logo
logo

Zdjęcie: Polski Związek Koszykówki/ Inne

Rosja pokonana!

Piątek, 6 września 2019 (14:37)

Aktualizacja: Wtorek, 1 października 2019 (13:39)

Aż nie chce się w to wierzyć, ale polscy koszykarze pokonali dziś w Foshan Rosję 79:74, odnosząc czwarte kolejne i pierwsze w drugiej fazie zwycięstwo na rozgrywanych w Chinach mistrzostwach świata. Czwarte zasłużone, po fantastycznej grze i walce, która na długo pozostanie w pamięci.

Bądźmy szczerzy – przed rozpoczęciem mistrzostw chyba nikt, a jeśli już, to naprawdę niewielu sądziło, że Polacy będą mogli odegrać na nich jedną z czołowych ról. Być może wygrają z Wenezuelą, może z Wybrzeżem Kości Słoniowej – takie dało się słyszeć głosy. W starciu z Chinami szans naszym raczej nie dawano, w ewentualnej drugiej rundzie mieli tylko godnie z turniejem się pożegnać. Nie wynikało to wcale z niewiary w umiejętności zawodników, tylko z faktu, że nasz męski basket tak naprawdę od dziesięcioleci nie odniósł spektakularnego sukcesu. A tu nagle Polacy zaczęli grać pięknie. Pięknie i skutecznie, pokazując cechy typowe dla drużyn wielkich. Pierwszą fazę grupową przeszli z kompletem zwycięstw na koncie, pokonując m.in. Chiny. A dziś, na początek fazy drugiej, zmierzyli się z Rosją. Mocną, bardzo mocną, ograną, doświadczoną, utytułowaną, na pewno faworyzowaną. W Moskwie nikt sobie nie wyobrażał, że „Sborna” może się potknąć, tracąc zarazem szanse na awans do ćwierćfinału mistrzostw. Bo tak, dla niej porażka oznaczała stratę definitywną, ostateczną. Pod tym względem znajdowała się w położeniu trudniejszym od Polaków, bo ci, nawet przegrywając, mogli jeszcze kartę odwrócić w niedzielnym starciu z Argentyną.

Lepiej dzisiejszy pojedynek zaczęli Rosjanie. Szybko zdobyli pięć punktów, a nasi mieli wielkie problemy z oddaniem celnego rzutu. Co prawda po kilku minutach Polacy złapali oddech i doprowadzili do remisu po 13, jednak rywale szybko znów odskoczyli i na przerwę zeszli, prowadząc 22:16. W drugiej kwarcie Rosjanie odskoczyli na dystans 10 punktów i sytuacja zrobiła się dość nerwowa. Szczególnie że nasi nie grali tak jak we wcześniejszych meczach. Wtedy wyróżniała ich kapitalna, zespołowa postawa. Teraz próbowali indywidualnych szarż, które rzadko przynosiły efekt. Na szczęście rywale często faulowali, a Biało-Czerwoni osobiste wykonywali perfekcyjnie. Można wręcz rzec, że były tlenem trzymającym ich przy życiu.

Wiele zmieniło się w trzeciej kwarcie. Co prawda nadal prowadzili w niej Rosjanie, ale ogromne ożywienie w poczynania naszej ekipy wniósł Łukasz Koszarek. Przede wszystkim wreszcie trafił „trójkę”, pokazując kolegom, że można trafiać i z dystansu. To był jeden z momentów zwrotnych. Kolejnym był faul na Damianie Kuligu w ostatnich sekundach, po którym nasz reprezentant rzucił wszystkie trzy osobiste. Wtedy Biało-Czerwoni doszli do przeciwników na dystans czterech punktów, czyli naprawdę niewielki.

Czwartą kwartę Polacy rozpoczęli kapitalnie. Jakby wstąpiło w nich nowe życie, zaczęli grać chwilami porywająco, aczkolwiek z takim samym sercem i poświęceniem jak do tej pory. Kolejna „trójka” Koszarka i jego genialne podanie, fantastycznie wykończone przez Aarona Cela, wywołały euforię na naszej ławce. Rosjanie tymczasem wyglądali na zaskoczonych i pogubionych.

Gdy za „trzy” trafił Adam Waczyński, Polska po raz pierwszy objęła prowadzenie (61:58). Kilka chwil później nasi wygrywali już siedmioma punktami, lecz lekka zadyszka pozwoliła rywalom wyrównać. Rozpędzonej, fantastycznej biało-czerwonej maszyny Rosjanie nie zdołali jednak zatrzymać. Być może kluczowa dla wyniku okazała się akcja Mateusza Ponitki, który w niewiarygodny sposób, rzucając się na boisko, podał piłkę do Cela, który następnie trafił za „trzy”. Wtedy chyba wszyscy uwierzyli, że dla Polaków niemożliwe nie istnieje, że są w stanie zrobić i dokonać wszystkiego.

Ostatecznie nasi nie dali sobie odebrać zwycięstwa. Kolejnego fantastycznego, wywalczonego, wyszarpanego, a przy tym historycznego i zostającego w pamięci na długo. Dzięki temu otworzyli sobie bramy do spełnienia marzeń, do najlepszej ósemki turnieju, czegoś, co przed rozpoczęciem mistrzostw wydawało się snem, czymś absolutnie nierealnym.

Polska – Rosja 79:74 (16:22, 18:18, 19:17, 26:17).

Polska: Adam Waczyński 18, Mateusz Ponitka 14, Damian Kulig 10, Aaron Cel 9, A.J. Slaughter 8, Adam Hrycaniuk 8, Łukasz Koszarek 6, Michał Sokołowski 6, Karol Gruszecki 0, Aleksander Balcerowski 0.

Rosja: Michaił Kułagin 21, Andriej Woroncewicz 11, Siemion Antonow 11, Witalij Fridzon 9, Nikita Kurbanow 6, Władimir Iwliew 4, Grigorij Motowiłow 4, Sergiej Karasiew 3, Jewgienij Baburin 3, Andriej Zubkow 2.

 

 

 

Piotr Skrobisz

NaszDziennik.pl