logo
logo

Zdjęcie: Phil Whitehouse/ Licencja: CC BY 2.0/ Flickr

Niepewny czas

Wtorek, 10 grudnia 2024 (20:39)

Aktualizacja: Wtorek, 10 grudnia 2024 (20:54)

Chrześcijanie w Syrii muszą zachować roztropność po upadku Baszara al-Asada – uważa ks. prał. Pascal Gollnisch, dyrektor dzieła pomocy L’Œuvre d’Orient i wikariusz generalny ordynariatu dla katolików obrządków wschodnich we Francji.

W wywiadzie dla dziennika „La Croix” duchowny zwraca uwagę, że władzę w Syrii przejęli islamiści i nikt nie zna ich planów na przyszłość, choć znane jest stosowanie przez nich przemocy w przeszłości.

Podkreśla on, że w odniesieniu do upadku Asada chrześcijanie nie stanowią jednolitej kategorii. Niektórzy zostali właśnie uwolnieni z więzień dotychczas panującego reżimu i podzielają radość z wyzwolenia kraju, inni zaś byli do tej pory blisko władzy. „Ten czas jest dla chrześcijan nadal niepewny, ale biskupi pozostają i wzywają do spokoju” – relacjonuje prał. Gollnisch.

Jednocześnie wskazuje, że „nie ma szczęśliwych chrześcijan wschodnich w kraju, który się wali”. „Ci chrześcijanie są związani z losem swojego kraju. Nie proszą nas, abyśmy pomogli im samym, ale abyśmy wspierali ich naród. Oto pytanie, które nas prowadzi: jak możemy pomóc cierpiącej ludności, dla której przywódcy nie mogą znaleźć rozwiązania?” – zauważa duchowny.

Jego zdaniem w obecnym kryzysie „chrześcijanie czują się podwójnie zapomniani”. Z jednej strony „dlatego, że należą do pozostawionego samemu sobie narodu, a z drugiej strony dlatego, że stanowią mniejszość”.

„Nie wiemy jeszcze, jakie są intencje nowych władców Syrii. Z doświadczenia wiemy, że dżihadyści nie są znani z poszanowania innych religii” – zaznacza ks. prał. Gollnisch.
Odnosząc się do licznych kryzysów na Bliskim Wschodzie – w Syrii, Libanie, Strefie Gazy – wskazuje, że ich wspólnym elementem jest to, że trwają od dawna i że łatwo przychodzi o nich zapomnieć politykom, dyplomatom, a nawet zachodnim mediom. „Pomijając je, myślimy, że już ich nie ma, podczas gdy nie zostały rozwiązane” – podkreśla duchowny, który od 2015 roku jest chorepiskopem [honorowa godność „biskupa wiejskiego” – KAI] katolickiego Kościoła syryjskiego.

„Potrafimy umieścić całe populacje w kategorii zapomnianych narodów, a potem dziwimy się, że stajemy twarzą w twarz z kryzysami. Ale te narody nie zapomniały o własnym przeznaczeniu, o własnych sprawach” – tłumaczy ks. prał. Gollnisch.

Wskazuje, że w Libanie chrześcijańskie szkoły i parafie otworzyły swe drzwi dla rodzin, często szyickich, uciekających przed izraelskimi bombardowaniami. „W społeczeństwie libańskim to chrześcijanie rozmawiają zarówno z sunnitami, szyitami, jak i druzami. Ich misją jest uosabianie, poprzez samo swe istnienie, współżycia i szacunku dla innych religii. Misję tę realizują w szczególności poprzez edukację, dzięki swoim szkołom. Kto w końcu, jak nie chrześcijanie, miałby kultywować i szerzyć kulturę przebaczenia, szacunku dla każdej osoby ludzkiej?” – pyta retorycznie duchowny.

JG, KAI

NaszDziennik.pl