Kryzys się pogłębia. Społeczności lokalne krajów Europy Zachodniej uginają się pod ciężarem nielegalnej migracji. Tysiące młodych mężczyzn o innym kodzie kulturowym stanowi problem, z którym nie są w stanie sobie poradzić. I chociaż dyskusja o poważnych skutkach nielegalnej migracji trwa już prawie dekadę, to Bruksela nie jest w stanie zaproponować skutecznych narzędzi chronienia Europejczyków. Według oficjalnych danych Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex) w 2023 r. do UE dotarło aż 380 tys. nielegalnych, islamskich migrantów. Oznacza to wzrost o 17 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. – Jest to najwyższy poziom od 2016 r. Cała Europa ma poważny problem, który stworzyły Bruksela i Berlin. Dojmujące jest to, że jedynym lekarstwem na tę sytuację – według komisarzy – ma być przymusowa relokacja migrantów, w tym do Polski – wyjaśnia nam Dariusz Matecki, poseł Suwerennej Polski. Czym kończy się sąsiedztwo migrantów, pokazuje sytuacja w Niemczech. Chociaż brakuje u nich mieszkań, to realnie w ciągu roku ceny nieruchomości mieszkalnych spadły średnio o 15 proc.
Aż 41 proc. tych osób dociera do Europy szlakiem przez środkową część Morza Śródziemnego. Z kolei szlak bałkański wybiera 26 proc. migrantów. Frontex odrzuca możliwość uczynienia z Europy twierdzy i blokowania jej granic. – Migranci już pojawiają się w Polsce. Oczywiście, podkreśla się, że jest to kontrolowana migracja zarobkowa albo związana z wojną na Ukrainie. Ale czy podobnie nie było na zachodzie Europy? Czy np. olbrzymia diaspora turecka w Niemczech nie pojawiła się u naszego zachodniego sąsiada w celu załatania braków na rynku pracy? – pyta w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Paweł Kubala, politolog.
Drogi Czytelniku, jeśli chcesz znać aktualne sprawy polityczne i gospodarcze ważne dla naszej Ojczyzny, przeczytaj artykuł dostępny TUTAJ oraz w wydaniu papierowym dostępnym w punktach sprzedaży prasy.