logo
logo

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

W szkole mamy i taty

Piątek, 12 lutego 2016 (22:08)

Z prof. dr. hab. Markiem Budajczakiem z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM, jednym z pionierów edukacji domowej w Polsce, rozmawia Marta Ziarnik

 

Pana wnioski po poniedziałkowym spotkaniu w Belwederze na temat edukacji domowej?

– Wydaje mi się, że to spotkanie to był szczególny znak. Znak zainteresowania głowy państwa sprawą ważną dla niewielkiej łącznie liczby obywateli. Oczywiście żadne istotne rozstrzygnięcia na nim nie zapadły, natomiast sam fakt dołączenia się do sprawy pana prezydenta jest symbolicznym aktem, który – w moim odczuciu – przysłuży się sprawie. Cieszę się, że zauważono nasze głosy i że jest gotowość prowadzenia z nami rozmów.

Spotkanie poświęcone było prezentacji różnych informacji i ocen dotyczących edukacji domowej. Wraz z innymi propagatorami tej formy nauczania oraz z rodzicami mówiliśmy o realiach i ocenie edukacji domowej, o jej wartości dla samych dzieci i dla społeczeństwa. Mowa była o tym, jak ta forma edukacji służy spójności rodzin, społeczności lokalnych i całego Narodu. Wskazywano również na istotność edukacji domowej dla trwałości i rozwoju wspólnot religijnych. W drugiej części tego spotkania usłyszeliśmy świadectwa rodzin, które podjęły się edukacji domowej (niektóre z nich były naprawdę bardzo barwne), pokazujące rzeczywistość domową w skojarzeniu ze współpracą ze strony szkół, które wspierają rodziców w tych odpowiedzialnych zadaniach.

Jeśli zaś chodzi o stronę gospodarzy, to pojawiły się zapewnienia, że pan prezydent swoją uwagą darzy edukację domową. Z kolei ze strony przedstawiciela MEN padło zapewnienie, że współpraca między stronami jest kontynuowana i że prace będą prowadzone w kierunku wypracowania korzystnych rozwiązań. Pan wiceminister Maciej Kopeć nie krył, że mamy do czynienia z sytuacją, w którą zaangażowanych jest szereg podmiotów i że trzeba je wszystkie zrozumieć.

Jednym z tych podmiotów są samorządy, które wywołały zamieszanie wokół edukacji domowej.

– Tak. We wspomnianym kontekście pan wiceminister wskazał właśnie na samorządowców. Jednak sam temat finansów nie był przedmiotem poniedziałkowej debaty. To nie było wylewanie żalów ani zgłaszanie roszczeń.

W spotkaniu uczestniczyły także osoby z zagranicy działające na rzecz edukacji domowej. Jakimi spostrzeżeniami podzieliły się z Państwem?

– To prawda. W debacie wziął udział m.in. amerykański politolog – profesor Stephen Baskerville, który zajmuje się prawem rodzinnym i polityką państwa wobec rodzin. Podzielił się swoimi doświadczeniami wykładowcy w Patrick Henry College, uczelni kształcącej na poziomie wyższym liderów społecznych spośród grona absolwentów edukacji domowej, pochlebnie wyrażając się o ich intelektualnych i moralnych przymiotach. Zachęcał władze naszego państwa do ochrony praw rodzin w edukacji domowej.

Obecny na spotkaniu był także nasz rodak mieszkający obecnie w Szwajcarii, który również korzysta z tej formy kształcenia. Jak podkreślał, obowiązują tam inne reguły prawne. Nie ma w Szwajcarii np. konieczności dopraszania się o łaskę dyrektora szkoły, by wydał zezwolenie na edukację domową – rodzic po prostu informuje władze, że podejmuje taką decyzję. Odbywa się to zatem w uproszczonym trybie.

Jakie są najpilniejsze oczekiwania rodziców – edukatorów domowych?

– Jeśli podczas tego spotkania pojawiło się jakieś oczekiwanie, to nie było ono expressis verbis sformułowane. Było to raczej wskazywanie na konieczność zwrócenia społecznej uwagi, także elit państwa, na to, iż edukacja domowa nie jest żadnym podejrzanym przedsięwzięciem ani dziwactwem.

Jest to przecież legalna alternatywa edukacyjna, która powinna być honorowana. A rodzice, którzy podejmują się tego odpowiedzialnego zadania, winni być traktowani przez organy państwa z zaufaniem. To był nasz główny przekaz i cel. Pragnęliśmy także przypomnieć, że edukacja domowa jest czymś naturalnym, a jednocześnie przywilejem rodzicielskim, gwarantowanym przez akty prawa krajowego i prawne umowy międzynarodowe. Myślę także, że warto przypomnieć i o tym, że Stolica Apostolska – w oficjalnym stanowisku przedstawionym przez ambasadora Watykanu przy ONZ – apelowała do reprezentantów państw dzisiejszego świata o konieczną dbałość władz państwowych o zapewnienie rodzicom możliwości korzystania z ich przywileju bycia pierwszymi wychowawcami i decydentami co do edukacji własnych dzieci. We wspomnianym stanowisku głowy Kościoła wprost wskazano, obok szkolnej, na edukację domową jako uprawnioną formę kształcenia, którą mogą wybrać dla swoich dzieci rodzice.

Dziękuję za rozmowę.

Drogi Czytelniku,

zapraszamy do zakupu  „Naszego Dziennika” w sklepie elektronicznym

Marta Ziarnik

Nasz Dziennik