To był horror, kolejny z udziałem naszych reprezentantów. Biało-Czerwoni nie zagrali w nim tak porywająco jak z Chorwacją – z jednym wyjątkiem, Piotra Wyszomirskiego, który udowodnił, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, że jest w stanie zagrać dwa z rzędu kosmiczne, niewiarygodne pojedynki. Ale też nie sposób mieć do nich jakiekolwiek pretensje, bo walczyli jak lwy, bili się do ostatnich sekund, a o ich niepowodzeniu zadecydowały szczegóły. Jeden gol…
Zaczęli źle. W pierwszych minutach nie wykorzystywali sytuacji za sytuacją, a Duńczycy trafiali raz za razem. Po czterech prowadzili 3:0. Niemoc przełamał Mariusz Jurkiewicz. Po chwili trafił ponownie, za moment rzucił do pustej bramki i zrobiło się 3:4. Do przerwy nasi grali jednak falami i zrywami. Tracili kilka goli z rzędu, przegrywali trzema, a nawet czterema i zaczynali pogoń, którą wieńczyli rzutem wyrównującym. Nie potrafili jednak pójść za ciosem, czyli objąć prowadzenia.
W drugiej połowie Wyszomirski postawił mur. Bronił w niebywałych sytuacjach, a Polacy wreszcie zbudowali przewagę – 19:17. Nagle jednak stanęli i przez dziesięć minut nie potrafili zdobyć jednego choćby gola. Na szczęście dzięki Wyszomirskiemu Duńczycy nie zdołali im uciec, choć minimalne prowadzenie objęli.
W niezwykle dramatycznej końcówce, na 40 sekund przed końcową syreną, rywale wykorzystali rzut karny i na tablicy pojawił się wynik 24:25. W ostatniej akcji regulaminowego czasu z niewiarygodnej pozycji wyrównał jednak Michał Daszek i doszło do dogrywki. Polacy, niestety, przespali pierwszą jej część. Stracili trzy bramki z rzędu i tej straty, mimo szaleńczej pogoni i niesamowitej ambicji, już odrobić nie zdołali.
– Co zadecydowało o porażce? Na początku nie wykorzystaliśmy czterech lub pięciu sytuacji sam na sam z bramkarzem, po których powinniśmy prowadzić kilkoma golami, a musieliśmy gonić rywali. Natomiast w końcówce nie dopisało nam szczęście, bo Duńczycy zbierali wszystkie piłki po interwencjach bramkarzy. Musimy jednak jak najszybciej o tym spotkaniu zapomnieć, bo przed nami mecz z Niemcami i szansa na olimpijski brąz – powiedział trener Tałant Dujszebajew.
Polska – Dania 28:29 (15:16, 25:25). Polska: Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski –– Karol Bielecki 7, Kamil Syprzak 5, Michał Daszek 5, Mariusz Jurkiewicz 4, Krzysztof Lijewski 3, Adam Wiśniewski 1, Bartosz Jurecki 1, Przemysław Krajewski 1, Mateusz Kus 1, Mateusz Jachlewski, Michał Szyba.