Rolnicy zrzeszeni w „Solidarność” RI sprzeciwiają się międzynarodowym umowom o wolnym handlu CETA i TTIP.
Obie te umowy są wielkim zagrożeniem dla polskiego rolnictwa. Nasze doświadczenia z członkostwa w Unii Europejskiej pokazują, że większość zakładów przetwórczych została przejęta przez obce korporacje, a część z nich wygaszono. Już dziś analizy pokazują – a mówi o tym głośno także wicepremier Mateusz Morawiecki – że ponad 80 proc. przemysłu w Polsce jest w rękach obcego kapitału.
Wielkie korporacje przejęły także praktycznie cały handel. Obecnie polscy rolnicy są jedynie dostarczycielami surowca. W takich krajach jak Niemcy czy Francja rolnicy są współwłaścicielami zakładów przetwórczych. I tak od 2004 r. setki tysięcy gospodarstw w Polsce musiało wygasić swoją produkcję. Są na to dowody, że po naszym akcesie do UE produkcja trzody chlewnej spadła. W 2004 r. mieliśmy stan około 20 mln zwierząt, a dzisiaj trzody jest tylko niecałe 10 mln, z czego tylko 2 mln z nich jest wychodowanych w polskich oborach. Pozostałe są to warchlaki przywożone z zagranicy, wstawiane w polskich oborach.
Mamy także informacje, że w ubiegłym roku około 230 tys. ton wieprzowiny wjechało do Polski. Wiemy też, że 80 proc. zakładów przetwórczych mięsa jest przejęte przez obcy kapitał. Czyli obcokrajowcy mają tu swoje świnie i przetwórnie, więc Polska jest dla nich rynkiem zbytu. Ponadto chyba każdy wie, co dzieje się teraz z produkcją mleka i sadownikami.
To wygaszanie się nie zakończyło. Z wyjątkiem producentów zbóż i rzepaku, to polskie rolnictwo pogrążone jest w głębokim dołku. Przepisy akcesyjne, które narzuciła nam Unia, tylko wpływają na ten proces. Mimo 12 lat w Unii ciągle płaci się nam mniej niż rolnikom w krajach zachodniej Unii, a koszty produkcji często mamy wyższe.
Kiedy na bazie umów CETA i TTIP otworzymy granice, sami sobie zgotujemy piekło. Meksykanów łudzono korzyściami z podpisania umowy NAFTA ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą, a skutki były takie, że setki tysięcy gospodarstw rolnych upadło. Jak do tego doszło? Na rynek meksykański weszły wielkie korporacje, które zajmują się produkcją żywności przemysłowej. W produkcji drobiu czy trzody odeszły one od naturalnych sposobów gospodarowania, a więc takich, które produkują zdrową żywność. Meksyk zalała tania żywność, niskiej jakości, powodując to, że produkcja dla rodzimych rolników była nieopłacalna.
Teraz gdy już nasze rolnictwo jest na łopatkach, może nas zalać tania, niezdrowa, genetycznie modyfikowana żywność. W Kanadzie i Stanach Zjednoczonych żywność produkują głównie wielkie korporacje będące właścicielami potężnych farm. One produkują żywność efektywnie przy niskich nakładach. Kiedy Amerykanie nie radzili sobie z chorobami, bo czynniki chorobotwórcze nabrały tzw. biologicznej odporności, jedynym sposobem stało się wyprodukowanie materiału genetycznie modyfikowanego, czyli GMO. Jaki ma on wpływ na organizm człowieka, to wszyscy doskonale wiemy.
Choć jesteśmy unikatem w Europie w rolnictwie, to ciągle mamy tylko 50-procentowy poziom dopłat do tego, co dostają rolnicy na Zachodzie. To polskie małe gospodarstwa produkują najlepsze towary na polski rynek i to one mogą być czymś, z czego możemy być dumni. Niestety wielkie korporacje mogą zabić polskie rolnictwo. I dlatego bardziej niż CETA i TTIP rolnicy oczekują wsparcia małych gospodarstw.