Dzisiejszy pojedynek w Szanghaju zapowiadany był jako starcie dwóch rewelacji mundialu. Nieprzypadkowo, bo dla wielu obecność Polski i Czech w najlepszej ósemce turnieju jest wielkim zaskoczeniem, zaskoczeniem – dodajmy – jak najbardziej zasłużonym i nieprzypadkowym. Początek czwartkowego starcia, dającego przepustkę do sobotniego pojedynku o piąte miejsce, należał zdecydowanie do Biało-Czerwonych. Po trafieniach Adama Waczyńskiego i jego imiennika, Hrycaniuka, nasi objęli prowadzenie 5:0, a po kolejnej znakomitej akcji Waczyńskiego (2+1) przewaga Polaków wzrosła do dziewięciu punktów. Nagle jednak coś w sprawnie funkcjonującej maszynie się zacięło i kolejne dziesięć punktów zdobyli Czesi. Kwartę zakończył rzut Damiana Kuliga dający remis 23:23.
Drugą znów bardzo dobrze zaczęli Polacy, którzy odskoczyli na dystans sześciu punktów. Gdy jednak Czesi włączyli wyższy bieg, podopieczni Mike'a Taylora się pogubili. „Trójki” Tomasa Satoransky’ego i Jaromira Bohacika wyprowadziły rywali na prowadzenie, które z każdą minutą rosło, by osiągnąć granicę dziewięciu punktów. Zrobiło się nerwowo i niebezpiecznie, szczególnie że wspomniana dwójka zawodników, razem z Vojtecham Hrubanem, siała prawdziwe spustoszenie, raz za razem kąsając naszą drużynę.
Na początku trzeciej partii Polacy złapali wiatr w żagle. „Trójki” Waczyńskiego i Aarona Cela, wygrany 9:0 fragment spotkania pozwolił zbliżyć się do przeciwników na dystans tylko dwóch punktów. Ale Czesi odpowiadali, a mając w składzie lidera w osobie Satoransky'ego, mogli czuć się pewnie i bezpiecznie. To on napędzał drużynę, biorąc na siebie ciężar gry w najtrudniejszych momentach. Do tego miał wsparcie w kolegach.
Czwarta kwarta znów jednak dała nadzieję, bo kapitalnie ją rozpoczął A.J. Slaughter. Polacy znów znaleźli się na prowadzeniu, niestety w końcówce osłabli, a może po prostu rywale okazali się lepsi wtedy, kiedy rozstrzygały się losy pojedynku. Ostatecznie to Czesi bowiem zwyciężyli, to oni zagrają o piąte miejsce, a naszym pozostał żal, bo naprawdę szczęście było blisko. Bardzo blisko.
Na pocieszenie w sobotę zagrają o siódme miejsce. I to zagrają z rywalem, o którym tylko mogli pomarzyć, z reprezentacją USA złożoną z koszykarzy występujących na co dzień w NBA. Dziś bowiem Amerykanie znów doznali sensacyjnej porażki, po meczu mającym szokujący początek – z Serbią 89:94 (7:32, 33:12, 28:27, 21:23).
Polska – Czechy 84:94 (23:23, 12:20, 28:21, 21:30). Polska: Adam Waczyński 22, A.J. Slaughter 12, Damian Kulig 12, Mateusz Ponitka 11, Adam Hrycaniuk 9, Aaron Cel 9, Karol Gruszecki 4, Łukasz Koszarek 3, Michał Sokołowski 2, Aleksander Balcerowski 0.