logo
logo

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Pogarda dla życia

Wtorek, 12 grudnia 2023 (09:48)

Większość posłów w Sejmie zgadza się na przyjęcie projektu finansowania z budżetu państwa niegodziwej procedury in vitro

Wczoraj odbyło się drugie czytanie ustawy, zgodnie z którą na refundację metod sztucznego zapłodnienia z budżetu państwa miałoby być przeznaczone 500 mln zł. Większość sejmowa jest za przyjęciem tego projektu, który wiąże się wprost z eliminacją, mrożeniem i selekcją poczętych już istnień ludzkich, jak również ze wzrostem problemów zdrowotnych wśród kobiet, które z tej procedury będą korzystały, i wśród przyszłych pokoleń. Co znamienne, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia posłanka KO Agnieszka Pomaska zaproponowała poprawkę, aby program wszedł w życie 1 czerwca, czyli w Dzień Dziecka. Ta przewrotna data niepokoi prof. Bogdana Chazana, który przypomina, że zarodek jest człowiekiem na najwcześniejszym etapie rozwoju. Jest to więc zamach na najbardziej bezbronne istoty. – To, że ta ustawa właśnie wtedy miałaby wejść w życie, nie jest bynajmniej „prezentem” dla dzieci. Powstaje w tym miejscu poważny dysonans, ponieważ dzieci traktuje się przedmiotowo. To jest niegodziwe. Należy pamiętać, że dzieci są darem dla rodziców. Dzieci się nie „posiada” w sensie przedmiotowym. One są nam dane – podkreśla ginekolog-położnik w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

Przeciwko projektowi głosował dr Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości. – Jest pewnym zwyczajem, co do zasady właściwym, aby projekty obywatelskie procedować i nie odrzucać ich w pierwszym czytaniu. Natomiast w tym wypadku mamy do czynienia z sytuacją zupełnie wyjątkową, bo z projektem, który w sposób jawny i rażący jest sprzeczny z podstawowymi zasadami prawa naturalnego. Odnosi się on co prawda do szlachetnego celu, jakim jest życie dziecka, ale niestety za pomocą niegodziwych metod, czyli eugeniki, selekcji, mrożenia, czy nawet zabijania niewinnych istot ludzkich. Nad takimi sprawami nie powinno się w cywilizowanych społecznościach dyskutować – podnosi wiceminister.

Profesor Bogdan Chazan podkreśla, że powinno się finansować i promować skuteczne metody leczenia niepłodności, szukania jej przyczyn i podejmować działania w celu jej zmniejszenia. – Należy iść w kierunku eliminowania zagrożeń, jakie niesie za sobą współczesna cywilizacja dla płodności, również zachowań dalekich od zdrowego stylu życia, zwłaszcza wśród młodych osób. To one prowadzą do trudności w poczęciu dziecka. Skupianie się na „produkowaniu” dzieci na szkle odbywa się ogromnym kosztem moralnym, zdrowotnym i psychologicznym. Wpływa również na to, że dzieci traktowane są nie tylko jako przedmiot i cel, ale również jako własność państwa, które może decydować w niegodziwy sposób o ich życiu. In vitro stanowi przejaw dominacji zimnego, nieludzkiego traktowania życia ludzkiego nad miłością i godnością każdego człowieka. In vitro to tworzenie ludzi kosztem innych – już poczętych istnień ludzkich, które zamrożone na wiele lat, czekają na swoją szansę – alarmuje prof. Bogdan Chazan.

Podczas debaty sejmowej ze strony posłów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy po raz kolejny nie padły żadne argumenty poza wypowiedziami pełnymi emocji. Pojawiały się absurdalne tezy o tym, jakoby in vitro miało przyczynić się do wzrostu wskaźnika urodzeń, jak również, że jest to ustawa, która da szczęściem milionom rodzin.

Szydercza manipulacja

Jedna z posłanek Polski 2050 stwierdziła, że 1 czerwca, czyli dzień, kiedy program ma wejść w życie, „będzie pięknym dniem dziecka”. Bartosz Arłukowicz w sposób szyderczy manipulował datami i informacjami związanymi z metodą in vitro. W klubie Prawa i Sprawiedliwości, jak poinformowała Józefa Szczurek-Żelazko, po raz kolejny miało nie być dyscypliny w sprawie głosowania nad tą ustawą. Z drugiej strony posłowie PiS proponowali wczoraj kolejne poprawki, co budzi niepokój. Pojawia się pytanie, w jakim celu politycy partii rządzącej zamierzają poprawiać projekt, który w swoich założeniach ma finansować nieetyczną procedurę. – Niepokojące jest to, że duża część posłów Prawa i Sprawiedliwości głosowała za dalszym procedowaniem tego projektu w Sejmie. Pojawia się w tym miejscu pytanie, czy Prawo i Sprawiedliwość zaczyna dryfować w kierunku bardziej liberalnym po to, żeby zyskać głosy elektoratu liberalnego. Mateusz Morawiecki próbuje wciąż tworzyć rząd, więc może chce tymi działaniami zdobyć poparcie. Jest to jednak działanie krótkowzroczne. W zachodniej Europie nie ma obecnie na scenie politycznej partii prawicowych z prawdziwego zdarzenia, co jest wynikiem tego, że tamtejsza prawica przez lata próbowała dogadywać się z centrolewicą lub lewicą, szła na różnego rodzaju kompromisy po to, żeby utrzymać władzę lub ją zdobyć – zauważa w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Magdalena Guziak-Nowak, członek zarządu i dyrektor ds. edukacji w Polskim Stowarzyszeniu Obrońców Życia Człowieka.

Jak stwierdza, najbardziej bulwersuje ją, że mamy obecnie dyskusję o tym, czy należy in vitro finansować z państwowych pieniędzy, natomiast bardzo mało mówi się o tym, na czym ono polega. – Może warto przyjrzeć się faktom. Pierwsze na świecie dziecko poczęte metodą in vitro urodziło się w 1978 roku. To znaczy, że tak naprawdę ta metoda rozwija się od niedawna. My jeszcze nie potrafimy ocenić długoterminowych skutków wdrażania jej na szeroką skalę. Mimo że pojawiają się już opracowania o negatywnych skutkach tej procedury zarówno dla zdrowia matki, jak i dla zdrowia poczętego dziecka, mam wrażenie, że o dalekosiężnych skutkach jeszcze nie jesteśmy w stanie mówić. A nie rysują się one pozytywnie – wskazuje nasza rozmówczyni. Jak dodaje, kolejna kwestia jest taka, że in vitro po raz pierwszy stwarza sytuację, kiedy powołuje się do życia ludzi uznanych na pewnym etapie życia za niepotrzebnych i magazynuje się ich do późniejszego wykorzystania. – Kościół mówi, że istnienie tysięcy zamrożonych zarodków jest niesprawiedliwością nie do naprawienia. Liczby i dane przeczą nachalnej propagandzie klinik in vitro. I wbrew temu, co mówi lewica, my znamy dramaty kobiet, wiemy, z czym się one zmagają. Wiemy, że są matki, które leczą się psychiatrycznie, ponieważ nie mogą poradzić sobie z myślą, że gdzieś w klinice in vitro w termosie kriogenicznym zamrożony jest jeszcze jeden zarodek – ich dziecko – akcentuje Magdalena Guziak-Nowak.

Zaznacza, że zna wypowiedzi kobiet, które nie są gotowe zajść w kolejną ciążę, jednocześnie nie chcą zrzec się zarodka już poczętego na rzecz kliniki i mają wielki dylemat moralny. – Wątpliwą kwestią jest forsowanie projektu, który zakłada finansowanie in vitro z budżetu państwa, w momencie gdy budzi to takie pytania moralne i etyczne. Brakuje po prostu rzetelnej debaty o faktach. A one ukazują, czym in vitro jest naprawdę – akcentuje nasza rozmówczyni.

Warto też zapytać wprost: czy wszystkie dzieci poczęte metodą in vitro są chciane? To jest bardzo bolesne, ale prawda okazuje się przerażająca. – W USA 45,5 procent rodziców nie decyduje się na transfer zarodka, czyli na przyjęcie do macicy już poczętego życia, tylko dlatego, że w ramach diagnostyki preimplantacyjnej okazało się, że to dziecko jest innej płci niż wymarzona przez rodziców. Prawie połowa rodziców nie decyduje się na przyjęcie swojego dziecka tylko dlatego, że nie jest ono takie, jak chcieli – informuje Magdalena Guziak-Nowak. Na podstawie tych faktów mamy prawo pytać: czy możemy nadal mówić o tym, że in vitro jest poczęciem dziecka dla niego samego? – Czy jednak po to, żeby zaspokoić nasze pragnienia? Każdy człowiek ma swoją godność i nie chce usłyszeć, że został poczęty np. jako rodzeństwo ratunkowe (przykład to Adam Nash – dziecko poczęte in vitro po to, żeby ratować starszą siostrę chorą na białaczkę), ani po to, aby miało katalog ściśle określonych cech. Z tym wiąże się ta procedura i o tym należy głośno mówić – podsumowuje Magdalena Guziak-Nowak.

Nieetyczne praktyki

Podczas debaty sejmowej posłowie zadawali autorom i zwolennikom projektu ważne pytania. Poseł Grzegorz Adam Płaczek z Konfederacji zapytał, czy w ramach programu z metody in vitro będą mogły korzystać pary homoseksualne. – Zapłodnienie in vitro stanowi wstępny etap upowszechnienia wynaturzonych i dalekich od poszanowania człowieczeństwa technik jak diagnostyka preimplantacyjna, która jest przecież możliwa tylko w procedurze in vitro. Z tą metodą mogą wiązać się również takie nieetyczne praktyki jak surogacja czy opłacanie dawstwa komórek. Mechaniczne, bezduszne podejście do prokreacji, jeśli jeszcze dodamy aborcję i eutanazję, wpłynie niekorzystnie na personel medyczny, który będąc pod wpływem tych procedur, będzie pozbawiany etosu ochrony życia za wszelką cenę i kosztem dużego wysiłku. Ochrona życia ludzkiego wymaga czasem nadzwyczajnego wysiłku. Jeśli personel będzie spotykał się z traktowaniem życia ludzkiego takiego jak w przypadku in vitro czy większej dostępności aborcji, to możemy mieć uzasadnione obawy, że w innych przypadkach może nie być zdeterminowany do walki o ludzkie życie. Na jednym piętrze życie będzie „produkowane”, na innym będzie się je odbierać w procedurze aborcji. To nie pozostanie bez wpływu na sumienia lekarzy – przekonuje prof. Bogdan Chazan.

Podczas wtorkowego głosowania w sprawie odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu za wypowiedziała się prawie połowa, czyli 76 posłów Prawa i Sprawiedliwości, 56 posłów tego klubu było przeciw odrzuceniu projektu, a 43 wstrzymało się od głosu. Klub Konfederacji zagłosował w całości za odrzuceniem projektu, natomiast przeciw były wszyscy głosujący posłowie Koalicji Obywatelskiej (155), Polski 2050 (33), PSL (32), Lewicy (26) i Kukiz’15 (2).

Paulina Gajkowska, „Nasz Dziennik”

Nasz Dziennik