Ta sytuacja wstrząsnęła nie tylko polskim siatkarskim, ale i sportowym światem: Mirosław P., prezes, i Artur P., wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, zostali aresztowani na trzy miesiące pod zarzutem przyjęcia korzyści majątkowej. Według prokuratury, obaj panowie są winni matactwa przy wyborze firmy ochroniarskiej, zabezpieczającej wrześniowe mistrzostwa świata, które odbyły się w naszym kraju. Cezary P., jej szef, miał wręczyć Mirosławowi P. łapówkę w wysokości 400 tysięcy złotych, a Arturowi P. dwie łapówki, na łączną sumę 580 tysięcy. Oczywiście za to, by została ona wybrana do ochrony turnieju. Firma Cezarego P. – dodajmy – z siatkarską centralą współpracowała od wielu lat. Działaczom grozi teraz do 12 lat więzienia, gdyż prokurator uznał, iż przyjęli korzyści majątkowe w związku z pełnieniem funkcji publicznej.
Dla wielu to był szok. Mirosław P. jeszcze kilka dni temu uchodził bowiem za jednego z ojców sukcesu polskiej siatkówki. Męskiej, bo na nią postawił, dyscyplinę tę w wydaniu pań spychając głęboko w cień. Na czele PZPS stoi od 2004 roku, w tym czasie wszedł do zarządu Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV), a także prezydium światowych władz (FIVB). Zanim został prezesem, zarzekał się, że nie robi tego dla pieniędzy, a na sporcie nie chce się dorobić. Godziwe życie miały mu zapewnić inne biznesowe działania, m.in. Piknik Country w Mrągowie, którego był organizatorem. Trzeba przyznać, że przez lata jego „prezesowania” męska siatkówka stała się jedną z wiodących sił w świecie, zarówno ta reprezentacyjna, jak i klubowa. Skupmy się jednak na tej pierwszej, bo to ona leży w gestii sternika związku. P. miał rękę do trenerów. Ryzykował, ale z dobrym skutkiem. Wszyscy zatrudnieni przez niego zagraniczni selekcjonerzy doprowadzali naszą narodową drużynę do sukcesów: Raul Lozano, Daniel Castallani, Andrea Anastasi i Staphane Antiga. Polscy zdobyli złoty i srebrny medal mistrzostw świata, złoto mistrzostw Europy, zajęli drugie miejsce w Pucharze Świata i wygrali Ligę Światową. Czasem jednak P. przypominał... Grzegorza Latę, byłego prezesa PZPN. Castallaniego o zwolnieniu powiadomił SMS-em, Jerzy Matlak o tym, że nie jest już trenerem reprezentacji kobiet, dowiedział się z internetu.
To za kadencji P. Polska stała sie organizatorem największych siatkarskich imprez. Gościły u nas mistrzostwa świata i Europy, Liga Światowa, w 2017 odbędzie się kolejny czempionat kontynentu, a w planach jest przeprowadzenie wielkich turniejów w siatkówce kobiet.
P. umiał też współpracować z władzą, ale tą „właściwą”. Gdy w 2009 roku reprezentacja wracała do kraju po wygranych mistrzostwach Europy, siatkarze mieli przybyć do Pałacu Prezydenckiego, by odebrać od Lecha Kaczyńskiego przyznane im odznaczenia. Spotkanie zostało jednak odwołane, oficjalnie z powodu „zmęczenia” zawodników. Nie przeszkodziło im to wieczorem pojawić się w kilku stacjach telewizyjnych, a następnego dnia zawitać do premiera Donalda Tuska.
Z biegiem czasu funkcjonowanie PZPS zaczęło jednak budzić kontrowersje. Przed ostatnimi wyborami władz w 2012 uformowała się opozycja przeciw urzędującemu prezesowi, domagając się jego odwołania. Część działaczy zwracała uwagę na umowy, jakie w minionych latach podpisywał związek, dopatrując się w nich wielu nieprawidłowości. Chodziło im o pieniądze z FIVB na organizację mistrzostw świata, które miały być przekazywane na bieżące wydatki centrali. P. z zarzutami się oczywiście nie zgadzał, został wybrany na kolejną kadencję. W tym samym 2012 roku na wniosek Prokuratury Okręgowej w Warszawie PZPS zainteresowało się CBA. Funkcjonariusze biura weszli do siedziby związku, zabezpieczyli dokumentację finansową, sprawdzając m.in. działania związane z promocją mistrzostw świata. Śledztwo po kilku miesiącach zostało jednak umorzone.
W ostatni czwartek CBA ponownie wkroczyło do siatkarskiej centrali. P. w tym czasie jechał do Katowic na konferencję podsumowującą mistrzostwa świata, miał też podpisać dokumenty na organizację mistrzostw Europy. Na Śląsk nie dotarł, nikomu nie udało się nawiązać z nim kontaktu, spotkanie odwołano. Kontakt był niemożliwy, bo w drodze został zatrzymany przez CBA. Następnego dnia w ręce biura trafił jego najbliższy współpracownik, Artur P. W sobotę obaj panowie usłyszeli poważne zarzuty o charakterze korupcyjnym.
Wszystko to wstrząsnęło siatkarskim światem. Po wrześniowym sukcesie wokół dyscypliny panował klimat entuzjastyczny, który nagle pękł niczym bańka mydlana. Warto jednak oddzielić te kwestie i niech w żaden sposób oszustwa (jeśli takowe się potwierdzą) działaczy nie uderzą w zawodników. Oni na to nie zasłużyli.