Decyzją ponad 75 mln Amerykanów Donald Trump został wybrany na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wywołało to niemałe zaskoczenie w środowiskach lewicowych i liberalnych po obu stronach oceanu. Zwycięstwo kandydatowi republikanów – pomimo olbrzymiego obstrzału mediów i kreatorów opinii – dał program naprawy gospodarki i podniesienia poziomu życia. Dla mieszkańców największego światowego mocarstwa były to postulaty dużo bardziej istotne niż niekończące się rozmowy o ideologiach, aborcji czy ruchu woke.
– Nie ma wątpliwości, że nadchodzą istotne przetasowania. Już w swoim pierwszym wystąpieniu po ogłoszeniu zwycięstwa Trump podkreślił, że jednym z priorytetów jego administracji będzie rozwój sektora ropy i gazu – amerykańskiego „złota” – jako fundamentu prosperity gospodarczej. Zapowiedział, że Stany Zjednoczone, dysponując większymi zasobami surowców niż Arabia Saudyjska czy Rosja, planują uczynić z tego narzędzie napędzające gospodarkę w „złotą erę” – wyjaśnia „Naszemu Dziennikowi” prof. Władysław Mielczarski, ekspert do spraw energetyki Politechniki Łódzkiej.
Drogi Czytelniku,
cały artykuł jest dostępny w wersji elektronicznej „Naszego Dziennika”.
Zapraszamy do zakupu w sklepie elektronicznym