Patrząc bez emocji, nasi w dzisiejszym meczu nie mieli żadnych szans. Hiszpania to bowiem potęga i to na światową skalę, mająca w składzie znakomitości występujące na co dzień w NBA, mogąca się pochwalić wieloma sukcesami, tytułami, medalami. Polacy tymczasem w Chinach dopiero po raz drugi występują na mistrzostwach świata. Poprzednio w 1967 roku. 52 lata temu. Mimo to Biało-Czerwoni obiecywali, że dadzą z siebie wszystko i spróbują powstrzymać faworyta. Słowa dotrzymali. Zagrali z wielką ambicją i sercem, w nieporównywalnym stylu do meczu z Argentyną, jedynego przegranego wcześniej na odbywającym się w Chinach turnieju. I postraszyli rywala, i byli blisko, i choć ostatecznie nie udało im się sprawić supersensacji, mogli zejść z boiska z podniesionymi głowami. Dumni.
Pojedynek przebiegał po myśli Hiszpanów. Od początku prowadzili, jednak niewielką różnicą punktów (10:6, 16:9), bo nasi nie pozwalali im uciec na większy, bezpieczniejszy dystans. Kapitalny okres gry podopiecznych Mike'a Taylora, „trójki” Adama Waczyńskiego, Łukasza Koszarka oraz Damiana Kuliga spowodowały, że w 9. minucie na tablicy wyników pojawił się remis 18:18! Niestety, w końcówce kwarty nasi nie wykorzystali kilku szans i na krótką przerwę zeszli, przegrywając 18:22.
W drugiej odsłonie faworyci przyspieszyli. Do absolutnego minimum ograniczyli swobodę Mateusza Ponitki, czyli najlepszego naszego koszykarza tych mistrzostw, samemu raz za razem trafiając zza linii 6,75 m. Prym wiódł w tym niesamowity Rudy Fernandez, który w całym spotkaniu oddał pięć takich rzutów, nie myląc się w żadnym. Gdy rywale odskoczyli na 38:28, Taylor poprosił o przerwę, która poskutkowała. Nasi zmniejszyli stratę do pięciu punktów i nadal byli w grze o awans.
W trzeciej kwarcie mecz wyglądał podobnie. Hiszpanie uciekali, nasi gonili i gdy już wydawało się, że są tuż, tuż, że za chwilę „dopadną” rywala, faworyci łapali wiatr w żagle i znów odskakiwali. Przykładowo, od stanu 44:48 przez ponad dwie minuty Polacy nie potrafili zdobyć punktu, co od razu przełożyło się na wynik – 44:56. Ale Biało-Czerwoni walczyli cały czas i ani na moment nie stracili wiary. W czwartej kwarcie wydawało się, że jeszcze wszystko może się zdarzyć. Po serii doskonałych akcji, „trójce” bardzo dziś aktywnego i skutecznego A.J. Slaughtera i rzucie Waczyńskiego nasi doszli na dystans zaledwie czterech punktów (72:76)! Sześć kolejnych zdobyli jednak rywale i stało się jasne, że w tym meczu do sensacji nie dojdzie. W końcówce, wykorzystując potworne zmęczenie naszych koszykarzy, Hiszpanie powiększyli swoją przewagę, zwyciężyli pewnie, ale po meczu i boju, w który też musieli włożyć maksimum wysiłku. To nie był dla nich spacerek, to była ciężka przeprawa, w której nasza dzielna drużyna postawiła się wielkiemu rywalowi, pokazując, że liczyć się z nią muszą wszyscy. I choć Polacy zeszli z boiska pokonani, mogli uczynić to z podniesionymi głowami. – Możemy być z siebie dumni. Podjęliśmy walkę, a Hiszpanie okazali się po prostu lepsi – skomentował Waczyński.
Hiszpanie zagrają teraz w półfinale, zagrają o medale, a Biało-Czerwoni Chin też nie opuszczą. Przed nimi walka o piąte miejsce, bardzo wysokie, które przy korzystnym splocie okoliczności może dać coś ogromnego – kwalifikację olimpijską. Swego najbliższego rywala podopieczni Taylora poznają jutro, będzie nim pokonany z pary Australia – Czechy.
W swym jedynym wcześniejszym występie na mundialu, w 1967 roku, Biało-Czerwoni zajęli właśnie piąte miejsce. Teraz już sama obecność w ósemce jest gigantycznym sukcesem, a wciąż realna powtórka sprzed 52 lat byłaby czymś niewyobrażalnym. – Zrobimy wszystko, by zakończyć te mistrzostwa jak najwyżej – obiecał Adam Hrycaniuk.
Polska – Hiszpania 78:90 (18:22, 23:24, 17:21, 20:23).
Polska: A.J. Slaughter 19, Adam Waczyński 15, Michał Sokołowski 11, Damian Kulig 10, Mateusz Ponitka 9, Adam Hrycaniuk 8, Aaron Cel 3, Łukasz Koszarek 3, Karol Gruszecki 0, Aleksander Balcerowski 0, Dominik Olejniczak 0, Kamil Łączyński 0.
Hiszpania: Ricky Rubio 19, Willy Hernangomez 18, Rudy Fernandez 16, Juancho Hernanhomez 14, Marc Gasol 10, Victor Claver 6, Sergio Llull 4, Pierre Oriola 2, Pau Ribas 1, Javier Beiran 0, Quino Colom 0, Xavier Rabaseda 0.