Pamięta Pan moment, w którym na dobre związał się Pan ze środowiskiem Radia Maryja? Co o tym zdecydowało?
– To nie był żaden przełom ani nagłe olśnienie – raczej coś naturalnego, organicznego. Radio Maryja było obecne w moim domu, odkąd tylko sięgam pamięcią. Najpierw za sprawą mojego dziadka – wiernego słuchacza, który nigdy nie wyłączał odbiornika. To on wprowadził mnie w ten świat. Potem przyszła kolej na Telewizję Trwam. Gdy tylko pojawiła się na satelicie, błyskawicznie zaopatrzyliśmy się w antenę i odpowiedni tuner – wszystko po to, by móc ją odbierać. Te dwa kanały były nieodłącznym elementem codzienności w moim rodzinnym domu – i są nim do dziś. Z czasem ten kontakt stał się czymś więcej niż tylko biernym słuchaniem i oglądaniem. Poznałem ludzi związanych ze środowiskiem – studentów i absolwentów ówczesnej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, dziś już Akademii. Ich zaangażowanie, energia i sposób myślenia zrobiły na mnie wrażenie. Gdy skończyłem liceum w Bełżycach, wybór był dla mnie oczywisty – postawiłem na politologię w Toruniu. I tak to się wszystko zaczęło – nie z przypadku, ale z przekonania.
Drogi Czytelniku! Więcej warto przeczytać w papierowym wydaniu „Naszego Dziennika” dostępnym w punktach sprzedaży prasy lub w wersji elektronicznej TUTAJ.
Zapraszamy!