logo
logo

Zdjęcie: ВО Свобода/ Licencja: CC BY-SA 3.0/ Wikipedia

Z ukraińskim antypolonizmem trzeba walczyć

Wtorek, 6 marca 2018 (23:01)

Aktualizacja: Poniedziałek, 2 kwietnia 2018 (20:58)

Z dr. hab. Włodzimierzem Osadczym, historykiem, dyrektorem Ośrodka Badań Wschodnioeuropejskich na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim św. Jana Pawła II, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Panie Profesorze, jak skomentować ostatnie antypolskie manifestacje we Lwowie, które odbyły się w rocznicę śmierci zbrodniarza, ludobójcy, dowódcy OUN-UPA Romana Szuchewycza?

– Niestety, sytuacja, z jaką obecnie mamy do czynienia, marsz, który odbył się na ulicach Lwowa ku czci zbrodniarza Romana Szuchewycza, mieści się w pewnej atmosferze, z jaką mamy do czynienia od ponad roku, a w rzeczywistości już od dawna. Rok temu antypolskie akcje na Ukrainie się nasiliły z tej oto przyczyny, że ze strony Polski pojawiły się bardziej zdecydowane głosy na rzecz przywrócenia pamięci o ludobójstwie popełnionym przez Ukraińców na polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej. Uchwała sejmowa, uaktywnienie środowisk kresowych, film – dramat historyczny pt. „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego, a więc budzenie się Polski z letargu stało się impulsem, który spowodował eskalację działań wrogich wobec Polski. Efektem tego są m.in. manifestacje, marsze, wrogie gesty i agresywne kroki po stronie ukraińskiej. Widać, że tendencja ta ma cały czas charakter wzrastający. Strach sobie wyobrazić, do czego możemy dojść, jeśli sprawy – w dalszym ciągu – będą się wymykały spod kontroli, szły w tym kierunku i jeśli tak, a nie inaczej będzie się rozwijała tzw. strategiczna współpraca polsko-ukraińska.

To nie pierwsze antypolskie wystąpienia, wystarczy tylko wspomnieć ostatnie uroczystości w Hucie Pieniackiej… 

– W Hucie Pieniackiej doszło do bezprecedensowej sytuacji. Otóż specjalny wysłannik prezydenta RP, ponadto wiceminister spraw zagranicznych wraz z innymi wysokimi przedstawicielami państwa polskiego, żeby dostać się przed pomnik upamiętniający Polaków – ofiary ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich w 1944 roku, musieli przejść przez szpaler hańby, który został ukształtowany z banderowskich flag przez nacjonalistów ukraińskich. Flagi te towarzyszyły polskiej delegacji na drodze pielgrzymki, bo była to wybitnie akcja modlitewna, były obecne na całym odcinku od zaparkowania autokarów poprzez drogę, którą należało pokonać pieszo na miejsce, gdzie kiedyś istniała wieś zrównana przez Ukraińców z ziemią. Flagi banderowskie kojarzące się jednoznacznie były wyjątkowym upokorzeniem dla przedstawicieli państwa polskiego. W tym momencie jakże właściwe i oczekiwane przez Polaków – uczestników tych uroczystości – było przesłanie prezydenta Andrzeja Dudy odczytane przez sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP, min. Adama Kwiatkowskiego. Prezydent nie tylko przypomniał fakty historyczne, ale wydźwięk tych słów był o wiele szerszy, bo po raz pierwszy głowa państwa polskiego, po imieniu, bez używania eufemizmów nazwał zbrodnię w Hucie Pieniackiej zbrodnią ludobójstwa, wskazując na sprawców. Wracając jednak do gestów nieprzychylnych wobec państwa polskiego, trzeba powiedzieć, że dzieje się to przy milczącej zgodzie czy przyzwoleniu polskiej dyplomacji. Nie słyszałem, żeby polskie MSZ w jakikolwiek sposób zareagowało natychmiast na fakt ataku na godność przedstawicieli Polski biorących udział w uroczystościach w Hucie Pieniackiej. 

Jak zatem określić to, z czym mamy obecnie do czynienia na Ukrainie? Czy nie jest to już jawny antypolonizm?

– Na dłuższą metę nie da się przemilczeć faktów. Polityka, która dotychczas dominowała przede wszystkim wśród władz lokalnych zachodniej Ukrainy, mam na myśli Lwów oraz tereny dawnej Galicji Wschodniej, a więc antypolskie postawy czy gesty nacjonalistycznych partii czy organizacji takich chociażby jak neonazistowska Swoboda, teraz ta polityka staje się polityką państwową Ukrainy. Poprzez wypowiedzi czołowych postaci życia politycznego Ukrainy jak chociażby prezydent Petro Poroszenko czy szef ukraińskiej dyplomacji Pawło Klimkin dowiadujemy się, że Stepan Bandera jest bohaterem Ukrainy, że zbrodnicza UPA jest formacją bohaterską i jest czczona oraz gloryfikowana na Ukrainie.

Czy można zatem powiedzieć, że banderyzm stał się oficjalną ideologią na Ukrainie?

– Dokładnie. Tym samym jest to jednoznaczne skazanie relacji polsko-ukraińskich na trwały impas. Co również niepokojące, że część mediów, także w Polsce, przekazuje kłamliwe informacje, że nacjonalizm ukraiński nie nosi cech antypolskich. Jednak w tej chwili widzimy bardzo wyraźnie, że antypolonizm staje się chyba najbardziej spektakularną częścią manifestacji ukraińskiej prawicy. Widzimy, że postawy antypolskie manifestują zarówno ci, co do których nas przekonywano, iż jest to tylko margines, ale nie mniej antypolskie postawy przyjmują również ukraińscy parlamentarzyści oraz najwyżsi funkcjonariusze państwa ukraińskiego, którzy wprost ingerują w politykę wewnętrzną Polski. Wskazują, jakie ustawy powinien podpisywać prezydent RP, a jakie nie. Są to bezprecedensowe zjawiska, które wciąż niestety nie doczekały się adekwatnej odpowiedzi i oceny ze strony polskich władz. A skoro tak, to nie ma się co dziwić, że skrajni nacjonaliści na Ukrainie mogą się zachowywać wobec Polski tak jak się zachowują. Proszę też pamiętać, że do dnia dzisiejszego nie została wyjaśniona, a przynajmniej nie dotarło to do opinii publicznej, sprawa ataku przy pomocy granatnika na Konsulat Rzeczpospolitej w Łucku. Ze strony ukraińskiej zbyto to wrogie zajście jedynie zdawkowymi komentarzami na temat wszechobecnej tzw. trzeciej siły, natomiast rzeczywiste powody wciąż nie dotarły do polskiej opinii publicznej. Jeśli nie będziemy się domagać prawdy i wyjaśnienia sprawy, to nie oczekujmy, że Ukraińcy sami przyniosą ją nam na tacy.

Jaki z tego wniosek?

– Wniosek nasuwa się sam, mianowicie dopóki, dopóty strona polska będzie prowadziła politykę dyplomatyczną wbrew polskiej racji stanu na odcinku wschodnim – zwłaszcza w odniesieniu do Ukrainy, to strona ukraińska i nie chodzi tu tylko o skrajne, nacjonalistyczne organizacje czy zachowania regionalnych władz, z czym nieustannie mamy do czynienia np. we Lwowie, ale także ze strony najwyższych władz Ukrainy, to nadal będziemy mieli zachowania antypolskie. Powiedziałbym więcej, mianowicie, że należy się spodziewać, iż takich sytuacji będzie coraz więcej. Chciałbym się mylić, ale obawiam się, że jesteśmy o krok od bardziej dramatycznych i niebezpiecznych zjawisk, które bez zdecydowanych działań z naszej strony będą się tylko potęgować.

Dziękuję za rozmowę.     

 

Mariusz Kamieniecki

NaszDziennik.pl