logo
logo
zdjęcie

Sławomir Jagodziński

Głosowanie jak wyznanie wiary

Środa, 22 listopada 2023 (10:40)

Zdecydowana większość obecnego Sejmu, bo blisko 330 posłów z ogólnej liczby 460, składając ślubowanie poselskie na początku kadencji, dodała formułę „tak mi dopomóż Bóg”. Na ile te słowa były szczere i prawdziwe, pokazać mogą już najbliższe dni. Chodzi m.in. o głosowanie nad ustawą wprowadzającą finansowanie procedury in vitro z budżetu państwa.

Jeden z liderów lewicowej koalicji, która chce przejąć władzę w Polsce, Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL, wprost zapowiedział, że głosowanie w Sejmie nad tą ustawą ma się odbyć już dziś (22.11) i rzekomo ma przywrócić „szansę na szczęście tysiącom polskich rodzin”.

Jednocześnie niejednoznaczne sygnały w sprawie in vitro zaczęły płynąć z szeregów PiS. Na przykład premier Mateusz Morawiecki ogłosił propozycję tzw. bonu rodzicielskiego dla rodzin, które borykają się z problemami prokreacyjnymi. Jak stwierdził, ma on być „pewnego rodzaju otwartą ofertą dla innych partii politycznych po to, aby znaleźć wspólny mianownik”. Czy oznacza to pośrednie, zakamuflowane wprowadzanie finansowania także in vitro?

Sprawa jest bardzo poważna, ponieważ katolicy, a wygląda na to, że większość obecnych posłów za takich się uznaje, nie mogą popierać żadnych programów i ustaw, które promują aborcję, a także wspierają procedurę in vitro, która jest jednoznacznie potępiana przez Kościół jako nieetyczna. Zatem każdy parlamentarzysta, który będzie głosował za finansowaniem in vitro, ponosi wielką odpowiedzialność moralną, gdyż przyczynia się do promocji tej zbrodniczej procedury. Jeśli robi to z pełną świadomością i w pełnej wolności, to popełnia publiczny grzech ciężki, który pozbawia go prawa do przyjmowania Komunii św. i naraża na ekskomunikę, którą może nałożyć na takiego posła jego biskup diecezjalny.

Kodeks prawa kanonicznego w kanonie 915 stwierdza jednoznacznie, że „do Komunii św. nie należy dopuszczać ekskomunikowanych lub podlegających interdyktowi, po wymierzeniu lub deklaracji kary, jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim”. Niewątpliwie każde głosowanie w Sejmie czy w Senacie, które wyraża wspieranie in vitro to ewidentny publiczny grzech ciężki.

Kościół w swym nauczaniu moralnym nie pozostawia wątpliwości, że procedura in vitro od samego początku do końca jest grzeszna i niezgodna z prawem Bożym. Dokonuje się w niej przede wszystkim skazywanie na śmierć tych poczętych dzieci, które giną choćby w eugenicznych praktykach selekcji zarodków. Poza tym nie do przyjęcia z moralnego punktu widzenia jest też fakt, że w in vitro dochodzi do poczęcia ludzkiego życia w probówce – w warunkach eksperymentu laboratoryjnego i przy udziale osób trzecich, a nie w wyniku naturalnego zbliżenia kobiety i mężczyzny. Niemoralne jest „wytwarzanie” embrionów ludzkich i traktowanie ich jedynie jako „materiał biologiczny”. Uwłacza ludzkiej godności mrożenie nadliczbowych embrionów. Do tego dochodzą zagrożenia zdrowotne i dla matek (szkodliwa terapia hormonalna), i dla dzieci (zaburzenia genetyczne), a także pojawia się niebezpieczna furtka prawna dla ogromnych nadużyć, jakim może posłużyć technika in vitro. Chodzi np. o klonowanie człowieka, eksperymenty tworzenia hybryd zwierzęco-ludzkich czy handel zarodkami, które mogą być wykorzystywane do nieetycznych celów.

Widzimy, ile zła moralnego niesie w sobie procedura in vitro. Dlatego nie ma wątpliwości, że każdy polityk uważający się za katolika powinien zdecydowanie popierać rozwiązania zakazujące tej procedury. Tymczasem głosowanie za jej finansowaniem z budżetu państwa to jej ewidentne wspieranie i niestety swoista afirmacja grzechu. Zatem każdy poseł czy senator, który w głosowaniu poprze ustawę „Tak dla in vitro”, musi wiedzieć, że od tego momentu nie może przyjmować Komunii św., a jeżeli to zrobi, to będzie czyn świętokradczy.

Natomiast mówienie o in vitro, że ta procedura daje „szansę na szczęście tysiącom polskich rodzin” i jest jakimś dobrem dla Narodu, to zwykłe zakłamywanie prawdy. Finansowanie przez państwo tego procederu, jeśli ma być dla kogoś „szczęściem”, to chyba jedynie dla biznesu, który zarabia krocie na sztucznym zapłodnieniu.

Sławomir Jagodziński

Aktualizacja: Środa, 22 listopada 2023 (10:47)

Nasz Dziennik