logo
logo
zdjęcie

Janusz Szewczak

Jest się czym dzielić!

Czwartek, 28 maja 2015 (04:12)

Związek Banków Polskich kolejny raz przedstawił swoje propozycje udzielenia wsparcia dla kredytobiorców posiadających kredyty mieszkaniowe, w tym walutowe. W podpisanej deklaracji zawarto m.in.  utworzenie funduszu stabilizacyjnego w wysokości od 300 do 600 mln zł czy utworzenie Funduszu Wsparcia Restrukturyzacji Kredytów Hipotecznych zasilonego 125 mln zł.

Propozycje prezentowane przez prezesa Pietraszkiewicza są śmieszne. To, co w tym momencie powinien zrobić Związek Banków Polskich, to poprosić o spotkanie z prezydentem elektem, aby z nim skonsultować możliwość realizacji obietnic wyborczych.

Te kilkaset milionów, o których mówią banki, wystarczą wyłącznie na waciki. To po pierwsze, a po drugie, pieniądze te są pieniędzmi, które banki wypłacą same sobie. Przecież to bankom spłaca się kredyt. Wszystko to odbyłoby się pod szumną nazwą pomocy frankowiczom. A dotyczyłoby tylko tych osób, które już i tak nie są w stanie spłacić swoich zobowiązań.

Widzimy, jak niestabilna jest sytuacja w Unii Europejskiej. Już 29 maja dowiemy się, czy Grecja formalnie ogłosi bankructwo. To najprawdopodobniej będzie wiązało się z ustanowieniem wewnętrznej waluty. Być może dwuwalutowości. Grecy wrócą do drachmy, a rozliczenia międzynarodowe przeprowadzą w euro.

To niewątpliwie odbije się na kursach walut, w tym franka. Ten rosnący kurs franka w Polsce, który osiągnął poziom 4 zł, wynika właśnie z problemów Grecji. Ale także Wielkiej Brytanii, która w referendum podejmie temat wyjścia z Unii Europejskiej. Problem kredytów we frankach jest ciągle aktualny.

Kredytów mieszkaniowych walutowych mamy w Polsce na kwotę blisko 155 mld zł, z czego 130 mld to są kredyty we frankach. A około 25 mld to są kredyty w euro, które ostatnio idzie w górę. Najwyraźniej do Związku Banków Polskich, który głównie zrzesza banki zagraniczne w Polsce, nie chce dotrzeć prawda, że nie będzie rozwiązania problemu bez realnych ruchów.

Bo te propozycje są pozorowane. Niczego nie rozwiązują, a jedynie prowokują. Ta oferta jest spóźniona i mało atrakcyjna. Problem ten musi być raz na zawsze rozwiązany i skłaniałbym się bardziej do rozwiązań węgierskich.

W chwili przewalutowania kredytów po kursie z dnia zawarcia umowy nie stanie się nic innego jak tylko to, że banki będą musiały co nieco oddać ze swoich gigantycznych zysków. Warto przypomnieć, że w ciągu ostatnich 10 lat banki zarobiły na czysto ponad 100 mld zł. W ostatnim roku 16 mld zł. Jest więc się czym dzielić! Nie ma więc innego rozwiązania jak przewalutowanie.          

Janusz Szewczak

Autor jest głównym ekonomistą SKOK.

NaszDziennik.pl