Prawdopodobnie już jutro mogą się rozpocząć w Sejmie prace nad ustawą przywracającą finansowanie z budżetu państwa procedury zapłodnienia in vitro. Mimo że jest ona nieetyczna i moralnie niedopuszczalna, to właśnie jako pierwsza ma realne szanse na uzyskanie poparcia większości parlamentarnej, na którą składają się środowiska lewicowe. – Musimy pamiętać, że nie ma programu in vitro bez śmierci istnienia ludzkiego na etapie rozwoju zarodkowego. Życie ludzkie, o czym mówią wszystkie podręczniki do pediatrii, położnictwa i ginekologii, zaczyna się z chwilą fuzji plemnika z komórką jajową. Metoda sztucznego zapłodnienia nie spełnia tej definicji z punktu widzenia ochrony życia ludzkiego. Dlatego bez wątpienia jest ona metodą ze wszech miar nieetyczną – przypomina w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Tadeusz Wasilewski, ginekolog-położnik, założyciel NaProMedica, pierwszej w Polsce kliniki leczenia niepłodności.
O tym, że prawda na temat sztucznego zapłodnienia nie jest powszechnie znana, mówi z kolei Magdalena Guziak-Nowak, dyrektor ds. edukacji i sekretarz zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka. – Większość społeczeństwa nie zna ani historii tej procedury, ani poszczególnych jej etapów, ani ryzyka, jakie z jej zastosowaniem wiąże się i dla matki, i dla poczętego dziecka. Racjonalne głosy naukowców, genetyków, lekarzy są przemilczane i ignorowane. Nie mają one szansy przebić się przez bardzo szeroką reklamę klinik in vitro. Również prawda o istnieniu innych rozwiązań, które są o wiele bezpieczniejsze i dla dziecka, i dla mamy, a jednocześnie rozwiązań, które nie są nieetyczne jak in vitro, jest blokowana – ubolewa w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Magdalena Guziak-Nowak.
Zdaniem mec. Bartosza Kownackiego, posła PiS, wysuwanie przez lewicę tematu in vitro, jako rzekomo kluczowego dla polskiego społeczeństwa, jest podyktowane chęcią przykrycia braku własnych pomysłów na rozwiązywanie spraw ważnych dla państwa. – Ich hasła wyborcze, z racji nieumiejętności w gospodarowaniu budżetem państwa, są niemożliwe do zrealizowania. Dlatego zamierzają realizować jedynie te obietnice, które budzą duże emocje – ocenia poseł.
W ogłoszonej 10 listopada umowie koalicyjnej umieszczono zapis o finansowaniu z budżetu państwa in vitro. Jednak jak większość „ustaleń programowych” wymienionych w dokumencie (wciąż jeszcze niepodpisanym), również i to zostało zaprezentowane bez jakichkolwiek szczegółów.
Zdaniem mec. Bartosza Kownackiego zajmowanie się takim tematem na samym początku kadencji nowego parlamentu jest przemyślanym działaniem, którego celem jest przysłonięcie małej aktywności i braku realizacji innych, ważnych z punktu widzenia gospodarczego, obietnic wyborczych. – Dużo łatwiej jest ogłosić, że przywraca się finansowanie procedury, którą zlikwidowało PiS. I dużo łatwiej jest to zrealizować niż np. zapewnić podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł, czym przechwalał się Donald Tusk w trakcie kampanii wyborczej, czy zagwarantować wakacje dla przedsiębiorców od składek ZUS. A to jest przecież dużo ważniejsze dla ogółu społeczeństwa. Gdyby koalicji naprawdę zależało na dobru obywateli, to właśnie od tych spraw rozpoczęłaby swoją aktywność ustawodawczą. Ale przecież spełnienie tych obietnic wyborczych wiąże się z potężnymi wydatkami budżetowymi, dużo większymi niż finansowanie in vitro – zaznacza mec. Bartosz Kownacki.
Przypomina także, że w czasie kampanii Donald Tusk mówił o konieczności szybkiej waloryzacji 500 Plus. – My zagwarantowaliśmy, że od stycznia polskie rodziny otrzymają 800 zł na każde dziecko. Gdyby Tusk myślał o rozwiązywaniu problemów Polaków, to ogłosiłby np. przyspieszenie wprowadzenia tego programu już od grudnia. To miałoby wymiar symboliczny. Ale na to on nigdy się nie zdobędzie. To polityk, który dużo mówi, ale mało robi, a jego działania są zawsze nieudolne – ocenia.
Odwrócić uwagę
Poseł podkreśla, że podjęcie tematu in vitro ma głównie na celu wywołanie emocji społecznych. – Chodzi o odwrócenie uwagi społeczeństwa od spraw gospodarczych. A zajęcie się procedowaniem finansowania in vitro tylko to potwierdza – wskazuje. Nie zgadza się też z forsowaną przez Donalda Tuska narracją, że finansowanie in vitro ma się przyczynić do poprawy sytuacji demograficznej kraju. – Wszyscy wiemy, że katastrofalna sytuacja demograficzna kraju jest wypadkową wielu czynników. Mówienie, że in vitro ma wspomóc demografię, jest zwyczajnie niepoważne. Nawet 500 Plus nie zdołało zmienić złych trendów, bo przecież kryzys demograficzny wynika w dużej mierze z odrzucenia wartości rodzinnych. Ale tego nigdy nie zrozumie człowiek, który mówił, że macierzyństwo jest udręką – stwierdza poseł Bartosz Kownacki. Przyznaje też, że nie dziwi go akceptacja środowisk lewicowych, którego Donald Tusk jest przedstawicielem, dla programu niemającego nic wspólnego z etyką. – Kwestie etyczne są dla nich kompletnie nieistotne. Jeśli sprawa wymaga podeptania etyki, to oni to robią bez żadnej refleksji – akcentuje.
Trzeba szukać przyczyn niepłodności
Tymczasem, jak zaznacza dr Tadeusz Wasilewski, są formy pomocy pacjentom cierpiącym z powodu niepłodności, które nie budzą wątpliwości etycznych. – To medycyna, która szuka przyczyn obniżenia płodności ludzkiej, likwidacji tych przyczyn i pomocy małżonkom w zupełnie inny sposób. To metoda, która doprowadza do poczęcia w sposób naturalny – przekazuje. Lekarz przekonuje, że procedura in vitro to narzędzie, które próbuje eliminować problem bezdzietności bez szukania przyczyn. – To jest droga donikąd. Procedura ta ogranicza diagnostykę, co nie jest korzystne także ze względów zdrowotnych zarówno pacjentów, jak i dzieci. Trzeba szukać przyczyn niepłodności w naszym środowisku i w naszych organizmach. One nie zostaną zlikwidowane programem in vitro – przestrzega. I akcentuje, dlaczego holistyczne podejście do pacjenta, które jest podstawą ochronnej medycyny prokreacyjnej, jest tak ważne. – W trakcie procedury ochronnej medycyny prokreacyjnej po prostu poprawia się stan zdrowia kobiety, stan zdrowia mężczyzny. Dzięki temu pary doprowadzają do samodzielnego poczęcia: ponieważ są zdrowymi ludźmi – rodzą zdrowe dziecko. A trzeba wiedzieć, że zdrowie mojego wnuka będzie zależało od mojego zdrowia i zdrowia mojej żony. To nie jest tak, że nasze dzisiejsze choroby nie będą rzutowały na zdrowie wnuków. Jak najbardziej ma to ogromne znaczenie – przekazuje dr Tadeusz Wasilewski.
Lekarz nie kryje żalu, że politycy koalicji opozycyjnej nie chcą głębiej wniknąć w temat leczenia bezpłodności. – Mam nadzieję, że doczekam takiego momentu, że świat się zmieni i będzie traktował płodność człowieka w kategoriach holistycznych. Na płodność, na jakość komórki jajowej, na jakość plemnika i na środowisko, w którym ma się począć i rozwijać nowe istnienie ludzkie, pracuje cały organizm. Zrozumienie tego niezaprzeczalnego faktu jest kluczowe – zapewnia.
Prawda o in vitro
Podobne zdanie ma Magdalena Guziak-Nowak. Przyznaje, że dyskusja na temat in vitro w przestrzeni medialno-społecznej jest niezwykle trudna. – W wyniku procedury in vitro rodzi się dziecko, któremu przysługuje godność osoby ludzkiej. Od pierwszej chwili swojego istnienia na szkiełku laboratoryjnym ma ono prawo do życia i rozwoju, i nikt tego nie będzie kwestionował. Ale dyskusja jest trudna, ponieważ chcąc z jednej strony uszanować cierpienie wszystkich małżonków, którzy borykają się z dramatem niepłodności i niosą ten krzyż na swoich ramionach, z drugiej strony chcemy z jak najwyższym szacunkiem odnosić się do wszystkich ludzi poczętych tą metodą – wyjaśnia.
I przekonuje, że nie możemy pozostać obojętni na los wszystkich dzieci, które w wyniku procedury nie mają szansy na urodzenie. – Mam tu na myśli np. mrożenie zarodków w ciekłym azocie lub „hodowanie” zarodków po to, aby potem móc wybrać te najsilniejsze – mówi. Dodaje, że takich przykładów nieetycznych działań jest dużo więcej. – Wiemy też, że tzw. kriokonserwacji, czyli mrożenia zarodków, spora ich część po prostu nie przeżywa i po odmrożeniu są one już martwe. Coraz częściej mówi się też o diagnostyce preimplantacyjnej, która polega na genetycznej analizie komórek jajowych albo już zarodków przed ich transferem do macicy i wybraniu tych zarodków, które posiadają cechy pożądane przez rodziców – wylicza nieetyczne etapy procedury in vitro.
Zwraca też uwagę, że wbrew temu, co się przedstawia społeczeństwu na temat in vitro, to nie jest procedura obojętna dla zdrowia matki i dziecka. – Kobiety poddawane są bardzo intensywnej terapii hormonalnej. Dlatego może u nich wystąpić chociażby zespół hiperstymulacji jajników, który objawia się m.in. ostrym bólem brzucha, wymiotami, zaburzeniami pracy nerek czy układu sercowo-naczyniowego. In vitro zwiększa ryzyko wcześniactwa, śmierci okołoporodowej, niskiej masy urodzeniowej czy mózgowego porażenia dziecięcego. Ponadto poród dziecka poczętego metodą in vitro jest porodem zwiększonego ryzyka. Dlatego w dyskusji na ten temat ważne jest, aby te fakty wybrzmiały – konkluduje Magdalena Guziak-Nowak.