logo
logo

Zdjęcie: / Inne

Niósł nam nadzieję

Środa, 29 marca 2023 (18:49)

Aktualizacja: Środa, 29 marca 2023 (18:49)

Homilia ks. prof. Roberta Skrzypczaka wygłoszona w czasie Mszy św. w archikatedrze warszawskiej 10 marca 2023 roku

Kościół w kolejną miesięcznicę tragicznej śmierci śp. pary prezydenckiej oraz 94 osób udających się na obchody rocznicowe do Katynia 10 kwietnia 2010 roku, a także w 17. dniu Wielkiego Postu 2023 roku proponuje nam niezwykłe słowo o starotestamentalnym Józefie. „Izrael miłował Józefa bardziej niż innych swych synów. Sprawił mu długą szatę z rękawami”. Piękny opis wybraństwa Bożego. „Nie ten jest bowiem wypróbowany, kto się sam przechwala, lecz ten, kogo uznaje Pan” (2 Kor 10,17-18) – pisał św. Paweł. Józef biblijny w tej opowieści miał 17 lat. Siedemnaście lat minęło, jak narodził się dla nieba św. Jan Paweł II. Ta zbieżność, jak i najnowsze próby – jak pisała włoska prasa – „zburzenia autorytetu” polskiego Papieża i jego „desanktyfikacji za pośrednictwem mediów” każą nam przywołać postać Karola Wojtyły w tym być może nieco ryzykownym skojarzeniu go z figurą Józefa. Słyszałem w tych dniach od moich przyjaciół z Włoch, Francji i USA: „Co wy, Polacy, robicie? Niszczycie waszego najważniejszego ambasadora sprawy polskiej w świecie. Najbardziej pokochanego człowieka na globie ziemskim, niezastąpioną ikonę współczesnego katolicyzmu”.

Arcybiskup Fulton Sheen pisał: „Uważam, że Jan Paweł II przejdzie do historii jako jeden z największych Papieży w dziejach Kościoła. Jeśli przyjrzeć się historii chrześcijaństwa, można zauważyć, że mniej więcej co pięćset lat mamy do czynienia z głębokim kryzysem. Pierwszy cykl pięciu stuleci zakończył się upadkiem Rzymu. Wtedy Bóg powołał wielkiego Papieża – Grzegorza I.

Drugi pięćsetletni okres zakończył się około roku tysięcznego, w czasach zaniku świętości w Kościele, w którym dominowały rozwiązłość duchowieństwa, kupczenie stanowiskami kościelnymi oraz mianowanie biskupów przez książąt i królów. Wtedy Bóg powołał Grzegorza VII.

Pod koniec kolejnego okresu pięciu stuleci nastąpiło zerwanie jedności chrześcijańskiej. Ponownie widoczne było zepsucie wśród księży, a zakonnice powracały do stanu świeckiego. Wielki Papież, wywodzący się z zakonu dominikanów Pius V, uratował Kościół, wprowadzając w życie reformy Soboru Trydenckiego oraz wspierając działalność misyjną na całym świecie.

Obecnie kończy się czwarty pięćsetletni cykl. Na przestrzeni dwudziestu jeden lat doszło do dwóch wojen światowych, a widmo nuklearnej zagłady budzi wciąż powszechne przerażenie. Tym razem Bóg dał nam Jana Pawła II, który przyciągnął uwagę całego świata jak żadna inna osoba w historii ludzkości”.

Włoski mistyk ks. Dolindo Ruotolo w 1965 roku prorokował w imieniu Matki Bożej: „Świat chyli się do upadku, ale Polska dzięki nabożeństwom do mego Niepokalanego Serca uwolni świat od straszliwej tyranii komunizmu, tak jak za czasów Sobieskiego z dwudziestoma tysiącami rycerzy wybawiła Europę od tyranii tureckiej. Powstanie z niej nowy Jan, który poza jej granicami heroicznym wysiłkiem zerwie kajdany nałożone przez tyranię komunizmu. Pamiętaj o tym. Błogosławię Polskę!”.

Przewodnik po wierze

Do świata fałszywej mistyki połączonej z polityką przyszedł Jan Paweł II, który zaproponował mistykę bez polityki. Nie miał armii, nie miał specjalistów od PR ani machiny propagandowej, a do tego pochodził z dalekiego kraju. Głosił mistykę wolności człowieka. Jak owce pozbawione pasterza nagle zaczęliśmy dostrzegać wartość duchowego wymiaru życia, utożsamianego przez człowieka ubranego w biel. Dla wszystkich, którzy odnaleźli własną drogę, stał się on przewodnikiem po wierze i moralności. Dla tych, którzy drogę zgubili, stał się niosącym nadzieję światłem morskiej latarni.

„Bracia […] widząc, że ojciec kocha go bardziej […], tak go znienawidzili, że nie mogli zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim rozmawiać […]. Postanowili podstępnie go zgładzić”. Najpierw „zdarli z niego odzienie”, na koniec sprzedali go Izmaelitom. Szata Józefa kojarzy się z byciem przyobleczonym w Chrystusa, z powszechnym, nie tylko kanonicznym, uznaniem świętości: santo subito! Po śmierci Ojca Świętego myślałem: będą chcieli jak najszybciej posprzątać po tym Papieżu. Dopuścił się zbrodni niewybaczalnych: pociągnął za sobą młodzież całego świata, objechał cały świat z krzyżem w ręku, zainaugurował nową ewangelizację, wspierał ruchy odnowy, z których wyrosło wiele powołań, rzucił światu wyzwanie w postaci teologii ciała i świętości małżeńskiej, bił się o godność nienarodzonego. Powodem nienawiści Józefa ze strony jego braci był konflikt w rodzinie między Rachelą i Leą, żonami Jakuba. Wszyscy bracia pochodzili od Lei, tylko Józefa urodziła Rachela, toteż rodzeństwo patrzyło na niego złym okiem. Świętość, wybraństwo Boże kłuje w oczy. Ponadto Józef wypominał im grzechy. Z „winy” Jana Pawła II Kościół stał się wielkim hamulcowym globalnej rewolucji obyczajowej. Raziło oddzielanie grzechu od cnoty, rozróżnianie na cywilizację życia i śmierci. Wybudował zaporę przed „duchową mocą Antychrysta” (Benedykt XVI).

Tymczasem pod koniec pontyfikatu polskiego Papieża wybuchła moralna panika związana ze skalą przypadków pedofilii w Kościele i ogromem cierpienia zadanego małym dzieciom. „Kościół zostanie dotknięty przez potężny kryzys – mówiła już 150 lat wcześniej Matka Boża w La Salette. – Odsłoni się obrzydliwość w miejscach świętych, diabeł okaże się niejako królem ludzkich serc. Użyje on wszelkiej swej przewrotności, by wprowadzić do zgromadzeń zakonnych osoby zaprzedane grzechowi. Kapłani wraz z ich sposobem życia przypominają szambo nieczystości”. „Prześladowania Kościoła nie pochodzą dziś z zewnątrz, lecz są wynikiem grzechów, jakim są nadużycia wobec nieletnich, popełniane przez duchownych” – wyjaśniał Benedykt XVI. Pyszny i głupi wiek. Zmusza papieży do nieustannego proszenia o przebaczenie i bicia się w piersi. I upokarzania się w coraz to dramatyczniejszy sposób. „Papież płacze, ale światu to za mało. ’Więcej!’ – wołają. – ’Jeszcze więcej!’. I wybuchają śmiechem” – pisał Umberto Silva.

Niechęć do Kościoła

Za wieloma oskarżeniami o pedofilię – jak przyznał mediolański kryminolog Luca Steffenoni – kryje się również „frustracja świata laickiego, nie mogącego zaatakować Kościoła w obszarach ’mocniejszych’, z tego względu zdecydowanego na zadawanie ’łatwiejszych’ ciosów”. Wojna ideologiczna przeciwko Kościołowi toczy się przy użyciu paniki moralnej wywołanej przypadkami nadużyć seksualnych niektórych jego reprezentantów, zmierzając niejednokrotnie wprost do zdyskredytowania autorytetu Nauczycielskiego Urzędu oraz osoby samego Papieża. Skąd ta niechęć do Kościoła? Czyżby niektórym jak dym w oczy działało nauczanie Papieża nawołującego do wierności małżeńskiej, do czystości narzeczonych, do celibatu księży i do respektowania życia ludzkiego w każdej postaci? Czyżby Papież zasłużył sobie u niektórych na czyste uczucie awersji za otwarcie bram Kościoła dla młodzieży, rodzin, ludzi wydobywających się spod ateistycznych dyktatur? Nie trudno zauważyć, że główne działa w antypedofilskiej krucjacie przeciw autorytetowi moralnemu Kościoła wystawili heroldowie nowoczesnego nihilizmu, którzy usiłują znaleźć jakieś uzasadnienie dla dokonywanej sukcesywnie apostazji, jawnej bądź ukrytej. Nie jest to jakieś novum w historii.

„Każdego dnia wychodzą na światło dzienne przypadki nadużyć seksualnych, których dopuszczają się członkowie kleru katolickiego. Niestety, nie można już mówić o pojedynczych przypadkach, lecz raczej o zbiorowej zapaści moralnej, z którą dzieje ludzkości jak dotąd nie miały do czynienia w tak przerażającym i druzgocącym wymiarze. Wielu kapłanów i zakonników przyznało się do winy. Bez wątpienia owe tysiące przypadków odkrytych przez wymiar sprawiedliwości stanowią zaledwie wycinek prawdziwych liczb, wziąwszy po uwagę, że hierarchia kościelna zdołała ukryć i zatuszować wielu zwyrodnialców”. Czy to fragment jakiejś relacji prasowej z ostatnich dni albo reportażu puszczonego w modnej telewizji? Nie. To fragment przemówienia Josepha Goebbelsa, szefa propagandy III Rzeszy, z 28 maja 1937 roku. Najbliższy współpracownik Goebbelsa, szef jego gabinetu, Alfred-Ingemar Berndt, osobiście zajmował się wymyślaniem sloganów i tytułów do gazet w stylu: „Zakrystie zamienione w burdele” lub „Klasztory stały się wylęgarnią homoseksualistów”. Niemniej efekt był odwrotny do oczekiwanego: kościoły się wypełniały, księża bronili się od pulpitu, przestrzegając wiernych przed fałszywą propagandą.

Metoda odpowiedzialności zbiorowej

Kardynał Gerhard Ludwig Müller przestrzegał kilka lat temu, że wiele doniesień medialnych zmierza do wytworzenia w opinii publicznej przeświadczenia, że każdy kapłan to potencjalny przestępca seksualny. Narzędziem tejże propagandy jest sippenhaft, czyli metoda odpowiedzialności zbiorowej. Chodzi w niej o „wystawienie katolickiego duchowieństwa na publiczne zniesławienie”. Przed kampanią pod hasłem: czy wiedział i czy ukrywał? w stosunku do Jana Pawła II, podobną ofensywę zniesławienia użyto wobec Papieża Benedykta XVI i australijskiego kardynała George’a Pella. Ten ostatni został osadzony w więzieniu z wyrokiem 6 lat. Po 14 miesiącach odizolowania w zakładzie karnym o podwyższonym nadzorze został przez Sąd Najwyższy uniewinniony. Zniszczyć świętość to zniszczyć wyjątkowość chrześcijaństwa. Kim jesteśmy bez mocnego chrześcijaństwa, Kościoła, tradycji religijnej i narodowej? Kodami kreskowymi, bezimiennym tłumem klientów, strefą zgniotu pomiędzy wciąż umacniającą się tożsamością naszych sąsiadów. Zabić Józefa, pozbyć się tego, który ma sny. Kwestia doboru metody: czy zabić dobry wizerunek, czy wrzucić do studni zapomnienia, czy też wyekspediować wraz z Izmaelitami. „Jego restrykcyjne, surowe podejście do seksualności krzywdziło bardzo wielu ludzi – tłumaczył powód zajęcia się kwerendą krakowskiego biskupa Karola Wojtyły holenderski dziennikarz. – Mówimy o antykoncepcji, o sposobie podejścia do aborcji, do homoseksualizmu”. Czas uprzątnąć „toksyny Jana Pawła II”.

Potrzeba zaufania

Synowie Jakuba ulegają przewrotności. Bóg posłuży się nimi jako narzędziem oczyszczenia Józefa. Pośród uniżenia Egiptu i w odrzuceniu ukaże się przyszły świetlisty książę pokoju. Bóg posługuje się ślepotą i złością braci, by Józef trafił tam, gdzie dobrowolnie by nie poszedł. Próby pokory służą temu, by w słudze objawił się potężny Bóg. Moc Boża ukazuje się w słabości. Może mylnie utrwaliliśmy sobie w pamięci Jana Pawła II jako wielkiego Polaka, wspaniałego człowieka i wyjątkowego pasterza? Potrzeba, by ukazała się w nim postać prawdziwego chrześcijanina, ucznia Ukrzyżowanego, który jest gotowy pójść za najpiękniejszym, a zarazem najbardziej zeszpeconym spośród synów ludzkich, Chrystusem, cierpiącym Sługą Bożym, oddającym życie za tych, którzy Go odrzucają i nienawidzą.

Boimy się prób pokory. Nieraz jak nieufne dzieci, wzięte na ręce przez Ojca, kopiemy i wierzgamy przekonani, że to wyrządzi nam krzywdę. Bóg posyła nas na ten świat nie po to, by go podbić i nim zawładnąć, ale by zdobyć wieniec nieśmiertelności, chwałę wieczystą. Posyła nas do doliny płaczu, na miejsce prób i zmagań, w którym nasi źli bracia i demony umawiają się, by nas zrujnować. A tymczasem nieświadomie stają się w rękach Boga narzędziem naszego uświęcenia, wywyższenia. Próby te są umiejętnie dozowane przez Boskiego Lekarza. Okażą się błogosławieństwem, o ile rzucimy się w nich bezgranicznie w ramiona Boga; staną się trucizną, jeśli będziemy po ludzku z nimi walczyć, złoszcząc się i odpowiadając złem na zło. Spójrz na półki apteczne: czym są składniki i produkty medyczne poza kontrolą lekarza? Na tamtych półkach spoczywa śmierć. Wszystkim tym można wyrządzić krzywdę. Nawet te najbardziej niewinne, w ilościach, jakie przechowują szuflady apteczne, mogą wywołać spustoszenie. Hiperchlorek żelaza – trucizna; strofantyna, naturalny glikozyd nasercowy, chlorek rtęci, pokrzyk wilcza jagoda – wszystko trucizna; musujący magnez, olej rycynowy w nadmiernej ilości – też. Podobnie środki nasenne, morfina, sulfonometan, barbital – wszystko to okaże się trucizną bez lekarza potrafiącego z tego skorzystać. Świat jest potężną apteką dla ludzkiej duszy. Złość i samowola czynią z lekarstwa coś groźnego i szkodliwego. Bóg potrafi zastosować odpowiednią dawkę, dobrać właściwą proporcję do naszych potrzeb, zmienić ją w środek leczniczy, tonizujący, dezynfekujący, regulujący pracę naszego serca, usprawniający umysł i wzrok. Tylko miłość Boża może przemienić ból w coś, co nas wyrwie z rozpaczy, ostudzi oburzenie i doda sił w słabości. Potrzeba jedynie z naszej strony zaufania. Pan nas nie opuści. Musimy tylko uparcie przy Nim trwać i niezłomnie oczekiwać na Jego pomoc. Zamknąć oczy i dać się Mu prowadzić, ufać wbrew nadziei.

Droga Józefa odsłania sposób, w jaki Bóg prowadzi nas przez ziemską wędrówkę. Im bardziej ogarniają nas mroki, tym mocniej winniśmy ufać Panu. Miejmy przed oczami naszego Zbawiciela, którego odrzucili budujący, On tymczasem stał się kamieniem węgielnym. Jego rzeczywistość jest o wiele bardziej świetlista niż mroki, jakie zdają się nas ogarniać. Ojciec posłał Syna do zbłąkanych i pogubionych braci, by ich odnalazł i zbawił. To, co zdawało się prowadzić Jezusa do całkowitego bankructwa na krzyżu, okazało się Jego nieśmiertelnym triumfem. Wszyscy zwątpili w Niego, umierał w opuszczeniu. On jednak pokazał, że miłość zmartwychwstała. Przeszedł jak Józef kompletne uniżenie, by stać się dla nas chlebem życia. Nie ma innej drogi do chwały – tylko uchwycić się z całych sił Jego krzyża. Całkowicie Mu ufając i modląc się za nieprzyjaciół. By, o ile możliwe, pozyskać braci.

Święty Janie Pawle II, módl się za nami!

Nasz Dziennik