Listopad to czas wspomnień naszych bliskich, znajomych, a także osób publicznie znanych. Codziennie w mediach można znaleźć większe czy mniejsze przypomnienie sylwetek i drogi życia nie tylko znanych artystów, pisarzy, dziennikarzy, ale także ludzi innych profesji, znanych publicznie ze swej działalności. Jeśli chodzi o aktorów, artystów, zazwyczaj najwięcej miejsca poświęca się tzw. celebrytom.
Zmarły w tym roku śp. Ryszard Bajor nie należał do celebryckiego świata, choć był artystą. Artystą znakomitym, a przy tym dobrym, szlachetnym człowiekiem, który na pierwszym miejscu stawiał wartości podstawowe. Na nich budował swoje życie rodzinne oraz życie zawodowe. Współcześnie nazwisko Ryszarda Bajora znane stało się głównie za sprawą działalności artystycznej dwóch synów: starszego Michała, aktora, głównie realizującego się w dziedzinie piosenki aktorskiej, oraz młodszego, Piotra, znakomitego aktora dramatycznego. I myślę, że gdyby nie znane nazwiska synów Zmarłego, to nie jest pewne, czy jakakolwiek nota ukazałaby się po śmierci tego wielkiego artysty. Oczywiście, prócz mediów o profilu teatralnym. Choć tego też nie jestem pewna. Zresztą, oddaje to także ton wspomnień, jakie ukazały się w mediach po śmierci Ryszarda Bajora. W większości z nich dziennikarze rozpisywali się głównie o Michale Bajorze, o jego drodze artystycznej, o dorobku aktorskim, o nagranych płytach. Postać zaś zmarłego seniora rodu, Ryszarda Bajora nierzadko znajdowała się na drugim lub trzecim planie. Tak więc śp. Ryszard Bajor, którego dorobek twórczy jest ogromny, byłby dziś tzw. artystą zapomnianym.
A przecież dzięki swojej postawie życiowej, talentowi artystycznemu i wrażliwości na drugiego człowieka obdarował dobrem tak wiele osób. Był wielkim, wspaniałym aktorem lalkowym, którego przedsięwzięcia artystyczne należą do wybitnych. Dość wspomnieć rolę Pisarczyka w spektaklu „Kot w butach”, Pokraskę w „Maskach mistrza Fantaski”, Pacydłę w „Awanturze w Pacynkowie”, Dziadka w spektaklu „Dziadku, zmruż oko”, Walusia w „Turoniu i Walusiu”, a także role w wielu innych przedstawieniach. Wspaniale i twórczo współpracował ze znanymi reżyserami. Praca nad spektaklem „Ptak” w reżyserii Zygmunta Smandzika zaowocowała wieloma nagrodami. Przedstawienie zapraszane było przez teatry w zachodniej Europie i zjeździło kawałek świata, co przyniosło chwałę Opolskiemu Teatrowi Lalek, z którym Ryszard Bajor był związany.
Gdy jakiś czas temu w Radiu Maryja słuchałam prezentowanej w odcinkach powieści Jadwigi Czechowicz „Kresy i bezkresy” w doskonałej interpretacji Piotra Bajora, zastanawiałam się, skąd u aktora tak znakomite wyczucie „kresowego” klimatu powieści. Wyniósł z domu rodzinnego. Ojciec Piotra Bajora, śp. Ryszard Bajor, urodził się w 1925 r. na Kresach, w małym miasteczku Kozowa na Podolu, które w czasie wojny musiał opuścić wraz z rodzicami i ośmiorgiem rodzeństwa. Wędrówka wojenna i powojenna doprowadziła rodzinę przez Kraków (jak wspominał pan Ryszard, pracując w kamieniołomach, spotkał Karola Wojtyłę), następnie osiedlenie się rodziny w Głuchołazach, gdzie Ryszard Bajor poznał swoją żonę, nauczycielkę, aż wreszcie Opole już na długo. Tu przyszli na świat dwaj synowie, tu zaczęła się kariera artystyczna Ryszarda Bajora. Tu rozwijał, realizował i przekazywał dzieciom swoje fascynacje, liczne pasje sportowe, aktorskie, muzyczne i plastyczne. Działał także na niwie pedagogicznej. Śp. Ryszard Bajor kochał dzieci i z miłości do nich wybrał ten zawód. Sam pochodził z wielodzietnej rodziny.
Nie do przecenienia jest jego wielkie oddanie w pracy charytatywnej, gdzie niósł pomoc niedożywionym dzieciom z ubogich rodzin. Swoje prace malarskie oddawał na aukcje wspomagające ubogich. Wybitny artysta, aktor, lalkarz o niespotykanej, wręcz fenomenalnej zdolności animacji (mówiono o nim, że wręcz reanimuje lalki, także z wielką pasją wykonywał lalki do przedstawień), świetny malarz, przy tym człowiek wrażliwy na los innych, zwłaszcza dzieci. Piękna, szlachetna postać człowieka i artysty. Artysty tworzącego piękno. Takiego, jakiego w „Liście do artystów” z 1999 roku postrzegał św. Jan Paweł II, a więc artysty, dla którego piękno jest powołaniem zadanym mu przez Stwórcę wraz z darem talentu artystycznego, który to talent powinien rozwijać, aby nim służyć innym.