NBA jest oficjalnie zawieszona od 11 marca. Decyzja taka zapadła niedługo po tym, jak koronawirusa wykryto u Rudy'ego Goberta. Historia francuskiego środkowego Utah Jazz była o tyle ciekawa i paradoksalna zarazem, że kilka dni wcześniej publicznie naśmiewał się on z zagrożenia. Podczas jednej z konferencji prasowych, gdy pojawiły się pierwsze sygnały o konieczności zachowania szczególnych środków ostrożności, ostentacyjnie dotykał wszystkich mikrofonów i dyktafonów znajdujących się na stole. Niedługo później okazało się, że jest nosicielem wirusa. – Byłem nieostrożny i nie ma dla tego usprawiedliwienia. Mam nadzieję, że moja historia będzie przestrogą – powiedział potem, wyraźnie już skruszony.
W kolejnych dniach koronawirusa wykryto u kilku innych koszykarzy, w tym supergwiazdy ligi, Kevina Duranta z Brooklyn Nets. Co ciekawe, w barwach tej drużyny, do której trafił przed rozpoczęciem obecnego sezonu, z powodu kontuzji nie rozegrał on jeszcze ani jednego meczu.
Jaka zatem przyszłość czeka NBA? Władze ligi rozważają kilka scenariuszy, ale żadnym z nich nie jest definitywne i przedwczesne zakończenie sezonu. Do chwili obecnej poszczególne zespoły rozegrały po około 65 spotkań sezonu zasadniczego – a powinny zagrać w 82. Nikt nie ma pojęcia, czy to się uda, nikt w chwili obecnej nie jest też w stanie stwierdzić, w jakiej formule kampania 2019/20 może zostać dokończona i rozstrzygnięta. – Najlepiej i najbardziej sprawiedliwie byłoby wznowić zmagania na takich samych zasadach jak obecnie, ale nie wiemy, kiedy będzie – jeśli w ogóle – to możliwe. Bierzemy pod uwagę możliwość rozgrywania meczów przy pustych trybunach, może się bowiem okazać, że przy zachowaniu wszystkich zasad bezpieczeństwa taka ewentualność zostałaby dopuszczona – powiedział Silver, dodając, iż ma nadzieję, że „sezon uda się wznowić”. – Wielu zawodników chce grać, choć oczywiście dla wszystkich najważniejsze jest bezpieczeństwo. Stąd nie chcę spekulować na temat możliwych dat – podkreślił komisarz ligi.