Ponary były miejscem kaźni polskich elit z Wilna
i Wileńszczyzny. Niemcy i kolaborujący z nimi Litwini mordowali tu polskich duchownych, naukowców, prawników, lekarzy. Tych, którzy cudem ocaleli
w czasach czerwonego terroru pod sowiecką okupacją.
Kresy we krwi
Zajęcie ziem wschodnich przez Rosję sowiecką we wrześniu 1939 r. było początkiem trwającego blisko 2 lata straszliwego terroru wymierzonego w Polaków przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Cel był ten sam
jak w przypadku zbrodni popełnianych w tym samym czasie na terenach zajętych przez Niemców: pozbawić Polaków warstwy przywódczej i wymordować elitę intelektualną Polski. Hitler i Stalin doskonale zdawali
sobie sprawę, że pozbawiony elit Naród łatwiej stanie
się społeczeństwem niewolników, a tym samym straci ducha i wolę walki o wolność. Aby plan całkowitej „dekapitacji Polski” mógł się ziścić, obaj okupanci podjęli skoordynowane akcje eksterminacyjne, wymieniając się nawet doświadczeniami na wspólnych konferencjach Gestapo i NKWD, które od jesieni 1939 r. odbywały
się m.in. w Zakopanem i Przemyślu.
Efektem współpracy totalitarnych państw były zbrodnie dokonane przez Niemców w lasach piaśnickich czy Palmirach, a przez Sowietów w Katyniu, Charkowie
czy Miednoje. Niemcy i Sowieci rozkręcili niemalże równocześnie potężne machiny zbrodni, których symbolem z jednej strony stał się obóz niemiecki w Auschwitz,
a z drugiej – sowiecki system obozów GUŁag. W latach 1939-1941 – według sowieckich list transportowych
– w czterech kolejnych akcjach deportacyjnych Sowieci wywieźli w głąb „nieludzkiej ziemi” ponad pół miliona obywateli polskich zamieszkujących Kresy Wschodnie.
Ci, którzy tego uniknęli, traktowali to w kategoriach cudu. Niedługo mogli jednak cieszyć się wolnością i życiem.
To, czego nie zdążyli dokonać Sowieci, przeprowadzili
na Wileńszczyźnie Niemcy i kolaborujący z nimi Litwini,
wtedy gdy dotychczasowi sojusznicy – Hitler i Stalin
– stanęli przeciwko sobie w wojennym konflikcie.
Męczennicy ponarscy
Pierwsze egzekucje Polaków w Lesie Ponarskim miały miejsce już we wrześniu 1941 r. Zamordowano wówczas kilkudziesięciu więźniów z wileńskich Łukiszek. W kolejnych miesiącach ginęli następni. Byli to przedwojenni oficerowie i podoficerowie, zdekonspirowani przez Niemców i Litwinów żołnierze ZWZ-AK, a także Polacy udzielający pomocy Żydom, którzy w tym czasie masowo byli mordowani
w podwileńskim lesie. Zgodnie z prawem wprowadzonym przez Niemców za jakąkolwiek formę pomocy Żydom groziła kara śmierci. Warto przypomnieć, że tylko na okupowanych ziemiach polskich Niemcy wprowadzili tak drastyczną karę. Widzieli bowiem, że samarytańska
pomoc niesiona przez Polaków swym współobywatelom
ma zasięg niespotykany nigdzie indziej w podbitej
przez III Rzeszę Europie.
Za pomoc Żydom został rozstrzelany w Ponarach m.in.
ks. Romuald Świrkowski. Był wieloletnim proboszczem parafii Świętego Ducha, wspaniałym kaznodzieją
i animatorem życia duchowego przedwojennego Wilna. Sekretarzował diecezjalnej Akcji Katolickiej, a pod okupacją sowiecką był delegatem metropolity wileńskiego w strukturach konspiracyjnych Związku Walki Zbrojnej. Cudem uniknął śmierci z rąk NKWD. Dopadło go Gestapo, gdy okazało się, że bardzo silnie wspiera działalność Polskiego Państwa Podziemnego i wydaje Żydom fałszywe metryki chrztu. Rozstrzelano go 5 maja 1942 r. wraz
z grupą młodzieży gimnazjalnej z konspiracyjnego Związku Wolnych Polaków. Jak podawali świadkowie, tuż przed śmiercią ukląkł nad dołem ponarskim i uczynił znak krzyża nad rozstrzelanymi na chwilę przed nim młodymi patriotami.
Ten sam los spotkał ks. Tadeusza Zawadzkiego, wieloletniego proboszcza parafii św. Piotra i Pawła
na Antokolu. Zaangażowany był w tzw. akcję legalizacyjną, czyli wytwarzanie fałszywych dokumentów zarówno dla żołnierzy AK, jak i ukrywających się Żydów. Maltretowany w więzieniu na Łukiszkach, zamordowany wiosną 1942 r. wraz z kilkunastoma konspiratorami z wileńskiej AK.
Tak samo zamordowano jednego z najwybitniejszych kompozytorów i adwokatów, a zarazem konspiracyjnego prezydenta Wilna Stanisława Węsławskiego i instruktora harcerstwa Zbigniewa Skłodowskiego.
Golgota polskich elit
Apogeum zbrodni dokonywanych w Ponarach na polskich elitach miało miejsce we wrześniu 1943 r. Pretekstem stała się akcja zbrojna polskiego podziemia, w wyniku której zastrzelono wysokiego funkcjonariusza kolaborującej
z Niemcami litewskiej policji bezpieczeństwa Marijonasa Podabasa. Był on odpowiedzialny za śmierć wielu mieszkańców Wileńszczyzny, a w takim przypadku wyrok wydany na niego przez AK był odebrany przez ludność
z wyraźnym uczuciem ulgi. Jednak odpowiedź okupantów była natychmiastowa. W nocy z 16 na 17 września aresztowano w Wilnie 140 najwybitniejszych przedstawicieli przedwojennego życia publicznego
i naukowego. Wielu z nich natychmiast wysłano do miejsca kaźni w Ponarach. Zginęli wówczas m.in. profesorowie Mieczysław Gutkowski i Kazimierz Pelczar. Pierwszy był jednym z najwybitniejszych prawników i specjalistów od prawa skarbowego. W okresie międzywojennym zajmował się metodologią nauk finansowych, a swymi talentami służył Ministerstwu Skarbu. Jako profesor Uniwersytetu Stefana Batorego wykształcił setki studentów i był autorem fundamentalnych prac z zakresu gospodarki i skarbowości.
Profesor Kazimierz Pelczar był lekarzem, autorem ponad 80 wybitnych prac z zakresu medycyny. Położył podwaliny nie tylko pod polską, ale także światową onkologię, tworząc przed wojną Miejski Zakład Badawczo-Leczniczy Wileńskiego Komitetu do Zwalczania Raka. Specjalizował się w hematologii i był jednym z pierwszych w Europie naukowców, który prowadził zaawansowane prace przeszczepiania komórek nowotworowych. Gdy wybuchła wojna, dostał od swych przyjaciół propozycję objęcia katedry na uniwersytetach w Rzymie, Londynie i Nowym Jorku. Odmówił, pozostając w Wilnie i organizując Komitet Pomocy Ofiarom Wojny i polską sekcję Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Gdy został aresztowany, w jego sprawie interweniowali u Hitlera nawet naukowcy niemieccy. Berlin zwlekał jednak z decyzją, a w tym czasie litewscy szaulisi zrobili swoje, mordując tego wybitnego naukowca i lekarza.
Ponary stały się dla Polski takim samym miejscem kaźni jak Katyń. Porównania tego użyto po raz pierwszy
w odezwie Kierownictwa Walki Podziemnej z września
1943 r. Kończyła się ona słowami: „Pokój wieczny i chwała niewinnym ofiarom terroru wrogów”.