ideologicznej zapoczątkowanej przez „mnicha Marcina Lutra” i jego „reformację” – także w kwestii pojmowania małżeństwa i rodziny jako tylko „rzeczy światowej”.
Warto też nadmienić, iż w roku 1989, gdy my, Polacy, mieliśmy nadzieję na definitywne przezwyciężenie marksizmu-leninizmu – nie tylko w sensie rozpadu jego zewnętrznych struktur administracyjnych – to rzesza uczonych, polityków i wydawców z wielu krajów Europy, z Japonii i USA zdecydowała, by kontynuować całościowe wydanie pism Marksa i Engelsa: wydanie MEGA – Marx-Engels Gesamtausgabe, zapoczątkowane w latach 70. przez komunistyczne: Berlin i Moskwę, którego zakończenie planowane jest na rok 2025. Zaś w 2013 roku UNESCO podjęło decyzję o wpisaniu „Manifestu Partii Komunistycznej” oraz I tomu „Kapitału” na listę dziedzictwa najsłynniejszych dokumentów ludzkości – „Memory of the World”.
W poniższym tekście chodzi o ukazanie kilku podstawowych myśli ideologii Marksa, Engelsa i Lenina, by w ich świetle łatwiej zrozumieć tę materialistyczną koncepcję małżeństwa i rodziny jako czystej funkcji, względnie środka do powstania „społeczeństwa komunistycznego”, tzn. jako czegoś zastępczego dla eschatologicznej nauki chrześcijańskiej o wiecznym „Królestwie Niebieskim”, czyli rodzinie dzieci Bożych jako wspólnocie Boga w Trójcy Świętej Jedynego ze wszystkimi aniołami i zbawionymi ludźmi. Zapytajmy najpierw o ostateczne przyczyny człowieka, małżeństwa i rodziny w socjalistyczno-komunistycznej wizji świata.
Nie Bóg, lecz materia – jedyną przyczyną powstania małżeństwa i rodziny
Wszystko, co istnieje, jest, według Marksa i Engelsa, tylko czymś materialnym. Według Engelsa „Dialektyki przyrody”, „istnieje wieczny obieg kołowy, w którym materia porusza się […], w którym nie ma nic wiecznego jak tylko wiecznie zmieniająca się, wiecznie poruszająca się materia i prawa przyrody, według których porusza się ona i zmienia”. Jeżeli materia jest „wieczna”, to jest ona uznana według Engelsa „równocześnie” za „niestworzoną i niezniszczalną”. Dlatego nie istnieją, według Marksa i Engelsa, „żadne zaświaty”, „żaden Bóg” bez „zmiany” oraz bez procesu, lecz co więcej, wszystko jest poddane „wiecznej przemianie” „świata” w „jego materialności”. Jak dokonuje się zatem ta materialistycznie pojęta przemiana świata?
Marks nawiązuje do teorii ewolucji Ch. Darwina i E. Haeckla, także materialistycznie interpretujących widzialny kosmos, i sądzi, że materia jako sprzeczna w sobie, złożona z części, musi przechodzić w jej ewolucyjnym procesie konieczną fazę wyobcowania swoich części. Proces ten jest dokonywany przez „wyobcowującą, uzewnętrzniającą pracę” materii, której „stroną” lub „momentem” „dziejów” są „małżeństwo” i „rodzina”. Oczywiście, że ukrytym podmiotem „pracy” nie jest człowiek, małżeństwo lub rodzina, lecz jedynie samorozwijająca się „materia”, która do stania się świadomym podmiotem pracy musi najpierw stać się człowiekiem i jego nadmienionymi społecznościami.
Marks przejmuje ten sposób myślenia od dialektyki Lutra i Hegla, czyli stosuje, podobnie jak Luter i Hegel, zasadę podwójnej negacji, tzn. „negację negacji”, co stanowi fundament „rewolucji społecznej”, z których pierwszą była „reformacja” Marcina Lutra. „Tą absolutną sprzecznością” jest, według Marksa, „praca” jako „pewien i od wszystkich innych form społecznych niezależny warunek egzystencjalny człowieka”, czyli „wieczna konieczność przyrody, aby zapośredniczać wymianę materialną pomiędzy człowiekiem a przyrodą, a więc zapośredniczać życie ludzkie”. Marks pochwala Hegla za jego intelektualną odwagę, że ośmielił się pomyśleć „człowieka jako produkt jego własnej pracy”, ale dystansuje się od jego idealizmu absolutnego, by materialistycznie zinterpretować ten proces samostwarzania się materii, którego punktem kulminacyjnym jest naturalnie człowiek i jego społeczności, niebędące ani podmiotami substancjalnymi, ani przypadłościowymi, lecz najważniejszymi częściami materii, w których materia jako jedyna substancja staje się samoświadomym duchem. Praca samej materii lub przyrody „stworzyła”, według Engelsa, „człowieka” i wszystkie inne wymiary bytującego kosmosu, co oznacza właściwie, że Marks z Engelsem zastosowali zasadę selekcji Darwina w odniesieniu do całych „dziejów rozwoju” świata. To znaczy, że materia jako „sprzeczność” sama w sobie musi się w procesie ewolucyjnym „wyobcowywać”, tzn. uprzedmiotowić swoje części poprzez „podział pracy, który pierwotnie jest niczym innym jak podziałem pracy w akcie płciowym”. Tak pojęte są także „mężczyzna i kobieta, rodzice i dzieci, rodzina” i jako takie są tylko „stroną” lub „momentami” „dziejów materii”, względnie pojawiają się jako przejściowe produkty „wyrastającego z przyrody podziału pracy”, poprzez co „poszczególne organy usamodzielniają się od bezpośrednio przynależącej do siebie całości” materii.
Ani człowiek jako jednostka, ani małżeństwo, ani rodzina nie są pojęte jako stworzone przez transcendentnego i chrześcijańskiego Boga, lecz jedynie jako skutki „produkcji życia, zarówno własnej poprzez pracę, jak też obcej poprzez płodzenie”.
„Monogamia – absurdalnym założeniem” (Engels)
Engels protestuje przeciwko monogamii i uważa ją za „absurdalne założenie”, ponieważ według niego, „powstanie” „monogamicznego” małżeństwa następuje wskutek odpowiednich „relacji własnościowych”. „Monogamia powstała z koncentracji większych bogactw w jednym ręku”, czyli w ręku „jednego mężczyzny i z potrzeby przekazania tych bogactw w dziedzictwo dzieci tego mężczyzny i żadnego innego”. Według Engelsa, „małżeństwo pojedynczej pary nie występuje w żadnym wypadku w dziejach jako pojednanie mężczyzny i kobiety, tym bardziej nie jest ich najwyższą formą. Wprost przeciwnie, ono występuje jako uciemiężenie jednej płci przez drugą, jako proklamacja nieznanej w dotychczasowych dziejach sprzeczności płci”, co jest „pierwszym klasowym przeciwieństwem […] i pierwszym klasowym uciskiem”.
Konieczność „sprzeczności” pomiędzy mężczyzną jako „burżujem” a kobietą jako „proletariatem”
„Mężczyzna” jest „w rodzinie” burżujem, a „kobieta reprezentuje proletariat”. W „małżeństwie pojedynczym” jako „formie komórki społeczeństwa cywilizacyjnego”, „na której możemy studiować naturę rozwijających się przeciwieństw i sprzeczności”, rozpala się walka klas i w nim musi być przezwyciężona. Czy sprzeczności te są, według Marksa i Engelsa, konieczne, czy może są tylko efektem nadużycia rozumu i wolności człowieka jako mężczyzny lub kobiety? Gdzie istnieje ostateczna „racja” dla tych „sprzeczności” pomiędzy mężczyzną i kobietą, rodzicami a dziećmi?
Marks wychodzi z założenia, że z jednej strony „ekonomia narodowa nie daje nam żadnej informacji o racji nędzy robotnika”. Z drugiej strony „teologia wyjaśnia przyczynę zła w grzechu pierworodnym, to znaczy, że zakłada pewien fakt w formie historii, który właściwie powinien być wyjaśnionym”. Stąd teza Marksa: „Im bardziej człowiek stawia na Boga, tym mniej zatrzymuje dla siebie samego”. Każde zatem odniesienie do Boga jako doskonałego Kreatora musi zostać odrzucone i uznane za bezwartościowe, co więcej całkowicie błędne i tym samym zniewalające.
Co należy zatem uczynić według Marksa? Poprzez „zniesienie ludzkiego samowyobcowania”, uprzyczynowionego przez „religię […], państwo, prawo, moralność, naukę i sztukę”, dokonuje się według niego „w komunizmie” „prawdziwe rozwiązanie sporu pomiędzy człowiekiem a przyrodą i człowiekiem, prawdziwe rozwiązanie (sporu) pomiędzy egzystencją i istotą, pomiędzy uprzedmiotowieniem i aktywnością z samego siebie, pomiędzy wolnością a koniecznością, pomiędzy indywiduum a gatunkiem”. Marks pisze dalej, że „ten komunizm jest rozwiązaną zagadką historii i uświadamia siebie jako takie rozwiązanie”. Dlatego Marks i Engels uciekają się do tego, by „w komunizmie” upatrywać „rzeczywistego […], koniecznego momentu ludzkiej emancypacji i ponownego odzyskania” siebie. Czy to stanowisko materializmu Marksowsko-Engelsowskiego jest możliwe do pogodzenia z biblijną prawdą o małżeństwie i rodzinie, czy też ta ostatnia musi zostać odrzucona jako zdezaktualizowana?
Konieczność „przejścia” od biblijnie określonej rodziny „do wyższej”, tzn. „komunistycznej” „formy rodziny”
Marks ma nadzieję dokonać tego przejścia od biblijnie ugruntowanej rodziny do komunistycznej poprzez zniesienie „starych relacji rodzinnych” z pomocą „wielkiego przemysłu”, względnie dopiero poprzez „rozdarcie pierwotnego związku rodziny”, ponieważ „rewolucja komunistyczna” jest „najbardziej radykalnym zerwaniem z tradycyjnymi relacjami własności”, których negatywnym skutkiem było według niego m.in. małżeństwo monogamiczne oraz rodzina pojęta tradycyjnie i po chrześcijańsku. Autorzy „Manifestu Partii Komunistycznej” nie pozostawiają cienia wątpliwości co do swojego antymałżeńskiego i antyrodzinnego programu: „Nie jest żadnym cudem, że w tym pochodzie rozwojowym zrywa się najbardziej radykalnie z tradycyjnymi ideami”. „Wyższą formę rodziny”, względnie „nowe formy społecznych związków pomiędzy ludźmi” zamierza stworzyć dopiero komunizm jako szczytowy poziom rozwoju materii. Już w 1917 roku, czyli zaraz po olbrzymich stratach w małżeństwach i rodzinach narodu rosyjskiego i w pozostałych narodach, spowodowanych zniszczeniami rewolucji bolszewickiej w carskiej Rosji, Lenin był dumny ze „zniszczenia porządku” rodzinnego o tradycjach chrześcijańskich wielu stuleci i mówił do młodzieży komunistycznej w Rosji: „To, co stare”, czyli chrześcijańskie, „jest zniszczone […]; jest cmentarzyskiem, co zresztą zasłużyło, by być przemienionym w cmentarzysko”. W jaki sposób nastąpi teraz tworzenie komunistycznych związków społecznych i co stanowi ich istotę lub celowość?